separateurCreated with Sketch.

„Jeśli trzeba oddać życie, nie będzie się wahał”. Wspomnienia o franciszkańskich męczennikach

Bł. Michał Tomaszek i bł. Zbigniew Strzałkowski

Bł. Michał Tomaszek i bł. Zbigniew Strzałkowski

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Dybińska - 18.08.24
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Trzydzieści trzy lata temu, 10 sierpnia rozpoczęły się VI Światowe Dni Młodzieży w Częstochowie. W czasie spotkania papieża Jana Pawła II z młodzieżą, właśnie 10 sierpnia do Polski przyszła wiadomość o śmierci dwóch młodych franciszkanów – polskich misjonarzy w Pariacoto, małym miasteczku w peruwiańskich Andach. O. Zbigniew Strzałkowski i O. Michał Tomaszek zostali zamordowani strzałem w tył głowy przez komunistyczną organizację terrorystyczną Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak). Młodzi misjonarze zginęli śmiercią męczeńską w dniu 9 sierpnia 1991 roku.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ostatnie spotkanie braci Strzałkowskich

Bogdan Strzałkowski, najstarszy brat bł. o. Zbigniewa, doskonale pamięta dzień sprzed prawie trzydziestu sześciu lat, kiedy młody zakonnik wylatywał na misje. „Odwoziliśmy go na lotnisko do Warszawy. Jeszcze noc spędziliśmy u franciszkanów. Pamiętam, że tamtego dnia była fatalna pogoda. Padał deszcz, był strasznie silny wiatr, na drogę leciały drzewa. Pamiętam, jak startował samolot. Aż nieprzyjemnie było na to patrzeć, we wszystkie strony nim rzucało…” – wspomina.    

Po latach okazało się, że było to ostatnie spotkanie braci. Dziś, w trzydziestą trzecią rocznicę ich zabójstwa, Bogdan Strzałkowski mówi, że wiele czasu musiało minąć, by pogodził się ze śmiercią brata. „Nie wiem ile, ale to trwało dosyć długo. Kiedy przychodzą takie momenty jak dziś – 9 sierpnia, siadam, biorę książkę, coś sobie przypominam, ale wiem, że to już się nie wróci... Nie było też żadnego pożegnania przed jego wyjazdem na misje, bo Zbyszek wpadł w ostatniej chwili do kościoła na mszę świętą” – wspomina Bogdan Strzałkowski. „On zawsze był zajęty. Przyjechał pierwszym autobusem, który uruchomili do Zawady, ledwo zdążył dojechać” – mówi z uśmiechem. 

O. Michał Tomaszek gotowy oddać życie

Inaczej, choć też nie obyło się bez przygód, wyglądało pożegnanie o. Michała Tomaszka. „Pojechałem po niego do Pieńska, z Urszulą i szwagrem. Podczas mszy świętej pożegnalnej Michał  powiedział, że jeśli trzeba będzie oddać życie, to nie będzie się wahał” – wspomina Marek Tomaszek. 

Brat bł. o. Michała mówi, że w tamtym czasie jeździł jeszcze Warszawą 224. „Jak Michał zaczął pakować te wszystkie rzeczy, książki, to auto nie dało rady i siadło (śmiech). Siostrę i szwagra posłałem na pociąg, a Michałowi powiedziałem, że jak chce to niech siada do samochodu po lewej stronie i jedziemy do domu. Jeśli nie – zostawiamy auto i wracamy do domu pociągiem. Michał miesiąc wcześniej zdał prawo jazdy” – wspomina. „Przyjechaliśmy do domu, Michał całą drogę prowadził samochód” – uśmiecha się Marek Tomaszek. 

Franciszkanie robili swoje

Misje w Pariacoto tworzyli trzej polscy misjonarze: Jarosław Wysoczański, Zbigniew Strzałkowski i Michał Tomaszek. O. Zbigniew, o którym tamtejsi zwykli mawiać „nasz doktorek”, mimo że nie miał medycznego wykształcenia, szczególną troską otaczał ludzi chorych. O. Michał natomiast organizował różne wyjazdy dla dzieci i młodzieży. Ojcowie kiedy przybyli do Peru, od razu zaczęli prężnie działać. Zbudowali m.in. instalację wodną i kanalizacyjną. Z oddaniem służyli tym, do których zostali posłani. 

Skrajnie lewicowa peruwiańska organizacja Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak) uznawała pracę i posługę ojców za „szkodliwą dla rewolucji”. O. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek, mimo wcześniejszych gróźb, nie zdecydowali się wyjechać z Pariacoto. Mogli też wrócić kiedy sytuacja się uspokoi. Młodzi franciszkanie nie opuścili misji i robili swoje. W dniu 9 sierpnia 1991 roku, po mszy św., terroryści uprowadzili zakonników i związanych wywieźli w okolice cmentarza. Polscy franciszkanie zginęli od strzałów w głowy, o. Zbigniew dostał też strzał w plecy. Na plecach Zbigniewa terroryści zostawili karton z napisem: „Tak kończą lizusy imperializmu”.     

„Bogu dzięki, że nie cierpieli”

„W tym dniu kosiliśmy zboże. Była przy tym Urszula, mamusia, ja i dzieci Urszuli: Jacek i Szymek. Była godzina może 17:40, a na pewno było przed 18.00, bo już było po Teleekspresie. Przyszedł do nas na pole brat mamusi – mój chrzestny, zawołał mnie z odległości ok. 100 metrów i powiedział mi, co się stało. Zostawiłem go na polu, żeby zajął się mamusią, Urszulą i dziećmi, a sam pojechałem do Rychwałdu” – wspomina dzień, w którym dowiedział się o śmierci brata bliźniaka, Marek Tomaszek.  

I dodaje: „Jeszcze o. Grzegorz Sroka przyjechał, by potwierdzić to, co franciszkanie wiedzieli na ten temat. Kiedy się potwierdziło, wziąłem ze sobą do domu pielęgniarki, ponieważ zdawałem sobie sprawę z tego, co się może stać z mamusią, siostrą i dziećmi. Cały czas nie dowierzałem temu, co usłyszałem. Miałem nadzieję, że nie jest to prawda” – wspomina. „Za dwie godziny z Krakowa przyjechało trzech franciszkanów, którzy potwierdzili, że nasi chłopacy nie żyją” – mówi Marek Tomaszek. 

„Pierwsze pytanie mamusi brzmiało: Czy cierpieli? W odpowiedzi na to, że dostali strzał w tył głowy, mamusia odpowiedziała: «Bogu dzięki, że nie cierpieli»”. 

„Przyjechali do nas franciszkanie” – wspomina Bogdan Strzałkowski. „Jak przyjeżdża trzech franciszkanów w południe, w sobotę, to znaczy, że coś się stało. Powiedzieli, że prawdopodobnie Zbyszek nie żyje. Prawdopodobnie – chociaż dobrze wiedzieli, jak jest prawda. My – mężczyźni, jakoś żeśmy tę wiadomość przeżyli, ale mamusia do końca życia ciężko to przeżywała. Przyjeżdżali do nas ojcowie, mówili do mamusi, że mamy świętego, na co mamusia odpowiadała: «w porządku, święty, ale Zbyszka nie ma»” – mówi brat bł. o. Zbigniewa Strzałkowskiego. 

O. Zbigniew i o. Michał

O. Zbigniew Strzałkowski urodził się 3 lipca 1958 roku. Mieszkał z rodzicami i braćmi w Zawadzie, niedaleko Tarnowa. W 1979 roku wstąpił do nowicjatu franciszkanów. W czasie nauki w seminarium brał udział m.in. w zakładaniu Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA). W dniu 7 czerwca 1986 roku przyjął sakrament święceń kapłańskich. Przez dwa lata był wychowawcą i wicedyrektorem Niższego Seminarium Duchownego Franciszkanów w Legnicy. W dniu 30 listopada 1988 roku wyjechał na misje do Pariacoto.     

O. Michał Tomaszek urodził się 23 września 1960 roku, w Łękawicy, koło Żywca. W 1980 roku wstąpił do nowicjatu. W czasie nauki w Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie był bardzo zaangażowany w pracę z dziećmi specjalnej troski. Święcenia kapłańskie przyjął w dniu 23 maja 1987 roku. Przez dwa lata posługiwał jako duszpasterz w Pieńsku, niedaleko Zgorzelca. W lipcu 1989 roku rozpoczął posługę na misji w Pariacoto. 

Beatyfikacja o. Zbigniewa Strzałkowskiego i o. Michała Tomaszka oraz ks. Dordiego, którego również zamordowali terroryści z ugrupowania Sendero Luminoso, odbyła się w dniu 5 grudnia 2015 roku w Chimbote.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.