separateurCreated with Sketch.

Gdzie jest Bóg w czasie wojny? I po czyjej stoi stronie? Czy nie może tego horroru zatrzymać?

Bóg w czasie wojny
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Agnieszka Bugała - publikacja 16.03.22, aktualizacja 29.08.2024
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Etty Hillesum, Żydówka, broniła Boga przed odpowiedzialnością za holokaust. „To nie jest wina Boga, że świat tak wygląda, ale nasza własna. Otrzymaliśmy wszelkie możliwości, żeby wejść do każdego raju, ale nigdy nie nauczyliśmy się z nich korzystać” – pisała w Auschwitz.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

1 września przypominamy sobie o jednym z największych dramatów naszych czasów – II wojnie światowej. Nie wolno nam jednak zapomnieć, że na świecie ciągle przelewana jest krew w wojnach między ludźmi.

Wojna na Ukrainie, której jesteśmy świadkami, wywróciła naszą codzienność do góry nogami. Siedemdziesiąt siedem lat po zakończeniu drugiej wojny światowej i dwadzieścia siedem lat po zakończeniu wojny w Jugosławii w Europie znów spadają bomby, domy ostrzeliwują czołgi i giną ludzie.

Przyczyny polityczne wojny są na bieżąco analizowane – trafnie lub nie – przez ekspertów, ale ich wnioski w najmniejszym nawet stopniu nie zmniejszają bólu i dramatu tych, którzy w popłochu uciekają z domu, albo giną podczas bombardowania.

A przecież Bóg też to widzi… Czy naprawdę nie może tego horroru zatrzymać?

Gdzie jest Bóg w czasie wojny?

To jedno z najważniejszych pytań, które zadaje człowiek. I jedno z najtrudniejszych. Stawia je sobie, innym, ale przede wszystkim Bogu. Gdzie On jest, gdy pod bombami giną miasta? Gdzie jest, gdy pociski trafiają w dzieci?

Gdzie się ukrył, gdy kobiety rodzą w piwnicach? Gdzie jest, gdy zbrodniarze dokonują gwałtów, napadów i morderstw? Gdzie jest? I dlaczego wydaje nam się, że milczy?

Odpowiedzi na to wstrząsające pytanie szukamy dziś u tych, którzy doświadczyli dramatu wojny, a mimo to nie stracili wiary. Św. Maksymilian Kolbe, sługa Boży abp Fulton Sheen i Etty Hilesum – Żydówka, która odnalazła Boga w czasie wojny.

Św. Maksymilian

Maksymilian Kolbe miał 20 lat, gdy wybuchła pierwsza wojna światowa, 45 lat, gdy wybuchła druga, a zaledwie 47, gdy w obozie koncentracyjnym w Auschwitz podjął decyzję o ofiarowaniu życia za Franciszka Gajowniczka. Żył w cieniu wojen, doświadczył ich dramatu i bezbożnego okrucieństwa.

W Auschwitz widział młodych ludzi, którzy udręczeni i bezradni rzucali się na druty, by odebrać sobie życie i zakończyć cierpienie. A jednak mimo doświadczenia zła miał w sobie ogromną potrzebę naprawiania tego, co źli ludzie, bez powodu, wyrządzili dobrym i przyprowadzania tych złych do źródła dobra, którym jest Bóg.

Z jednej strony szukał drogi, po której mógłby ich do Niego przyprowadzić, a z drugiej wyjaśniał postawę Boga wobec złych ludzi.

Nieraz nam się zdaje, że Pan Bóg „za mało energicznie” rządzi tym światem. Przecież mógłby jednym skinieniem swej wszechmocnej woli zmiażdżyć i w proch skruszyć takich Callesów (Plutarco Elías Calles – meksykański generał i polityk, decydent represji wobec Kościoła – przyp. red.), bezbożników w Sowietach, podpalaczy hiszpańskich kościołów, niemoralnych zatruwaczy młodzieży i im podobnych. Tak myśli nasza głowa skończona, ciasna, gdy tymczasem Mądrość Przedwieczna sądzi inaczej – pisał Maksymilian.

Każdy oprawca odpowie przed Bogiem

Chcielibyśmy dopytać świętego z Auschwitz: Inaczej, czyli jak? Zadawanie cierpienia niewinnym ma jakiekolwiek uzasadnienie w oczach Boga? Żadnego. I każdy oprawca odpowie przed Bogiem, mimo że dziś wydaje mu się, że to on sam nosi znamię bóstwa.

Jednak w dopuszczeniu zła – podobnie jak w dopuszczeniu Męki Jezusowej – znaczenie ma to, co się dzieje z duszą człowieka w cierpiącym niewinnie ciele.

Prześladowania oczyszczają dusze jak ogień złoto, ręce katów tworzą rzesze męczenników, a prześladowcy doznają nieraz w końcu łaski nawrócenia. Niezbadane, a zawsze najmędrsze są drogi Boże. Nie wynika z tego jakobyśmy mieli założyć ręce i pozwolić wrogom dusz ludzkich swobodnie hasać. Bynajmniej. Ale nie chciejmy poprawiać Mądrości Nieskończonej, kierować Duchem Świętym, lecz dajmy się Mu prowadzić! – mówi św. Maksymilian.

Abp Fulton Sheen

Amerykański biskup Fulton Sheen był prawie rówieśnikiem Kolbego, urodził się w 1895 r. Obie światowe wojny przeżył, choć jako mieszkaniec Stanów Zjednoczonych nie doświadczył wojny w stopniu takim, jak Europejczycy. Jednak dożywając 89 lat, był świadkiem wielu perturbacji, które po 1945 r. przetoczyły się przez świat i jego pogląd na rolę Boga w historii świata przez lata był niezmienny.

Obyśmy rozumieli i nigdy nie porzucili absolutnej ufności w Bożą Opatrzność, nawet w chwilach nieszczęść, bólu, depresji, katastrofy i wojny. Wołajmy za Hiobem: "Choćby mnie zabił Wszechmocny – ufam, i dróg moich przed Nim chcę bronić” – pisał.

Uważał, że źródłem wszelkiego zła, w tym bratobójczych wojen i niesprawiedliwych napaści, jest przyzwolenie na zło – najpierw małe, pozornie nieszkodliwe, ale wystarczy zgoda na kłamstwo, łapówkę, kradzież, nieuczciwość, zdradę – a małe zło w niedługim czasie rozpełznie jak chwast w ogrodzie.

Powinniśmy nieustannie mieć na uwadze, że największą tragedią wojny nie są straty ekonomiczne lub cierpienie fizyczne, lecz przyzwolenie na zło. „I nie lękajcie się tych, co zabijają ciało, a duszy nie mogą zabić. Bójcie się raczej tego, który może duszę i ciało zatracić w piekle”.

Człowiek niewierzący może wytłumaczyć istnienie dręczycieli i katów w czasie wojny, lecz nie może on zrozumieć ofiary żołnierza lub męczennika. Ci, którzy wierzą w Boga, mogą zrozumieć jedno i drugie – pisał.

Po czyjej stronie jest Bóg?

Niestrudzenie zachęcał do pokładania ufności w Bogu, która w czasie pokoju bywa łatwą, ale w czasie wojny jest heroizmem, najtrudniejszym z egzaminów, od którego wyniku zależy czasem nie tyle nawet ocalenie życia, ale życie wieczne.

Nie możemy wychodzić z założenia, że jesteśmy niewinni i twierdzić, że wszelkie nasze nieszczęścia są niezasłużone. Odtąd, zamiast pytać: „Po czyjej stronie jest Bóg?”, powinniśmy wejrzeć w nasze dusze i zapytać: po czyjej stronie my jesteśmy?

Jeśli weźmiemy pod uwagę niezwykły widok wcielonego Syna Bożego rozciągniętego na krzyżu na skutek zbiorowego zła wyrządzonego przez ludzi i mimo wszystko zwyciężającego ich nienawiść i grzech poprzez zmartwychwstanie do nowego życia i rozlanie przebaczenia – powtarzam – jeśli weźmiemy pod uwagę obraz Golgoty, można stawić czoła cierpieniu, wojnie i złu nie tracąc nadziei ani w człowieczeństwo, ani w Boga. To zamożny Salomon narzekał na pustkę w życiu, a nie cierpiący Hiob. Krzyż raz jeszcze może nas zaślubić z Bogiem – mówił w jednym z kazań. 

Zatem gdy niektórzy dziś pytają drwiąco: Gdzie jest teraz twój Bóg?, abp Sheen odpowiada: Jeśli opuściliśmy Boga, Bóg opuścił nas

W działaniach zbrodniarzy wojennych tę zależność widzimy jak na dłoni. Ale czy manifestacja zła, okrutna i na wielką skalę, która uruchamia wojenne machiny, dowodzi, że Bóg jest słabszy od zła?

Ci, którzy sądzą, że zadaniem Boga jest troszczyć się o ich dobrobyt w czasie pokoju, to ci sami, którzy uważają, że zadaniem Boga w czasie wojny jest troszczyć się o ich bezpieczeństwo. Gdyby to życie było wszystkim i gdybyśmy nie mieli duszy, Bóg by się tym zajmował. Bóg nie ocali naszej skóry, lecz zrobi wszystko, aby ocalić naszą duszę – pisał.

Etty Hillesum

Etty Elza urodziła się w czasie pierwszej wojny światowej. Miała 25 lat, gdy wybuchła druga. Była Holenderką żydowskiego pochodzenia, ale w jej rodzinnym domu w Deventer nie prowadzono życia religijnego w żadnym stopniu i formie. Studiowała w Amsterdamie prawo i języki słowiańskie.

W lipcu 1942 otrzymała pracę w Radzie Żydowskiej, w wydziale Pomocy dla Wyjeżdżających. Dwa tygodnie później trafiła do obozu w Westerbork, a stamtąd we wrześniu 1943 r. deportowano ją do Auschwitz, gdzie 30 listopada została zamordowana.

W pamiętniku, który udało jej się pisać niemal do końca życia, precyzyjnie odnotowuje datę swojego pierwszego spotkania z Bogiem. 31 grudnia 1941 r., patrząc w głąb samej siebie, napisała: Jest we mnie bardzo głęboka studnia. I w tej studni jest Bóg.

Jak Go odnalazła, młoda Żydówka, w opętanej wojną Europie? W czasie, gdy Żydzi wątpili w to, czy Bóg jeszcze wspiera swój lud? Bo czy można spojrzeć Bogu w oczy po Auschwitz? Albo – jak pytali niektórzy, złamani bólem – czy On będzie mógł spojrzeć w oczy nam, po Auschwitz?

Bóg odnaleziony podczas wojny

Nawrócenie Etty nie miało początku ani w kościele, ani po lekturze Biblii, ani w zetknięciu z jej rodzinną, religijną tradycją. Etty odkryła Boga w wewnętrznej tkance swojego serca, we własnym sumieniu. Odnalazła Boga w wielkiej tragedii XX wieku, w kulminacji śmierci. I co najważniejsze – odkryła Boga, który milczy, bo współcierpi.

Po nawróceniu zaangażowała się w pomoc uciekającym Żydom, ale też odkryła, że sama nie chce ratować życia za wszelką cenę. Rozumiała, że Miłość nie karmi się chęcią odwetu. Owszem, Bóg jest sprawiedliwością, ale nie ma w Nim nawet cienia nienawiści.

12 lipca 1942 r. napisała modlitwę, której słowa powtarzała Bogu coraz częściej:

To jedno widzę coraz wyraźniej: Ty nie możesz nam pomóc, to my Ciebie musimy wesprzeć, dzięki czemu sami sobie przyjdziemy z pomocą. To jedyne, co jest istotne. Jedyne, co możemy ocalić w tych czasach, to cząstkę Ciebie, która jest w nas. To jedyne, co jest istotne.

Być może jesteśmy w stanie odkopać Cię ze spustoszonych serc innych ludzi. Tak, Panie, sądząc po wypadkach, wydaje się, że niewiele już możesz zrobić, one stały się częścią tego życia. Nie pociągam Cię za to do odpowiedzialności. Nie potrafisz nam pomóc, za to my musimy wesprzeć Ciebie, a tego domu w nas, w którym mieszkasz, powinniśmy bronić aż do końca.

To nie jest wina Boga

Współczuła Bogu każdego dnia. Czego? Dzieci, które stworzył, w wolności, a one wykorzystują tę wolność przeciw sobie samym, przeciw innym i przeciw Bogu. W tym widziała przyczynę okrucieństwa wojny.

Kiedy pomyślę o twarzach mężczyzn z eskortującego uzbrojonego peletonu, ubranego w zielone mundury, mój Boże, te twarze! Przyglądałam im się, każdej z osobna, w ukryciu za oknem. Jeszcze nigdy nic mnie tak nie przeraziło jak te oblicza. Wpadłam w tarapaty z powodu zdania, które jest motywem przewodnim mego życia: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz”. Te słowa przeżyły ze mną ciężki ranek – zanotowała 24 sierpnia 1943 r.

Wokół społeczności żydowskiej zaciskała się coraz mocniej i szczelniej żelazna obręcz, wyrok o jej eksterminacji został wydany i był wykonywany z niespotykanym dotąd okrucieństwem. Mimo to Etty, Żydówka, broniła Boga przed odpowiedzialnością za tę rzeź. To nie jest wina Boga, że świat tak wygląda, ale nasza własna. Otrzymaliśmy wszelkie możliwości, żeby wejść do każdego raju, ale nigdy nie nauczyliśmy się z nich korzystać – pisała.

Artykuł powstał na podstawie książek:
Katechizm Kościoła Katolickiego
E. Hillesum, Przerwane życie. Pamiętnik 1941–1943.
Juan de Bono OCD, Gdzie jest Bóg kiedy cierpimy
Abp Fulton Sheen, O sztuce miłości i przebaczenia. Błogosławieństwa i Krzyż
Abp Fulton Sheen, Droga do pokoju serca

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.