Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Normalna czy nie?
Kiedyś myślałam, że jestem trochę… nienormalna. NADwrażliwa, PRZEwrażliwiona. W wakacje wynosiłam wszystkie zegarki z pokoju babci, bo nie mogłam znieść ich cykania. Nigdy nie cieszyłam się z łaskotek. Nie znosiłam głośnych imprez. Z niedowierzaniem patrzyłam na ludzi, którzy potrafią zasnąć w pół minuty w przedziale pociągu.
Aż w końcu zostałam mamą. Bardzo wrażliwego chłopca. To był dla mnie przełom, kiedy patrząc na niego, ucząc i poznając, skąd wynikają konkretne zachowania, odkryłam temat wysokiej wrażliwości. Odkryłam w nim siebie. Dzięki temu zaczęłam też lepiej siebie zrozumieć. I wszystko byłoby pięknie, ale to nie koniec opowieści.
Raczej początek. A może kulminacja. Bo dopiero macierzyństwo doświadczyło tę wrażliwą część mnie najbardziej. Tu bodźce gonią bodźce. Każdego dnia, bez przerwy. Przedłużone trwanie w tym bodźcowym impasie sprawiło, że musiałam odnaleźć w codzienności swoje strategie przetrwania. Żeby autentycznie… nie zwariować.
Po pierwsze: świadomość
Zapoznanie się z zagadnieniem wysokiej wrażliwości to pierwszy krok ku temu, aby zacząć lepiej radzić sobie z samą sobą w macierzyńskich potyczkach. Szukanie i pogłębianie wiedzy na ten temat uspokoiło moje wyrzuty sumienia – uf, nie jestem dziwna, to potwierdzone naukowo!
Po drugie: samotność
Kluczową sprawą pomagającą powstrzymać lub rozładować przebodźcowanie jest czas wyłącznie dla mnie. Wyjście gdzieś bez dzieci. Czasem tylko do... łazienki, czasem do sklepu albo do kościoła. Niektóre wyjścia planuję z wyprzedzeniem – już samo myślenie o tym przynosi ukojenie. Zarówno te zaplanowane i te spontaniczne są absolutnie niezbędne.
Po trzecie: pomoc
Proszenie o pomoc w macierzyństwie – oj, trzeba się tego nauczyć. Idzie mi coraz lepiej, od kiedy moja rodzina się powiększa, a mnie brakuje rąk i cierpliwości. Widzę, jak bardzo zrzucenie od czasu do czasu na kogoś innego odpowiedzialności za moje dzieci służy wszystkim. A mnie daje możliwość naładowania baterii.
Po czwarte: dzielenie
Jak trudno jest wytłumaczyć komuś, kto nie zna tematu wysokiej wrażliwości, swoje zmagania w tym zakresie, wie tylko inna osoba WW. Będąc mamą, poznaję coraz więcej innych wrażliwych kobiet, nierzadko mających wysoko wrażliwe dzieci. Wzajemne wsparcie i okazane zrozumienie jest czymś bezcennym.
Po piąte: potrzeby
Przeciętnemu człowiekowi nie przypomina się o tym, że trzeba spać, jeść, korzystać z toalety. Mamom tak. Ponadto, nadmierne wyczulenie na bodźce sprawia, że zaniedbanie tych potrzeb odczuwa się jeszcze dotkliwiej – co przekłada się na relacje z dziećmi. Za każdym razem, kiedy miałam trudną noc, wiem, że dzień również łatwy nie będzie. Muszę wtedy odpuścić potrzeby wyższego rzędu i w pierwszym możliwym momencie po prostu się zdrzemnąć.
Po szóste: zmiany
Gdy na dłużej zostaję sama z dziećmi, staram się wprowadzać różnorodność w nasz harmonogram dnia. Bo ile można bawić się klockami Lego, prawda? Proponuję takie zabawy, które także mnie sprawiają przyjemność i uspokajają towarzystwo – na przykład malowanie. Znudzeni? Odwiedźmy babcię. Pada deszcz? Dobrze, to zmieńmy chociaż pokój, chętnie zobaczę, kto wyżej skacze na łóżku.
Po siódme: powietrze
Spacer jest naturalnym lekarstwem na wysoką wrażliwość. Koi nerwy. Rozprasza dziecięce krzyki, które na zewnątrz stają się słabiej słyszalne. Pozwala wziąć głębszy oddech. Wybiegane i dotlenione dzieci wracają do domu z mniejszą ochotą na dokuczliwe wybryki. Zawsze działa!
Po ósme: wyrozumiałość
Sztuka przyjaźni z sobą samą jest czymś niesłychanie trudnym. Ale ważnym. Bardzo. To relacja rozwijana latami i kształtowana doświadczeniem. W tej przyjaźni nie brak przestrzeni na przyjęcie wszystkich emocji ani troski o swoje potrzeby. Nauka samej siebie daje dużo zgody na własne, nieproszone reakcje w roli mamy.
Po dziewiąte: Słowo Boże
Bardzo często, kiedy wieczorami sięgam wyczerpana po Biblię, dostaję Słowo-plaster na skołatane matczyne serce. Odpowiedź na wątpliwości, kojącą myśl albo stawiające na równe nogi wezwanie. Czuję się wówczas słyszana, po prostu… ważna. Potrafię dostrzec, że wrażliwość jest moim darem. Błogosławieństwem.