separateurCreated with Sketch.

Pokora, podejście szóste [notatki do Reguły Św. Benedykta]

notatki do Reguły Św. Benedykta
Paweł Milcarek - 04.10.24
Prawdziwa trudność polega nie na niskiej wartości rzeczy i ról, które nam zaoferowano, lecz na tym, iż czujemy się zdezorientowani: czy to naprawdę nasze miejsce, nasze zadanie?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Szósty stopień pokory polega na tym, że mnich zadawala się wszystkim najnędzniejszym i ostatnim i uważa się za niezdatnego robotnika i niegodnego wszelkich zajęć, które mu zlecają, mówiąc z prorokiem: Zostałem unicestwiony i nie wiem niczego, jestem wobec Ciebie jak bydlę juczne i jestem zawsze z Tobą.

Rozdział 7, 49-50*

Cnota sprzeczna z mentalnością naszego świata

Im dalej idziemy w „stopnie pokory”, tym mocniejsze jest wrażenie, że jest to cnota głęboko sprzeczna z mentalnością naszego świata. Już nawet nie chodzi o ten pogański, w którym pokora byłaby (i jest) czymś sprzecznym z jego wyobrażeniem o honorze (to się zresztą odzywa i dziś, tam gdzie się próbuje kultywować szlachetność – zwykle tę bardziej pogańską niż chrześcijańską). Teraz chodzi o świat postchrześcijański, który żyje obsesją emancypacji: w takiej pokorze widzi on na każdym kroku formy zniewolenia, upodlenia, możliwego nadużycia etc.

Powinniśmy przyjmować te postchrześcijańskie zarzuty i podejrzenia ze spokojem. Są podszyte nieznajomością sprawy, chorobliwą fobią, dlatego nie trzeba się nimi przejmować. Niech jednak i one pomagają nam zachowywać miarę – bo przecież nikt nie powie, że chrześcijanie zawsze praktykują pokorę w sposób właściwy.

Powiedziano już, że pokora to sztuka odkrycia swego miejsca w całości. Ta „całość” (czy jest nią dom, czy klasztor, czy państwo, czy świat, czy Kościół etc.) zawsze ma granice, a w tych granicach – swoje niedostatki, braki, pomyłki. Zawsze w tej „całości” trafimy na rzeczy „tanie i ostatnie”, na zajęcia wyglądające jak „cokolwiek”, a nie jak wielka misja; w końcu i na to, że ktoś nas potraktuje jako „kogokolwiek”, jeśli nie jako „byle kogo”.

Trudność polega tu na pewno na tym, że przykro jest dostać byle co i być traktowanym jak byle kto. Ale trudność prawdziwa – co rzadko widzimy jasno – polega nie na niskiej wartości rzeczy i ról, które nam nagle zaoferowano, lecz na tym, iż czujemy się zdezorientowani: czy to naprawdę nasze miejsce, nasza rola, nasze zadanie? Dolegliwe jest poczucie, że „coś tu nie gra”. I może tym „czymś”, co „nie gra”, jestem ja sam?

Bóg sam wystarczy

„Szósty stopień” pokory to umiejętność pozytywnego przyjęcia tej głębszej trudności – a więc nie samej przykrości otrzymywania byle jakich rzeczy i niskich ocen, lecz i niepewności, kim jestem.

Idziemy ku temu, by po wszystkim, co tutaj znosimy, powiedzieć Bogu z całą szczerością, a bez wyrzutu i goryczy: nie wiem, dlaczego mam nosić ubrania nie na moją miarę i czapki, przez które mnie wyśmiewają. Stoję przed Tobą jak baran czy wół, w miejscu, w którym płynie moje życie chciane przez Ciebie – i wiem jedno: że jeśli zechcesz, „zawsze będę z Tobą”. Jeśli zechcesz – a przecież zechcesz.

W życiu każdego z nas jest mnóstwo powodów większych i mniejszych, by rzeczywiście przyjąć trudy jako pokutę za nasze nadużycia, pokutę dającą też poprawę. To już wystarczy, by praktykować „szósty stopień pokory”. Jednak ma on w sobie coś jeszcze głębiej lub wyżej: ma w sobie teologię uszytą z „Bóg sam wystarczy” i „nie mamy tutaj trwałego mieszkania”.

* Fragment "Reguły" św. Benedykta w tłumaczeniu o. Bernarda Turowicza OSB opublikowany w serii Źródła Monastyczne pt. "Reguła Mistrza. Reguła św. Benedykta"

Prosta Droga