Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katolicka nauka o prawie do obrony koniecznej nie usprawiedliwia łatwo wszelkiego użycia siły, ale od początku do końca ma na celu przezwyciężenie agresji i odrzucenie przemocy w realny, a nie idealistyczny sposób.
Czy zabicie agresora nastającego na moje życie jest grzechem? Czy z punktu widzenia chrześcijańskiej moralności dopuszczalne jest pozbawienie życia w obronie własnej lub innych? Jak się ma do tego piąte przykazanie Dekalogu – „Nie zabijaj”?
Te i wiele podobnych pytań siłą rzeczy pojawiają się, gdy z podziwem i nadzieją patrzymy na Ukraińców, od ponad trzech tygodni bohatersko broniących swojej ojczyzny przed rosyjskim agresorem. A zatem? Co właściwie głosi Kościół i czego naucza w tej delikatnej kwestii?
„Nie zabijaj!”
Podstawą dla chrześcijańskiej refleksji moralnej jest podwójne przykazanie miłości Boga i bliźniego: „Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych” (Mk 12,29-31, por. Mt 22,37-40; Łk 10,25-28).
W drugiej części tego fundamentalnego przykazania mowa jest o miłowaniu bliźniego „jak siebie samego”. A zatem w chrześcijaństwie miłość do samego siebie jest punktem wyjścia we wszelkich rozważaniach etycznych.
Człowiek ma prawo domagać się respektowania swojego prawa do życia w imię tej miłości do samego siebie. Ma prawo domagać się tego nie tylko w sposób bierny, nie tylko wyrażając pragnienie zachowania swojego życia słowami czy gestami, ale także w sposób jak najbardziej czynny – to znaczy aktywnie stając we własnej obronie przeciw agresorowi, który by mu zagrażał.
Przykazanie „Nie zabijaj!” odnosi się na równi do mnie samego, jak i do drugiego człowieka.
Konflikt wartości
Tu jednak wydaje się pojawiać właśnie problem. Ostatnie tygodnie brutalnie uzmysławiają nam to, co przecież od dawien dawna wiemy – że zarówno w życiu indywidualnym jak i społecznym zdarzają się sytuacje, w których dochodzi do wyraźnego konfliktu miedzy dwoma wartościami, jakimi są prawo do ochrony własnego życia i obowiązek nieszkodzenia życiu drugiego. Taką sytuacją jest niewątpliwie zagrażająca życiu agresja ze strony drugiego pojedynczego człowieka lub zbiorowości.
Na ten temat dość precyzyjnie wypowiada się Katechizm Kościoła katolickiego: „Miłość samego siebie pozostaje podstawową zasadą moralności. Jest zatem uprawnione domaganie się przestrzegania własnego prawa do życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios” (KKK 2264).
Jak jednak pogodzić owo prawo zadania napastnikowi śmiertelnego ciosu z przykazaniem „Nie zabijaj”? Wbrew pozorom nie zachodzi tu sprzeczność. Aby to jednak wyjaśnić, należy przywołać tradycyjne nauczanie teologii moralnej dotyczące „działania o podwójnym skutku”.
Działanie o podwójnym skutku
Właśnie w kontekście obrony koniecznej Katechizm przywołuje zwięzłe wyjaśnienie św. Tomasza z Akwinu: „Z samoobrony (…) może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabójstwo napastnika (…). Pierwszy zamierzony, a drugi niezamierzony” (KKK 2263; Suma Teologiczna II-II, kwestia 64, akapit 7).
A zatem w sytuacji, gdy ktoś nastaje na nasze życie, mamy obowiązek i prawo bronić go w imię słusznej miłości do samych siebie. Wynika z tego prawo do podjęcia działań, których pierwszorzędnym celem jest ochronienie siebie i swojego życia. To jest skutek, który chcemy osiągnąć.
Może niestety być jednak tak, że ubocznym, niezamierzonym i niechcianym przez nas skutkiem tego działania będzie zadanie śmierci napastnikowi. Nie łamiemy jednak w ten sposób przykazania „Nie zabijaj!”, bowiem nie odebranie życia napastnikowi było naszym celem.
Zupełnie na marginesie: dokładnie w myśl tej samej zasady Kościół zawsze uznawał i uznaje prawo do ratowania życia kobiety w ciąży, choćby skutkiem ubocznym podjętych działań medycznych miałaby być śmierć nienarodzonego dziecka.
Proporcje i słuszność
Oczywiście uprawniona obrona wymaga dobrania środków proporcjonalnych do zagrożenia (por. KKK 2264). Zabicie agresora jest uprawnione moralnie, gdy nie istnieje w danym momencie możliwość skutecznego odwołania się do pomocy odpowiedniej władzy publicznej oraz istnieje realne niebezpieczeństwo, że pozostawienie agresora przy życiu powodowałoby nieskuteczność obrony.
To znaczy: nie ma obok mnie w tym momencie nikogo, kto powinien mnie bronić na mocy swojej funkcji (policjanta, żołnierza, etc.) oraz: nie mam możliwości inaczej zapewnić bezpieczeństwa swojego życia, jak tylko zabijając przeciwnika (nie da się go obezwładnić, rozbroić, etc.).
Dotyczy to zarówno osób indywidualnych, jak i instytucji – w tym przede wszystkim władzy publicznej, państwa z właściwymi mu organami: „Jeśli środki bezkrwawe wystarczają do obrony życia ludzkiego przed napastnikiem i do ochrony porządku publicznego oraz bezpieczeństwa osób, władza powinna stosować te środki, gdyż są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej” (KKK 2267).
„Jeśli środki bezkrwawe wystarczają” – sformułowanie to oznacza, że Kościół w swoim nauczaniu realistycznie uznaje, że mogą zdarzyć się sytuacje, w których nie wystarczą.
Odpowiedzialność po stronie agresora
W takiej sytuacji odpowiedzialność za śmierć agresora spoczywa na nim samym, a nie na broniącej się ofierze, którą zmusił swoją agresją do podjęcia uprawnionej obrony. To agresor chciał i doprowadził do sytuacji, w której poniósł śmierć, a zatem to on za nią odpowiada. „Także w sytuacji, kiedy nie ponosi moralnej odpowiedzialności ze względu na brak posługiwania się rozumem” (Jan Paweł II, encyklika Evangelium Vitae, punkt 55).
Obrona konieczna, ale nieobowiązkowa
W poświęconej wartości życia ludzkiego encyklice Evangelium Vitae św. Jan Paweł II pisał też: „Nie ulega wątpliwości, że wewnętrzna wartość życia oraz obowiązek miłości samego siebie w takiej samej mierze jak innych są podstawą autentycznego prawa do obrony własnej (…). Nikt zatem nie może wyrzec się prawa do obrony własnej tylko dlatego, że nie dość miłuje życie lub samego siebie, ale jedynie na mocy heroicznej miłości, która pogłębia i przemienia miłość samego siebie, zgodnie z duchem ewangelicznych błogosławieństw, w radykalną gotowość do ofiary, której najwyższym wzorem jest Chrystus Pan” (punkt 55).
Warto z tego „gęstego” tekstu wyodrębnić dwie istotne sprawy:
Po pierwsze: Człowiek ma obowiązek miłować samego siebie i swoje życie, a zatem także bronić go przed zagrażającą mu agresją.
Po drugie: Obowiązek ten nie ma charakteru absolutnego. Człowiek może od niego odstąpić, ale jedynie w imię „heroicznej miłości” do atakującego go wroga, ale nie z pogardy czy niechęci do własnego życia.
To znaczy: Może zrezygnować z samoobrony i tym samym poświęcić siebie. Będzie to rodzaj męczeństwa, świadectwo miłości w obliczu zła, nienawiści i agresji. Ale tylko wówczas będzie to moralnie godziwe, jeśli jego świadomym celem będzie właśnie poświęcenie swojego życia dla i za drugiego, przed którym miałby prawo się bronić, nawet zadając mu śmierć.
Obrona konieczna obowiązkowa
Trzeba jednak koniecznie zauważyć i podkreślić, że prawo odstąpienia od obrony przed agresorem człowiek ma jedynie względem samego siebie. Są jednak sytuacje, w których „uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem z racji odpowiedzialności za dobro drugiej osoby, za wspólne dobro rodziny lub państwa” (KKK 2265; Evangelium Vitae punkt 55).
„Uprawniona obrona jest poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiego człowieka lub za dobro wspólne” (KKK 2321). Mogę odstąpić od obrony swojego własnego życia. Nie wolno mi jednak odstąpić od obrony życia tych, którzy mają prawo na mnie liczyć i na mnie polegać – moich bliskich, słabszych, bezbronnych.
Władze państwowe mają obowiązek bronić życia swoich obywateli – używając do tego armii, a w razie potrzeby organizując inne formy obrony. Vide Ukraina od 24 lutego 2022 roku.
„Wojna sprawiedliwa” a „wojna obronna”
W kontekście całości wypowiedzi Magisterium na temat prawa do obrony życia można zrozumieć i należy odczytywać punkt 258 encykliki Fratelli tutti papieża Franciszka, który przy pierwszej i pobieżnej lekturze może sprawiać wrażenie pacyfistycznej mrzonki.
Owszem, wojna nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Agresja militarna na drugi kraj czy jakąś społeczność nigdy nie jest dość „usprawiedliwiona”. Natomiast na gruncie etyki chrześcijańskiej nie sposób odmówić ludziom prawa do obrony swoich bliskich, swojej ojczyzny, wolności, choć oczywiście obrona ta musi spełniać pewne istotne warunki.
Odrzucenie i potępienie przemocy i wojny nie może jednak prowadzić do uczynienia pojedynczych ludzi i społeczeństw tak bezbronnymi, aby niemożliwa stała się dla nich skuteczna obrona życia.
Warunki prawa do obrony
W przypadku „wojny obronnej”, którą obecnie prowadzi Ukraina wobec rosyjskiego agresora, mamy do czynienia ze słusznym i godziwym sprzeciwem wobec istniejącego i bezpośrednio zagrażającego zła.
Użycie siły jest w tym wypadku: ze strony władz państwowych – realizacją obowiązku ochrony swoich obywateli, za których owe władze są odpowiedzialne; ze strony „ochotników” – wyrazem solidarności z krzywdzonymi, bezbronnymi, gnębionymi i prześladowanymi.
Ponadto zrezygnowanie z czynnej obrony mogłoby stać się przyczyną rozzuchwalenia się agresorów, eskalacji ich przemocy i bezkarnego mnożenia i tak już przerastających wszelką miarę krzywd i zbrodni.
Katolicka nauka o prawie do obrony koniecznej nie usprawiedliwia łatwo wszelkiego użycia siły, ale od początku do końca ma na celu przezwyciężenie agresji i odrzucenie przemocy w realny, a nie idealistyczny sposób.