Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Tak już jest, że od czasu do czasu każdy z nas zmuszony jest wybrać się na pogrzeb. Uczestniczymy w uroczystościach pogrzebowych członków bliższej i dalszej rodziny, krewnych, przyjaciół, ich bliskich, znajomych, sąsiadów. Jedni z nas przeżywają to bardziej, drudzy mniej.
Będąc księdzem, siłą rzeczy uczestniczę w pogrzebach znacznie częściej niż przeciętny człowiek. Na dodatek przy ołtarzu, chcąc nie chcąc, mam dobry „punkt obserwacyjny”. Stąd garść życzliwych uwag i podpowiedzi, które mogą przydać się zwłaszcza tym, którzy na pogrzebie z zasady czują się „nieswojo”, miewają wątpliwości, jak się zachować, a nie bardzo mają kogo zapytać.
Pogrzeb: punktualność podwójnie ważna
Tego, że punktualność jest ważna, nikomu oczywiście tłumaczyć nie trzeba. Niemniej przy okazji pogrzebu naprawdę warto przejąć się nią podwójnie. Najlepiej zaplanować przyjazd na 15-20 minut przed rozpoczęciem ceremonii.
Nie zaskoczy cię wtedy problem ze znalezieniem miejsca do parkowania. Będziesz mieć też czas, by podejść do trumny/urny, spokojnie złożyć kwiaty, zatrzymać się chwilę, położyć na niej dłoń, jeśli zmarły był dla ciebie kimś bliskim. To ładny gest. Jednocześnie masz wtedy okazję przywitać się naturalnie z najbliższymi zmarłego, którzy zazwyczaj czekają już na miejscach przygotowanych tuż przy katafalku.
Jasne, że nie zawsze uda się dotrzeć na czas. Nieraz na pogrzeb pędzimy wprost z pracy, zaskoczą nas korki, pomylimy drogę. Różnie bywa. Pół biedy, jeśli msza żałobna odbywa się w dużej świątyni. Gorzej, jeśli to mały kościółek czy kaplica, do których nie da się wejść nie zwracając na siebie uwagi.
Jeśli zdarzy ci się spóźnić, postaraj się wejść możliwie dyskretnie i zająć miejsce gdzieś z tyłu. Kwiaty zostaw już przy sobie. Nie nieś ich teraz przez cały kościół, by złożyć je przy katafalku. Unikniesz w ten sposób skrępowania, gdy wszyscy (mimowolnie) będą na ciebie patrzeć. Nie będziesz też rozpraszać najbliższych zmarłego. Na koniec mszy spokojnie możesz przekazać kwiaty pracownikom zakładu pogrzebowego, którzy wejdą, by zabrać wieńce i wiązanki tuż przed eksportą (czyli wyniesieniem ciała/prochów ze świątyni).
Wiązanka pogrzebowa
Czasem pogrzeby w rodzinie zamieniają się we florystyczny "wyścig zbrojeń". Wyłam się z niego. To naprawdę nie jest aż tak istotne, jaką średnicę będzie miał twój wieniec i czy na pewno będzie większy od wieńca Iksińskich. Najczęściej wieńce wylądują potem na grobie w bezładnej masie jeden na drugim.
Może lepszym pomysłem byłoby kupienie tym razem mniejszej wiązanki i pojawienie się z drugą za jakiś miesiąc, dwa, gdy grób już opustoszeje. Jeśli ci zależy, to wtedy też możesz wpleść w kwiaty szarfę z napisem „Kochanej Cioci, z pamięcią – XY”. W ten sposób pokażesz bliskim zmarłej osoby, że twoja pamięć i oddanie nie były tylko na pokaz przy okazji pogrzebu.
Pięknym zwyczajem, praktykowanym wciąż w wielu regionach Polski, jest też zamawianie mszy w intencji zmarłego. Informację o takiej mszy – jej terminie i miejscu celebracji – można przekazać bezpośrednio najbliższym zmarłego lub księdzu tuż przed pogrzebem. Wtedy będzie on mógł w trakcie ceremonii poinformować zebranych, kiedy i gdzie taka msza zostanie odprawiona. Najczęściej można ją także zamówić przed samym pogrzebem w zakrystii (oczywiście niekoniecznie dwie "za dwie minuty pogrzeb"). Przy okazji – bardzo często taca zbierana podczas mszy żałobnej przeznaczona jest na takie właśnie msze za zmarłego.
Spowiedź i Komunia na mszy pogrzebowej
Dobrym zwyczajem jest, że na kwadrans przed pogrzebem ksiądz siada do konfesjonału, by wyspowiadać ewentualnych chętnych. Niestety nie zawsze jest to możliwe. Dlatego warto wcześniej zadbać o to, by być w stanie łaski uświęcającej i móc podczas mszy żałobnej przyjąć Komunię w intencji zmarłego. To niewątpliwie największy dar, jaki możesz mu teraz ofiarować.
Nie idź do Komunii, bo „tak wypada” lub motywowany troską o to, „co powie rodzina”. Pamiętaj, że przystąpienie do Komunii w stanie grzechu ciężkiego to świętokradztwo. Z tego samego powodu powstrzymaj się od pytania rodzeństwa, kuzynów i siostrzenicy: „A ty nie idziesz?”. Pod presją tego pytania ktoś z nich może impulsywnie podjąć decyzję brzemienną dla siebie w negatywne pod względem duchowym skutki.
„Ostatnie pożegnanie”
Dość popularnym zwyczajem jest odczytywanie na końcu mszy żałobnej przygotowanego przez rodzinę pożegnania. Często, słusznie spodziewając się dużych emocji, rodzina prosi, by to pożegnanie odczytał ksiądz. Jeśli należysz do najbliższych zmarłej osoby, przygotowując pożegnanie weź pod uwagę jego formę i długość (pół strony to już aż nadto tekstu do odczytania).
Zdecydowanie lepiej „sprawdza się” krótkie pożegnanie w stylu: „Pogrążona w bólu rodzina dziękuje za obecność i wspólną modlitwę całej rodzinie, przyjaciołom, współpracownikom, sąsiadom i wszystkim przybyłym” niż sentymentalne wspominki o tym, że babcia była pogodną osobą, która robiła najlepsze kotlety mielone na świecie.
Oczywiście, że nią była, a jej garmażerka była prawdziwą sztuką. Tyle że liturgia nie jest najlepszym momentem na takie „smaczki”. Dużo lepiej wypadną one na rodzinnym spotkaniu, kiedy po skończonej ceremonii nieco opadną już pierwsze emocje, a ciepłe (nawet serdecznie żartobliwe) wspominki o zmarłej będą czymś niewymuszonym i naturalnym. Naprawdę wszyscy wiedzą, że kochaliście babcię.
Jeśli żegnamy wujka, który miał trochę pogmatwane życie, nie ma sensu pisać, że był człowiekiem bez skazy. Ludzie i tak mniej więcej wiedzą, kim był zmarły, a nikomu nie życzę takiej sytuacji, którą sam przeżyłem, gdy podczas odczytywania przygotowanej przez rodzinę „bulli beatyfikacyjnej” nieboszczyka ktoś w kościele dosłownie parsknął śmiechem. Z kolei pożegnanie zaczynające się od: „Zmarła Teresa żegna córkę Janinę i zięcia Tomka… Wnuczki Karinę, Sandrę i Andżelikę…” wypada dość sztucznie.
Warto też wziąć pod uwagę, kto odczyta przygotowane przez was pożegnanie. Jeśli ktoś z rodziny, można pozwolić sobie na jakiś osobisty akcent. Jeśli zamierzamy poprosić o to księdza, to weźmy pod uwagę, że może wyjść mało zręcznie, jeśli natrafi w tekście na stwierdzenia typu: „nigdy nie zapomnimy jej uścisków na dobranoc” czy „nasza mama była najlepsza na świecie”.
Na zakończenie liturgii w kościele można też przekazać zwięzłe, istotne informacje „organizacyjne” dotyczące dalszej części ceremonii. Te również warto przygotować wcześniej w punktach na kartce, bo ksiądz proszony na minutę przed mszą: „Proszę powiedzieć jeszcze, że…”, może po prostu wszystkiego nie spamiętać.
Funeralny savoir-vivre
Jeśli pada komunikat „Rodzina prosi o nieskładanie kondolencji”, to nie składamy kondolencji. Jeśli nie pada, w dobrym tonie jest podejść do najbliższych zmarłego po zakończeniu obrzędów pochówku i powiedzieć mniej więcej tyle: „Ogromnie mi przykro, jestem z wami”. Ewentualnie dodać: „Gdybym mógł wam jakoś służyć, dajcie tylko znać; jak coś, to jestem”.
To nie jest dobry moment na opowiadanie im, jak wspaniały był ich tata, mama, dziadek. Oni to wiedzą, nie potrzeba już w tym momencie dodatkowych emocji, jest ich dość.
Idąc z kościoła/od bramy cmentarnej do grobu cały czas uczestniczymy w wydarzeniu liturgicznym. To nie jest czas na rozmowy. Gadać to sobie można z sąsiadką w drodze do śmietnika. Teraz żegnamy człowieka. Można włączyć się w modlitwę prowadzoną przez księdza. Można modlić się w myślach lub iść w pełnym szacunku milczeniu. Na pogaduszki (nawet z dawno niewidzianą kuzynką) będzie czas przy papierosku za cmentarną bramą. Przy okazji: na cmentarzu pod żadnym pozorem nie palimy.
Nie komentujemy ubioru, zachowania itd. innych uczestników pogrzebu. To jest taka uroczystość, podczas której mamy dużo emocji domagających się ujścia. Ale doświadczenie uczy (proszę mi wierzyć), że takie wymieniane niby-szeptem uwagi wspaniale niosą się po kościele w nagle zapadłej ciszy i potrafią wywołać sporo konfuzji.
Z własnego doświadczenia podrzucam dwa przykłady: „A widzisz, mówiłam, że ciemna trumna byłaby ładniejsza” i mój faworyt: „Tego wiechcia to oczywiście twoja siostra musiała kupić”.