Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Bezdomny alkoholik, któremu nie ma sensu pomagać, bo i tak wszystko wyda na wódkę - to popularny stereotyp. Otwierany właśnie w Poznaniu dom dla bezdomnych kobiet obala go. Ofiary przemocy domowej, emerytki, kobiety pracujące, których nie stać na wynajem własnego kąta - to dla nich tworzony jest nowy Dom. A funkcjonujące od kilku lat Domy Świętego Łazarza dla mężczyzn pokazują, że można wyciągnąć ludzi z kryzysu bezdomności. Trzeba to jednak robić odpowiedzialnie.
Aleteia: Fundacja DOBRO SIĘ NIESIE razem ze Stowarzyszeniem ZIARNO DOBRA zakłada właśnie w Poznaniu Dom dla Kobiet. Jaki pomysł mają Państwo na to przedsięwzięcie?
Maciej Białka: Małgosia Skała ze stowarzyszenia ZIARNO DOBRA zajmuje się kobietami w kryzysie bezdomności. I to doświadczenie jej pracy z kobietami oraz nasze doświadczenie prowadzenia Domów dla Mężczyzn daje gwarancję, że Dom dla Kobiet może dobrze funkcjonować.
W Domu dla Kobiet będą prowadzone zajęcia, których nie ma w domach męskich. Będzie dochodziła pani terapeutka, może psychiatra, w zależności na co będzie nas stać. Jeżeli chodzi o specjalistów, będziemy bazować tylko na kobietach. Dlatego, że te panie są bardzo zranione, często wykorzystane przez mężczyzn.
Mamy już dziesięć pań, w tym kilka emerytek. One będą się uzupełniać, jedne będą pracowały a drugie przygotowywały posiłki. Paniom emerytkom chcemy zagospodarować czas wolny, który jest w domu, przez różnego rodzaju zajęcia manualne. Może to co stworzą będzie można aukcyjnie sprzedawać, żeby wesprzeć finanse utrzymania domu, albo będziemy dawać to darczyńcom w prezencie. Teraz zbieramy fundusze.
Kogo częściej dotyka kryzys bezdomności mężczyzn czy kobiety?
Maciej Białka: Zdecydowanie mężczyzn. Gdy 6 lat temu zaczynałem pracę z osobami bezdomnymi, to odsetek pań, które widziałem na ulicy, w jadłodajni, w schroniskach czy w ogrzewalni, był znacznie mniejszy niż teraz. Myślę, że jakbym miał to procentowo powiedzieć, to 6 lat temu było o 30% mniej kobiet niż dzisiaj.
Z czego wynika ten wzrost bezdomności kobiet? U mężczyzn bardzo często są to nałogi. Czy w przypadku kobiet również?
Maciej Białka: W moim przekonaniu u kobiet jest więcej przyczyn bezdomności, m.in. przemoc domowa, wykorzystywanie seksualne, ucieczka przed chorymi, czy trudnymi związkami. Odchodzą i zazwyczaj lądują w schronisku, albo na ulicy, jeśli brakuje miejsca. Jest taka pani, która chodzi do pracy z pustostanu w miesiącach letnich (od maja do końca września), natomiast w miesiącach zimowych (od października do kwietnia) z ogrzewalni. W pustostanie ma cały dobytek, a do ogrzewalni chodzi tylko na noclegi. Chodzi do pracy, zarabia, próbuje spłacić swoje długi, żeby wyjść na prostą. Inna pani cały rok mieszka w namiocie i również chodzi do pracy.
Trzeba panie wspomóc, bo nie mogą być w schronisku z różnych przyczyn, ale głównie chodzi o rejonizację. Za pobyt osoby bezdomnej w schronisku płaci gmina ostatniego stałego zameldowania. Jeżeli ma swoje schronisko, to nie chce płacić gdzie indziej, tylko zaprasza do swojego schroniska. A praca jest tu, nie na drugim końcu Polski.
Bezdomność to nie jest tylko brak domu, to często brak nadziei na zmianę, czy utrata godności człowieka. Od kilku lat prowadzicie Domy dla Mężczyzn. Jak zmieniają się ludzie, którzy trafiają do Domu Świętego Łazarza?
Maciej Białka: Myślę, że to trzeba podzielić na etapy. Pierwszym jest zadomowienie się. Często jest tak, że osoby, które do nas trafiają po terapii, potrzebują dwóch - trzech miesięcy, by zaakceptować sposób funkcjonowania. To widać w relacjach, między samymi podopiecznymi oraz w relacji między kierownikiem Domu a podopiecznym. Ta budowana relacja skłania do przemiany myślenia, do pracy nad sobą. Relacje między mieszkańcami, którzy na co dzień ze sobą przebywają, czasami robią wspólne obiady, wspólnie spędzają czas, owocuje tym, że widać szukanie perspektyw na przyszłość. Nagle okazuje się, że Dom Świętego Łazarza nie musi być metą, nie musi być ostatnim punktem w ich życiu. Mieliśmy podopiecznego, który po dwóch, trzech miesiącach już się wyprowadził, mówiąc, że się usamodzielnia. Natomiast mamy też osoby, które do końca życia pewnie będą u nas. Więc to zależy od osoby, jak długo była na ulicy, jakie spustoszenie w jej myśleniu, w jej osobowości zrobiło uzależnienie.
Jak to się stało, że zajął się Pan pomocą osobom bezdomnym?
Maciej Białka: Adrian Pakuła, który w Fundacji Pro Publico zajmował się osobami bezdomnymi, wiedząc że skończyłem resocjalizację, zaproponował mi pracę, gdyż odchodził z tej Fundacji. Wtedy mój pierwszy projekt to było „Jedno okienko dla najuboższych”, czyli udzielałem informacji gdzie, co, jak, kiedy może załatwić osoba bezdomna. Na tych konsultacjach szybko okazywało się, że osoby bezdomne wiedzą gdzie mogą się umyć, dostać rzeczy, wyprać je, gdzie mogą coś zjeść, przespać się. Ale co dalej? Trzeba było wymyślić miejsce, gdzie taką osobę skierować. I tak 6 lat temu powstał pierwszy Dom Świętego Łazarza, w którym było 9 miejsc. Dzisiaj mamy 41 miejsc w czterech Domach, więc myślę, że to działa.
Czy to, że jest pan raperem, DJ-em, wodzirejem jakoś pomogło w dotarciu do ludzi?
Maciej Białka: Pomogło o tyle, że jestem bardziej otwartym człowiekiem, bardziej towarzyskim. Jednocześnie jestem osobą bardzo wymagającą, dla której regulamin to świętość. Mając 41 podopiecznych w czterech Domach muszę od każdej osoby wymagać tego samego, czyli np. trzeźwości, utrzymania higieny osobistej, legalnej pracy zarobkowej czy dbania o porządek w domu.
Mamy jedną czy dwie takie osoby, z którymi pracujemy na zasadzie niwelowania szkód. To znaczy po złamaniu abstynencji ponownie przyjęliśmy ją do domu. Ten pan ma ponad 60 lat, był na wielu terapiach i kolejna niczego nowego nie wniesie do jego życia. Natomiast lubi majsterkować i to wzmacnia jego postawę abstynencką, więc dajemy mu różne zadania. Znam przyczynę jego zapicia. Po wielu latach odważył się pojechać do domu rodzinnego do swojej córki. Chciał na Boże Narodzenie złożyć życzenia. Córka jak go zobaczyła trzasnęła drzwiami przed nosem. On nie wytrzymał i złamał abstynencję. Nie była to sytuacja zawiniona przez niego, chciał dobrze. Oczywiście mógł się powstrzymać i przyjechać od razu do nas do Domu, ale uczucie i emocje zagrały. A choroba alkoholowa jest chorobą uczuć i emocji.
Proces wychodzenia z bezdomności, tak jak Państwo piszą na stronie Fundacji, jest łatwiejszy przy zaufaniu, pojednaniu się ze sobą, z Bogiem i z ludźmi.
Maciej Białka: Dlatego mamy, dla chętnych, w naszych Domach co tydzień różaniec i krąg biblijny. Jeżeli ktoś potrzebuje, to możliwe są rozmowy z kapłanem czy spowiedź. Pomoc duchowa jest bardzo ważna. Zresztą sam program AA jest programem duchowym. Tam jest mowa o sile wyższej, ale większość z nas odnosi siłę wyższą do Boga. W Domach Świętego Łazarza są osoby, które wyspowiadały się po wielu latach, które są świadectwem dla innych, które otwarcie mówią o tym jak taka wspólna modlitwa im pomaga. W moim przekonaniu nie da się być osobą trzeźwą, jeżeli nie jest się pojednanym z Bogiem i ze sobą. Trzeba zaakceptować sytuację, w której się jest, zaakceptować przeszłość. To jest trudne, nad tym też pracujemy, ale bez Boga się nie da.
Państwa praca do łatwych nie należy, ale tak jak pisze Pan na stronie: „Miłosierdzie jest naszą pasją”.
Maciej Białka: Miłosierdzie trzeba pojmować w zdrowy sposób. Miłosierdziem czasami jest sytuacja, w której muszę podopiecznemu powiedzieć: „musisz się wyprowadzić”. Jeżeli nie będę wymagał od podopiecznych, to będę przyczyniał się do rozwoju ich nałogów. Jeżeli ktoś się pyta, jak pomóc bezdomnemu, to mówię: nie dawać jedzenia, nie dawać pieniędzy. Każdemu możemy pomóc, ale na tych zasadach, które proponujemy. Oni sami muszą doświadczyć tego, że coś sami zrobili, to buduje poczucie własnej wartości.
Rozmawiała Sylwia Jabs