Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W świecie pełnym prób i trudności są też chwile, które przynoszą nam światło, bo są świadectwem niezachwianej siły ludzkiego ducha, ale przede wszystkim cudownej mocy wiary. Jedną z takich historii jest historia młodej matki Lindsey.
Lindsey Gritton dowiedziała się, że jest nieuleczalnie chora, kiedy była w szóstym miesiącu drugiej ciąży. Jak napisał portal GodUpdates, lekarze zdiagnozowali u niej raka piersi w czwartym stadium. To całkowicie nią wstrząsnęło.
Właśnie w momencie, gdy powinna się cieszyć i przygotowywać do przyjęcia nowego życia, otrzymała wiadomość, która wywróciła jej życie do góry nogami. Mimo mało pozytywnych prognoz postanowiła zdać się na Boga i zawalczyć z tą podstępną chorobą.
Loading
Ciężka walka
Tydzień po otrzymaniu diagnozy została przez lekarzy nakłoniona do porodu, aby mogła rozpocząć proces leczenia i terapii. Choć przedwcześnie, to urodziła zdrową córkę, którą wraz z mężem nazwała Savannah Grace.
Lekarze powiedzieli jej, że praktycznie nie ma szans na wyzdrowienie i przeżycie i powinna zacząć żegnać się z rodziną. Lindsey natomiast kurczowo lgnęła do Boga i prosiła Go o dokonanie niemożliwego.
W tym czasie oprócz walki o przetrwanie skupiła się na tworzeniu trwałych wspomnień dla swojej rodziny. Chciała stworzyć jak najwięcej wspomnień dla ich starszej córki Saylor i swojego męża Spencera.
„Chciałam wykorzystać każdą sekundę i chłonąć każdą chwilę. Zrobiłam album, pisałam listy do moich dziewczynek, nagrywałam filmy. Próbowałam zrobić wszystko, co mogłam” - powiedziała.
Wszystko zawdzięcza Bogu
Ciężka i wyczerpująca chemioterapia spowodowała, że Lindsey zaczęła tracić włosy, ale jej wola i wiara nie zachwiały się. Jak wspomina, wiara w Boga była jej najsilniejszym lekarstwem i wielkim cudem.
Podczas każdej wizyty kontrolnej modliła się, aby otrzymać lepsze wieści niż poprzednio. I rzeczywiście tak się stało. Lekarze nie mówili już o najgorszych rokowaniach a guzy zaczęły się zmniejszać.
„Wiedziałam, że to dobry znak, ale nie wiedziałam, w jakim stopniu mój stan zdrowia się poprawi. Pod koniec chemioterapii byłam wdzięczna i podekscytowana faktem, że wszystkie guzy zniknęły. Lekarze podczas badania nie stwierdzili niczego więcej. Nikt nie mógł w to uwierzyć. To było naprawdę szalone!”
W jednym ze swoich postów na Instagramie Lindsay napisała, że wszystko, co ją spotkało, zawdzięcza Bogu.