Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wypadek Karola Wojtyły
Był 29 lutego 1944 r. Karol Wojtyła, student drugiego roku w tajnym seminarium duchownym na Wydziale Teologicznym wracał po podwójnej, dziennej i nocnej zmianie, z fabryki Solvay. Szedł tuż przy krawężniku, niedaleko pętli tramwajowej „trójki”.
Był zmęczony i nie zauważył ciężarowego niemieckiego samochodu. Doszło do wypadku, auto zahaczyło go błotnikiem, a kierowca nie zauważył sytuacji i pojechał dalej.
Świadkiem zdarzenia była pani Józefa Florek, która w tym czasie jechała tramwajem. Najpierw wydawało się jej, że huk, który słyszy, wywołało coś, co spadło z jadącej ciężarówki. Ale nie była pewna.
Wysiadła z wagonu i podeszła do miejsca zdarzenia. Było wczesne popołudnie w Krakowie, około godziny 15.00. Na ulicy między Borkiem Fałęckim a Matecznego zobaczyła leżącego młodego mężczyznę, ubranego w strój robotnika i w drewniaki. Nie ruszał się, nie dawał oznak życia.
Pani Józefa stanęła bezradna i jedyne co przyszło jej do głowy, to stanąć między leżącym a pędzącymi po jezdni autami. Stała i osłaniała go własnym ciałem. Nie wiedziała ani kim jest, ani co tak naprawdę się stało.
Niemiec pomógł przyszłemu papieżowi
Po niedługim czasie na ulicy zatrzymał się inny, niemiecki samochód, tym razem osobowy. Przestraszyła się, bo wysiadł z niego oficer w mundurze. Rozkazał jej przynieść z rowu wody z topiącego się śniegu. Przyniosła wodę pomieszaną z błotem i próbowali zwilżać usta leżącego i chłodzić mu głowę.
Po chwili oficer stwierdził, że potrącony żyje. Zatrzymał ciężarówkę, która wiozła drewno i rozkazał kierowcy zawiezienie poszkodowanego do szpitala przy ul. Kopernika.
Rzeczywiście, w księdze przyjęć Kliniki Chirurgicznej pod datą 29 lutego 1944 r. zanotowano przyjęcie pacjenta. „Wojtyła Karol ur. 1920 zamieszkały w Krakowie ul. Tyniecka 40”. I choć w notatce wkradł się błąd w adresie, pozostałe dane są prawdziwe. Pani Józefa Florek i nieznany z nazwiska niemiecki oficer uratowali przyszłego papieża.
Zapisano również, że pacjent doznał „Vulnea lacer capitis. Commotio cerebri”, czyli rany głowy i wstrząśnienia mózgu.
Chory spędził w szpitalu niecałe dwa tygodnie, wypis został odnotowany 12 marca 1944 r. Po wypadku Karol Wojtyła powracał do zdrowia w domu rodziny Szkockich, swoich dobrych przyjaciół. Pani Józefa zachowała listy, w których Wojtyłą dziękował jej za uratowanie mu życia.
Wspomnienie kolegi z Solvayu
Wiele lat później, już w czasie, gdy Karol Wojtyła był arcybiskupem w Krakowie, pan Franciszek Wójcik, kolega z pracy w Solvayu, dopowiedział kilka szczegółów z czasu wypadku. Pisał tak:
Spełniałem te same funkcje w Solvayu co ks. Arcybiskup, tylko na innej zmianie. Często zastępowaliśmy się nawzajem i kilka dniówek robił jeden, a potem odrabiał drugi. Ja w międzyczasie pomagałem pracując w domu, a on potrzebował ten czas na naukę.
W szpitalu byłem, odwiedziłem go, kiedy leżał na skutek wypadku. Z pracy szedł i koło Matecznego trąciło go auto. Po szpitalu wrócił do pracy. Jedzenie było mizerne, miał tylko zawinięte suche kromki chleba. Potem się nie krępował, z kuchni przynosił kawę i tym żył.
Kotłownia w tym czasie podlegała majstrowi Czai. Pamiętam do dziś, że jestem winien ks. Arcybiskupowi jedną dniówkę, którą on przepracował za mnie...