Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Edukacja zdrowotna w formie, w jakiej proponuje ministerstwo, nie jest neutralnym projektem edukacyjnym, lecz narzędziem ideologicznym, które narusza prawa rodziców do wychowywania swoich dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami.
Ze szkodą dla młodych ludzi
Choć przedstawiciele ministerstwa zapewniają, że celem programu jest jedynie przekazywanie neutralnej wiedzy na temat zdrowia, w rzeczywistości zawiera on treści związane z seksualnością, które mogą być szkodliwe dla młodych ludzi.
Wprowadzenie takich tematów do szkół w sposób, który pomija wartości i moralność, niewątpliwie będzie miało wpływ na modelowanie postaw etycznych młodego pokolenia. Permisywne podejście do seksualności może prowadzić do jeszcze większego zamieszania w głowach, szczególnie w kwestiach związanych z tożsamością płciową. W dalszym ich życiu może to skutkować problemami w tworzeniu trwałych relacji uczuciowych, a po potem małżeńskich i rodzinnych. Jak słusznie zauważa Zbigniew Kaliszuk z Fundacji Grupa Proelio, „Mówiąc o seksualności, nie da się jedynie przekazywać wiedzy w oderwaniu od wartości”. Takie podejście wykracza poza edukację zdrowotną i staje się narzędziem demoralizacji, która nie powinna mieć miejsca w szkołach.
Potrzebna czujność i walka o prawa rodziców
Choć decyzja o uczynieniu edukacji zdrowotnej nieobowiązkową jest krokiem w dobrą stronę, nie możemy zapominać, że ministerstwo edukacji może ponownie spróbować narzucić ten przedmiot wbrew woli rodziców. Minister Nowacka zapowiedziała, że po roku od wprowadzenia nowego przedmiotu zostanie przeprowadzona ewaluacja, a po niej możliwa jest zmiana decyzji. To oznacza, że rząd może jeszcze raz spróbować wprowadzić obowiązkową edukację zdrowotną, kiedy presja społeczna osłabnie, szczególnie po wyborach prezydenckich.
W obliczu tych zagrożeń nie możemy pozwolić na dalsze manipulacje i wprowadzanie ideologicznych treści do polskich szkół. Edukacja zdrowotna w obecnym kształcie to projekt, który zagraża prawom rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami oraz może uformować pokolenie przekonane, że sfera życia intymnego nie jest regulowana żadnymi normami. Tymczasem są one wręcz niezbędne dla dobrego życia każdej osoby. Musimy być czujni i gotowi sprzeciwić się wszelkim próbom narzucenia tego przedmiotu jako obowiązkowego, zwłaszcza gdy ministerstwo będzie dążyło do tego wbrew woli obywateli. Koalicja na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS) już ostrzega, że rząd po wyborach prezydenckich może ponownie spróbować wprowadzić permisywną edukację seksualną w szkołach, tym razem jako obowiązkowy przedmiot.
Na wariackich papierach
W jednym z wywiadów minister Nowacka kwestionowała postawę protestujących rodziców, fałszując ich intencje i przypisując nieprawdziwe poglądy. Twierdziła, że protesty mają charakter polityczny oraz że protestujący nie chcą, by dzieci umiały bronić się przed złym dotykiem czy pornografią. Minister milczała natomiast na temat głównego powodu protestów – planowana edukacja seksualna w ramach edukacji zdrowotnej opiera się na radykalnie odmiennej wizji seksualności, której w większości nie akceptują polscy rodzice Przeciwnicy programu nie są przeciwko nauce obrony przed złym dotykiem – te kwestie były już uwzględnione w podstawie programowej wychowania do życia w rodzinie i mogły zostać rozwinięte bez zmiany podejścia do seksualności. Protesty, które odbyły się w wielu miastach, miały charakter oddolny i były inicjatywą rodziców, do których z czasem dołączyli politycy.
Należy także wspomnieć o bardziej pragmatycznych problemach tego na chybcika przygotowanego przedmiotu. Jeśli ma on wejść w życie już od września, trzeba zadać pewne pytania. Kto przygotuje podręczniki i jakiej będą one jakości? Kto będzie tego przedmiotu nauczał? Ile potrzeba czasu, by nauczyciele zostali przygotowani merytorycznie do przeprowadzenia kursu w ramach edukacji zdrowotnej? Czy pośpiech nie oznacza, że do szkół zostaną skierowani różnego rodzaju edukatorzy seksualni, którym pospiesznie zostanie udzielone prawo do nauczania?
W trosce o dobro dzieci i młodzieży, a także w obronie praw rodziców, konieczne jest, byśmy pozostali czujni i stanowczo sprzeciwiali się wszelkim próbom ideologizacji polskiego systemu edukacji. Nie możemy pozwolić, by szkoły stały się miejscem propagowania perwersyjnych treści, które odbiegają od wartości i zasad, na których opiera się życie rodzinne i dobre wychowanie.