Kard. Macharski wielokrotnie przywoływał słowa Klimka Bachledy: „Tam jest człowiek – mus iść, mus człowieka ratować”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kardynał Franciszek Macharski zmarł 2 sierpnia 2016 roku nad ranem. Miał 89 lat.
Nie został po nim wywiad-rzeka, w którym kompleksowo zaprezentowałby siebie i swoje spojrzenie na wszystkie istotne sprawy. Nie błyszczał na pierwszych stronach gazet. A jednak wszyscy znali jego i tę charakterystyczną szczupłą, wysoką sylwetkę.
Czytaj także:
Najdłuższy most w Małopolsce będzie nosił imię kard. Franciszka Macharskiego
„Nigdy nie mówi o sobie, a zwłaszcza o tym, czego dokonywał, służąc Kościołowi”. To słowa kard. Mariana Jaworskiego wypowiedziane niegdyś o kardynale. Sam Franciszek Macharski w dwudziestą piąta rocznicę przyjęcia sakry biskupiej wyznał w katedrze wawelskiej: „Jezus Chrystus…, który ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi… zechciał wziąć mnie na służbę u Siebie, w Kościele krakowskim”.
Wziął go z kupieckiej, inteligenckiej, krakowskiej rodziny, w której przyszedł na świat 20 maja 1927 roku. Spodziewano się raczej, że księdzem zostanie jego starszy brat, Władysław. Ale to Franciszek niedługo po śmierci ojca w rozmowie z mamą oznajmił: „Proszę na mnie nie liczyć, idę do seminarium”. Był rok 1945.
Wiedział, czym jest piękno
Wiele lat później artyście Stanisławowi Rodzińskiemu opowiadał, że w jego domu rodzinnym znajdowało się dużo dzieł sztuki, wśród nich pejzaż wybitnego młodopolskiego malarza, który w sposób szczególny kształtował jego wrażliwość, postrzeganie rzeczywistości i piękna jako takiego. Pod wpływem tego doznania zaczął traktować sztukę nie jako dodatek do życia, ale jako coś głęboko formującego jego tożsamość i osobowość.
Nie przeciwstawiał wiary, religii i sztuki, chociaż niektórzy tego się spodziewali. Znał znaczenie piękna. Jeszcze jako rektor seminarium szukał sposobu, aby poprawić estetykę parafialnych gablotek. A już gdy był gospodarzem przy Franciszkańskiej w Krakowie, wskazując szereg zabytkowych krzeseł pod ścianą, powiedział do prof. Pawła Taranczewskiego: „Popatrz. Pomalowali to nitrem! Ale ja tego nie widzę! Ja tego nie widzę!”.
Przyjaciel Jana Pawła II
Czas jego kierowania archidiecezją krakowską pokrywał się z pontyfikatem Jana Pawła II. Metropolitą krakowskim został 29 grudnia 1978 roku, bez wcześniejszego „stażu” jako biskup pomocniczy. Trafił tam prosto z funkcji rektora seminarium. Sakrę biskupią otrzymał z rąk Jana Pawła II 6 stycznia 1979, a już 30 czerwca tego samego roku został kardynałem.
Pomiędzy nim a Karolem Wojtyłą „zaiskrzyło” już w seminarium. Jan Paweł II jako biskup krakowski nazywał go „mężem stanu”, a jako papież wielokrotnie zabierał go ze sobą, gdy pielgrzymował do różnych krajów. Cenił jego roztropność, także w kwestiach politycznych.
Z kolei kard. Macharski nie tylko raz po raz cytował Jana Pawła II w kazaniach i na bieżąco informował diecezjan o działaniach Następcy św. Piotra z Polski, ale kontynuował i rozwijał jego dzieło w archidiecezji krakowskiej.
Drobny szczegół, który pokazuje ich wspólnotę myśli, odczuwania, przeżywania wiary – notatki kardynała niezwykle często zdobił motyw krzyża splecionego z literą M. Ten sam, który znają wszyscy z herbu papieża Polaka.
Czytaj także:
Kard. Macharski i Brat Albert. Nieoczywista duchowa przyjaźń
Siostra Faustyna, Brat Albert i… Klimek Bachleda
Być może kluczem do zrozumienia życiowej postawy kard. Macharskiego są dwie bardzo bliskie mu osoby, kanonizowane w czasie, gdy był arcybiskupem krakowskim – św. Faustyna Kowalska i św. Brat Albert Chmielowski.
Jako zawołanie biskupie wziął słowa znanej na całym świecie modlitwy „Jezu, ufam Tobie”. Na temat jego troski o biednych, wykluczonych, cierpiących, o jego działaniach na polu miłosierdzia i Miłosierdzia, o wkładzie w rozwój służby zdrowia, trosce o cierpiących, można by napisać osobną, grubą książkę. Od przejścia na emeryturę (w 2005 roku) mieszkał w sanktuarium Ecce Homo przy klasztorze sióstr albertynek na krakowskim Prądniku Czerwonym. Ci, którzy go znali, zdziwiliby się, gdyby zamieszkał gdzie indziej.
Jest jeszcze jedna postać, która fascynowała kard. Macharskiego. To Klimek Bachleda, pierwszy polski ratownik górski, który zginął tragicznie, idąc na ratunek człowiekowi w Tatrach. Wielokrotnie przywoływał jego słowa: „Tam jest człowiek – mus iść, mus człowieka ratować”. Zestawiał go z postawą Jana Pawła II, który, choć otarł się o śmierć, nie cofnął się w pracy nad ratowaniem człowieka.
Otwarty, wymagający, zaskakujący
Nie tylko ci, którzy próbowali przeprowadzić wywiad z kard. Macharskim, wiedzieli, że rozmowa z nim to nie czcze pogaduszki, że był on bardzo otwarty na rozmówcę, a równocześnie w specyficzny sposób wymagający.
Miał dystans do siebie i charakterystyczne poczucie humoru. Także w wystąpieniach publicznych nie dla wszystkich był łatwy w odbiorze. Kard. Stanisław Nagy zauważał, że język arcybiskupa krakowskiego był nieco hermetyczny, nie dla każdego zrozumiały.
Prof. Andrzej Zoll kiedyś przyznał, że kardynał jest osobowością nie zawsze łatwą w recepcji, zwłaszcza gdy nie zna się go nieco lepiej. Mówił: „Pozostawia swoim rozmówcom pewien obszar niedomówień, pole do własnych dociekań, interpretacji i przemyśleń”. Ktoś stwierdził, że to człowiek kameralny, który znalazł się na forum. Ktoś inny zauważył, że jest nieśmiały i szalenie delikatny.
Są jednak tacy, którzy z kard. Macharskim bez problemu znajdowali wspólny język i za nim przepadali. To dzieci. Były burmistrz Nowego Targu Marek Fryźlewicz na własne oczy widział, jak arcybiskup krakowski na czworakach bawi się z jego pociechami. A Jaś i Małgosia Balowie z Nowego Targu, u których nie raz był w domu, nie zawahali się wyznać: „My go bardzo kochamy”.
W blasku, nie w cieniu
Ci, którzy uczestniczyli we mszy świętej odprawianej przez kard. Franciszka Macharskiego, mówią o ogromnym skupieniu i wzruszeniu, z jakimi sprawował czynności liturgiczne. O. Leon Knabit, który wielokrotnie z nim koncelebrował, opowiadał: „Kardynał sprawiał wrażenie nieobecnego. Kiedy docieraliśmy do Przeistoczenia, ciarki biegały mi po plecach”.
W dniu sakry biskupiej kard. Macharski otrzymał dwa prezenty „od tego, który był następcą św. Stanisława, zanim stanął na miejscu Piotrowym”, czyli od Jana Pawła II. Pierwszym był krzyż pektoralny kard. Adama Sapiehy, drugim rękopis poematu „Stanisław”.
Ks. Andrzej Fryźlewicz, długoletni sekretarz kardynała, opowiada, że jedno z pierwszych pytań, jakie dziennikarze zadali w styczniu 1979 roku po przyjęciu święceń biskupich nowemu arcybiskupowi krakowskiemu brzmiało: „Jak ksiądz metropolita zamierza funkcjonować w cieniu swojego wielkiego poprzednika?”. Bezpośredni następca Karola Wojtyły odpowiedział: „Nie przewiduję działania w cieniu, zamierzam żyć i pracować w blasku mojego wielkiego poprzednika”.
Czytaj także:
Po nominacji abp Krajewski musiał przeprosić papieża!
Korzystałem z książki Huberta Wołącewicza „Kardynał Franciszek Macharski”, Wydawnictwo m 2014