Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Brama więzienia zatrzasnęła się za mną
W 2003 roku miałem bardzo poważne problemy z prawem. Skończyło się to tym, że trafiłem do miejsca odosobnienia na kilka lat.
Kiedy brama więzienia na ulicy Rakowieckiej zatrzasnęła się za mną, poprosiłem w myślach, aby Bóg mi pomógł i wiedziałem, że moje życie zmieni się od dzisiaj na dobre. Co ciekawe, nie było we mnie lęku, strachu. Myślałem tylko o rodzinie i co z nimi teraz będzie.
Pierwsza zmiana w więzieniu
Gdy wszedłem do więzienia, podszedł do mnie strażnik i zapytał, czy będę mieszkał w pomieszczeniu z palącymi, czy nie. Byłem wtedy nałogowym palaczem, a mimo to odpowiedziałem, że nie palę!
Dziś mija 20 lat od tej chwili. Podjąłem taką decyzję w miejscu, gdzie inni zaczynają palić, nawet gdy wcześniej nie mieli w ustach papierosa!
Więzienie stało się miejscem rozwoju
Trafiłem na konkretnych facetów i nie byli to panowie, którzy trafili za kratki na chwilę za kradzież lizaków. To właśnie ich zapytałem, kiedy w więzieniu jest msza święta.
Dostałem odpowiedzi na swoje pytania i nikt nie szydził ze mnie, że „jak trwoga to do Boga”, czy coś w tym stylu. Chociaż i tak by mi to nie przeszkadzało! Byłem naprawdę mocny i pewny siebie.
Poszedłem wtedy na mszę i do spowiedzi i czułem każdego dnia działanie Boga. Nigdy nie czułem się więźniem, wręcz przeciwnie wiedziałem, że to jest mój czas i rozwijałem się duchowo, sportowo i w innych dziedzinach. Nigdy nie brałem tu narkotyków, ani nie miałem myśli samobójczych – a z tym jest różnie w takim miejscu.
Dziękuję za ten czas!
Miałem nadzieję, że wyrok skończy się szybciej, ale Bóg miał dla mnie inny plan. Zaufałem Mu i niczego nie żałuję. Kiedyś, już po wyjściu z więzienia, na treningu w klubie trener zapytał mnie: „szkoda tych lat, co?” A ja do niego: „ale o czym ty mówisz? Ja dziękuję za ten czas, bo dzisiaj jestem bardzo wierzącym człowiekiem, mocno stąpającym po ziemi facetem, mam firmę, która dobrze się zapowiada, drogie sportowe auto (chociaż to nie jest wcale takie ważne)”.
Proszę Boga o trudne sytuacje
Po wyjściu z więzienia zacząłem działać i szybko się dostosowałem do panujących nowych warunków.
Czekała na mnie wspaniała żona i syn, szybko na świat przyszła córka.
Były jeszcze różne sytuacje: wspaniałe i te trudne, ale ja proszę Boga o trudne sytuacje, ponieważ odkryłem, że jak mam w życiu źle, to paradoksalnie idzie mi dobrze, a jak mam dobrze – idzie mi źle. Jeśli ktoś dobrze zrozumie to, co napisałem, to będzie miał wspaniałe życie! Ja zrozumiałem to dzięki modlitwie i wierze. Kiedyś polegałem tylko na sobie i swojej sile fizycznej, którą posiadam do dzisiaj, bo dużo trenuję, ale dziś ufam wierze!
Moja historia to tak naprawdę temat na książkę, którą chcę napisać dla ludzi pogubionych jak ja kiedyś. Chciałbym im powiedzieć, aby nigdy się nie poddawali, bo jeśli Bóg z nami, któż przeciw nam!
Każdego dnia wstaje o 5 rano i dzień zaczynam od modlitwy, przy kawce, kiedy rodzinka jeszcze śpi i nie robię tego za karę czy z przymusu! Nic z tych rzeczy! Jestem głodnym wiary i walczę ze swoimi słabościami. Najtrudniejszym przeciwnikiem dla nas jesteśmy my sami.
Amen!
Obudzony Katolik
Tytuł, lead, śródtytuły i podkreślenia pochodzą od redakcji Aletei.