Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pan Jacek - mąż Jolanty Bisping, ojciec trojga dzieci i dziadek 12 wnucząt, jest absolwentem Wydziału Mechanicznego Politechniki Krakowskiej. Z zamiłowania technik-innowator, społecznik, wolontariusz, który m.in. opiekuje się niepełnosprawnymi podczas pielgrzymek do Lourdes. Rozmawiamy z nim o elementarnych sprawach "dziadostwa", pomysłach na dobry kontakt z wnukami oraz konieczności zgłębiania współczesnego języka obrazkowego.
Magdalena Prokop-Duchnowska: Panie Jacku, mówi Pan o sobie, że jest mechanikiem, a nie psychologiem. Jak do tego doszło, że w głowie eksperta od silników zakiełkował pomysł napisania poradnika dla dziadków?
Jacek Mycielski: Wszystko zaczęło się od „Elementarza dla rodziców”. Ten poradnik był odpowiedzią na pytanie, które jako młodzi rodzice - w okresie pedagogicznych zmagań - często słyszeliśmy. Wiele osób zastanawiało się: „Jak wy to robicie? Macie trójkę małych dzieci, nikogo do pomocy, a wyglądacie na wypoczętych!”.
Można więc powiedzieć, że zaczęło się od zamówienia. A skoro słowo się rzekło... Prawdę mówiąc myślałem, że pięć stron maszynopisu załatwi sprawę. Jednak gdy przepisałem na komputer wszystkie zgromadzone przez lata notatki (jestem domowym archiwistą), wyszło jakieś dziesięć razy tyle. Muszę, przyznać, że w miarę zgłębiania tematu, stawał się on i dla mnie pasjonujący.
Trudno zaprzeczyć temu, że dziecko – to nasza najlepsza inwestycja. To dążenie do ulepszania życia, świata, nas samych. To naturalne powołanie naszej egzystencji. Zaniedbać to powołanie, zlekceważyć je dla własnej wygody, oznaczałoby dla rodziców tyle, co rozminąć się ze swoim życiowym celem. W końcu żadne pieniądze nie zastąpią nam bogactwa, jakim jest szczęśliwe potomstwo.
Elementarna wiedza dla dziadków
Za pośrednictwem elementarza dzieci w podstawówce uczą się czytać i pisać. Skąd pomysł, by nazwać tak poradnik dla seniorów?
Gdy zacząłem śledzić sytuacje rodzinne moich rozmówców – głównie rodziców z problemami wychowawczymi – doszedłem do wniosku, że najczęściej ich trudności nie wynikają z problemów natury psychologicznej. Znacznie częściej były efektem niewiedzy lub zaniedbań w dziedzinach całkiem prostych, inaczej mówiąc – elementarnych.
Moja inżynierska logika podpowiada mi, że jeśli na drzwiach do warsztatu widnieje napis: „Wstęp wzbroniony”, a wszyscy i tak zmuszeni są z tych drzwi skorzystać, to przez ciągłe łamanie tego zakazu, uczą się, że zasad nie trzeba przestrzegać. Jeśli wołamy dziecko zbyt często, w dodatku nie egzekwując wydawanych mu poleceń, uczymy nieposłuszeństwa. I informacja, że nie należy wołać bez powodu albo w nieodpowiednim momencie, jest przecież wiedzą elementarną. Podobnie potraktowałem zresztą poprzedni poradnik – „Elementarz dla zakochanych”. A tytuł ostatniej części tryptyku – „Elementarz dla dziadków” – był już kontynuacją wcześniejszego schematu.
Rynek jest dosłownie zalany książkami, artykułami czy kursami i warsztatami na temat rodzicielstwa. W kwestii „dziadkowania” z kolei, nie powiedziano chyba dotąd zbyt wiele.
Słyszałem wielokrotnie, że w dziedzinie porad, dziadkowie są mocno zaniedbani. Ponieważ nie znałem branży, szybko uwierzyłem pogłoskom. Pomyślałem wręcz, że inicjatywa „Elementarza dla dziadków” będzie wyjątkowa i pionierska. Jak zacząłem zgłębiać temat to okazało się, że publikacji dotyczących dziadków i wnuków jest naprawdę dużo.
Jednak w swojej książce nie opieram się ani na wiedzy pedagogicznej ani też na lekturach prac innych autorów. To co piszę jest tylko i wyłącznie pokłosiem osobistego doświadczenia. Moim założeniem było minimum teorii, a maksimum praktyki dnia powszedniego. Dlatego też, pozwoliłem sobie (nie bez emocji) otworzyć szerzej drzwi naszego domu, dołączając wiele rodzinnych fotografii.
"Dziadostwo" znają od podszewki - zobacz sceny z życia rodzinnego Jacka Mycielskiego:
Różne drogi do „dziadostwa”
Starsi ludzie są zwykle doświadczeni i mądrzy, ale bywają też uparci i mało elastyczni. Czy seniorzy chcą sięgać po poradniki i słuchać cudzych rad?
To już nie są proste, „elementarne” kwestie, które da się opisać na bazie inżynierskiej logiki. Są różne drogi do „dziadostwa”. Dużo zależy od tego jak wyglądały poprzednie etapy życiorysu seniora - dzieciństwo, małżeństwo, środowisko, w którym dojrzewał. Relacje trzech generacji, relacje między rodzeństwem czy teściami – to mogą być zupełnie nowe wymiary. I każdy wymagający innej rodzinnej „polityki”, rozsądnej dyplomacji, cierpliwości i nierzadko dyscypliny – tak koniecznej dla spokojnego przetrwania.
Rodzice, którzy „już trochę lat na tym świecie żyją”, często chcą doradzać dorosłym dzieciom w codziennych sprawach i wychowaniu. „Duże” dzieci natomiast, pragną niezależności i niekoniecznie chcą tych rad słuchać. Są jakieś sprawdzone sposoby na ugryzienie się w język? A może nie zawsze trzeba to robić? W końcu doświadczenie mądrych, starszych ludzi – o ile jest przekazane w odpowiedni sposób - może być też wielkim bogactwem.
Nie jest to łatwy temat. Bardzo ważne, by wypracować odpowiednie relacje, znaleźć granicę, co można, a czego nie powinno się czynić. Wymaga to jednak wspólnego, mądrego podejścia do tych kwestii - tak ze strony dziadków, teściów jak i rodziców. W „Elementarzu dla dziadków” napisałem: „Chcemy nawzajem się wspierać i korzystać w pełni z miłości, która z reguły najlepiej się rozwija właśnie w środowisku rodzinnym".
Tymczasem, trudne relacje dorosłych dzieci z rodzicami powodują czasem, że dziadkowie zostają odcięci od kontaktu z ukochanymi wnukami. Co w takiej sytuacji robić?
Odpowiedź można znaleźć w jednym z przesłań 3-go rozdziału mojego Elementarza: „Jeżeli relacje pomiędzy dziadkami a rodzicami są dobre, a rodzice dają do zrozumienia, że są otwarci na propozycje dziadków, wtedy mają oni możliwość wyrażać swoje zdanie na temat wychowania wnucząt".
Nauczyciele modlitwy i Biblii
Czego mogą nauczyć się wnuki od dziadków, a czego dziadkowie od wnuków, jeśli mają ze sobą bliską relację? Dlaczego warto o nią zawalczyć?
Rola dziadków w żadnym wypadku nie powinna polegać na korygowaniu wychowania rodziców. Przykład szczęśliwego i harmonijnego życia jest o wiele skuteczniejszym narzędziem. Zamiast na kazania, postawmy zatem na świadectwo życia.
Babcia i dziadek – o ile mieli szczęście i przywilej wychowania i rozwijania się w duchu Dekalogu – stają się często najlepszymi nauczycielami w dziedzinie tradycyjnych praktyk religijnych. To właśnie z nimi wnuczęta uczą się pierwszych modlitw, poznają Biblię i gromadzą masę ważnych doświadczeń.
Celowo w rozdziale: „Pielęgnuj z wnukami wspólne zainteresowania” zamieściłem więcej zdjęć niż słów. Żebym nie wiem jak się starał, nie przekażę tego zagadnienia lepiej niż załączone tam fotografie. Prace kuchenne i muzykowanie z babcią-Wilkiem. Strzelanie z wiatrówki, naprawianie zepsutych rowerów, nauka spawania, cięcia piłą czy wkręcania śrubek z dziadkiem-Jaku. A wszystko to okraszone nagrodą w postaci poklepania po plecach za postępy w pracy i pomocną postawę.
Pisze Pan o tym, że jednym z zadań dziadków jest zakorzenianie w młodszym pokoleniu tego, co dla seniorów ważne i wartościowe. Z drugiej strony widzi Pan potrzebę, by dziadkowie również robili krok w stronę wnuków – chociażby ucząc się obsługi komputera czy znaczenia emotikonów. Dlaczego to wzajemne zainteresowanie swoimi światami jest takie ważne?
Chociażby po to, by zrozumieć treść SMS-ów od wnuków (którym coraz bliżej do hieroglifów egipskich!). Zamiana języka pisanego na rzecz obrazkowego staje się zresztą kluczem do porozumienia na całym świecie. Niewątpliwie ikonki i rysunki mają swój urok, ale nie da się zaprzeczyć temu, że zubożają umiejętność posługiwania się słowem pisanym.
Dlatego tak ważne jest znalezienie czasu na wymianę korespondencji z wnukami przy użyciu tradycyjnego języka. Starajmy się podsuwać im książki z klasyczną prozą i poezją oraz zachęcać do uczenia się wierszy na pamięć. Czytajmy im „Zosi Samosię”, „Lokomotywę”, „Pawła i Gawła”...
Przy okazji Święta Niepodległości, natknąłem się w TV na wywiad uliczny, w którym prowadzący zadawał przypadkowym osobom pytanie: „Czy umiesz zadeklamować Inwokację z Pana Tadeusza”? Okazało się, że jedynie starsza generacja podołała temu zadaniu. Młodzi nie byli w stanie przypomnieć sobie nic poza słynnym: „Litwo, Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie...”. Nie wspominając już o tym, że na pytanie o autora tych słów, padały różne, niektóre naprawdę dziwne odpowiedzi.
Zostaw po sobie ślad
Twierdzi Pan, że każdy dziadek i każda babcia może napisać własną Księgę mądrości. Co to takiego?
W rodzinnym archiwum mamy wiele zapisków, książek, pamiętników autorstwa poprzednich generacji. Skarbnica przemyśleń, skarbnica historii. Mój dziadek – Zygmunt Plater, znany społecznik i patriota, opisał m.in. swój pobyt w austriackim więzieniu (okres I wojny światowej). Mój ojciec – autor dzieła zatytułowanego „Wspomnienia” – część swoich tekstów pisał ołówkiem w okopie, na froncie wojny bolszewickiej w 1919 roku, gdy przeżycie kolejnych godzin pod ostrzałem wroga było całkiem niepewne. Zapiski faktów jak i komentarze autora odnośnie ówczesnej sytuacji politycznej, z opisem ludzkich zachowań, są pasjonujące nie tylko dla zainteresowanych konkretną historyczną epoką.
Jakim skarbem, jaką szkołą życia, są te pamiętniki dla nas, dla naszych dzieci i wnuków! Zapisujmy więc i my naszą wiedzę i nasze przemyślenia w rodzinnej „księdze”, którą przekażemy przyszłym pokoleniom. Moja matka w książce „Pośród klęsk i zwycięstw” opisała swoje życie. Moja teściowa napisała „Księgę mądrości”, która jest zbiorem porad życia codziennego i tego od święta. Książka Wilka (przypominam, że „Wilek” to rodzinna ksywka mojej małżonki) „Boże Narodzenie” (nakład własny 2021) – zadedykowana naszym wnukom – jest kopalnią wiedzy o zwyczajach i o wspólnym rodzinnym przeżywaniu świąt Bożego Narodzenia. Znajdują się w niej też teksty kolęd i przepisy kulinarne.
Autorzy „Elementarza dla dziadków” są babcią i dziadkiem na medal. Po lekturze można pomyśleć: „Wszystko pięknie, ale ja tak nie potrafię / nie mam na to czasu / nie chce mi się”. Co powiedziałby Pan seniorom, którzy pragną poprawić swoją relację z wnukami, spędzać z nimi więcej czasu, a może nawet zarazić pasjami, ale nie bardzo wiedzą jak się za to zabrać? Być może czują się mało wartościowi. Albo po prostu nie stać ich na wspólną jazdę konną, a do prac artystycznych brakuje im chęci i smykałki...
(uśmiech) Dziękuję za taki komplement. Ze szczyptą pokory przyznaję jednak, że prawda jest nieco inna. Bo tak jak wszyscy, my też mamy swoje wady i słabości, z którymi musimy codziennie walczyć. Ideały – jak doskonale wiemy – nie istnieją.
Uważam, że priorytetowym zadaniem babki i dziadka jest dbanie o stan ducha i ciała. Chodzi o to, by móc jak najdłużej dobrze funkcjonować fizycznie: chodzić, mówić i wspierać bliskich. Jednak wszystkie te działania wiążą się z – rosnącymi wraz z wiekiem - ograniczeniami. Starajmy się więc nie zaniedbywać spacerów czy innych ruchowych zajęć. Stan ciała i stan ducha to naczynia połączone. Ale nawet gdy – czy to ze względu na wiek czy chorobę – jesteśmy przywiązani do łóżka, w dalszym ciągu możemy być pomocą i duchowym wsparciem dla dzieci czy wnuków. Historia zna osoby sparaliżowane czy niewidzące, które mimo ułomności, swoją postawą duchową oddziaływały pozytywnie na otoczenie.
Co więcej, myślę, że stan ducha jest jeszcze bardziej istotny dla naszych bliskich, niż nasze możliwości fizyczne. Łatwo popaść przecież w narzekanie, krytykowanie, chroniczną depresję, smutek czy zobojętnienie. Łatwo też zostać ponurym niewolnikiem małego (albo dużego!) ekranu, a czasem też - kieliszka. Brońmy się przed tym! W „Elementarzu dla dziadków” podpowiadam jak to robić. Choć sprawa nie zawsze jest prosta, walczmy i nie poddawajmy się. Tym bardziej, że na końcu czeka bezcenna nagroda. Bo cóż może być piękniejszego od trwania w szczęśliwej symbiozie trzech czy czterech pokoleń?
***
Korzystając z okazji pragnę podziękować wydawnictwu Rosikon Press za publikację moich trzech Elementarzy. A za objęcie ich patronatem medialnym, serdecznie dziękuję portalowi Aleteia.pl