separateurCreated with Sketch.

Co nasz ślubny prezent – namiot, mówi nam o obecności Boga?

Zakochana para siedzi przed namiotem
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
To nie jest raczej normalne przywiązywać się do namiotu. A już tym bardziej traktować go osobowo i nadawać mu ludzkie cechy. Ale nasuwa mi się pewna myśl w związku z tym.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W prezencie ślubnym od naszych przyjaciół harcerzy dostaliśmy namiot. Jako że sami wtedy byliśmy czynnymi harcerzami, taki prezent zaskoczył nas w pierwszej chwili, ale w lot zrozumieliśmy, że to przecież takie normalne dostać namiot na ślub. Po wszystkim, gdy przyszło zastanawiać się, że przydałaby się może jakaś podróż poślubna, zdecydowaliśmy się sprawdzić nasz prezent. Niestety nie mogliśmy sobie pozwolić na dłuższy wyjazd, mieliśmy do dyspozycji tylko weekend. Padło na pole namiotowe nad jeziorem oddalonym od nas o parędziesiąt kilometrów na Słowacji. Nowy namiot, śpiwory, dmuchany materac, prowiant i nowożeńcy... Przy pięknej pogodzie spędziliśmy miłe chwile, krótkie co prawda, ale zapadające w pamięć. W końcu była to podróż poślubna...

Po 13 latach, gdy nasza najmniejsza jednostka społeczna już nie jest taka najmniejsza, po wizycie na strychu, gdzie znalazłem ten sam dobrze nam znany namiot, postanowiliśmy odbyć podróż sentymentalną. Spakować namiot, śpiwory, materace, zabrać prowiant, wsiąść do samochodu i pojechać nad to samo jezioro, pod ten sam namiot. Z tą jedną subtelną różnicą zauważalną w liczbie osób śpiących w 3-miejscowym namiocie.

Otóż w namiocie zakwaterować miało się 5 osób i pies. I w sumie nie było tak źle, aczkolwiek do najbardziej wyspanych ta noc nie należała. Dodatkową atrakcją była obserwacja spadających gwiazd, kiedy leżeliśmy na kocu i słyszeliśmy obok szum jeziora. Można powiedzieć, że wycieczka sentymentalna była bardzo udana.

Namiot Pana Boga

A namiot? Cóż, namiot wytrzymał naszą szóstkę, leżącą jak śledzie w puszce jeden obok drugiego, napierającą na wszystkie cztery ściany. Zielony namiot, który był z nami podczas naszego pierwszego wspólnego małżeńskiego wyjazdu. Wysłużony już trochę, z powymienianymi rurkami, gdzieniegdzie już rozerwany, ale ciągle ten sam nasz namiot. Ten namiot to taki jakby świadek naszego małżeństwa. Widział, jak rozpoczynamy naszą drogę, jak nią kroczymy. Kiedyś mieścił tylko nas dwoje, teraz musi pomieścić pięcioro plus psa. Mimo że jest już przyciasny i wygodniej byłoby zmienić go na większy.            

To nie jest raczej normalne przywiązywać się do namiotu. A już tym bardziej traktować go osobowo i nadawać mu ludzkie cechy. Ale nasuwa mi się w związku z tym pewna myśl. Na naszym ślubie był obecny również Pan Bóg. On był świadkiem naszego sakramentalnego połączenia. On był z nami od samego początku, był podczas podróży poślubnej, podczas naszych kłótni, romantycznych wieczorów, wspólnych wyjść w góry, nerwów, gdy rodziły się dzieci. Był z nami, gdy było nas dwoje i jest z nami, gdy jest nas piątka plus pies.

Nie chcemy innego. On jest nasz. On jest z nami. Wiadomo, Pan Bóg to nie namiot. Ale warto szukać Pana Boga w naszym świecie. W codziennych przedmiotach i sytuacjach. Bo nasz ziemski świat to przecież odzwierciedlenie świata niebieskiego. Jeśli takie porównanie sprawia, że pomyślimy o Panu Bogu troszkę częściej niż zazwyczaj, a do tego zdamy sobie sprawę z roli, jaką On odgrywa w naszym życiu, to myślę, że warto.