Widzieliście kieryś reklamę z wysportowaną 86-letnią zakonnicą? Poznajcie historię siostry Madonny Buder.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
S. Madonna Buder jest żywym dowodem na to, że mając 88 lat, można wszystko. Wystarczy jedynie mocno chcieć i konsekwentnie dążyć do celu.
Boski trener
Czego jak czego, ale konsekwencji s. Madonnie nie można odmówić. Buder ma na swoim koncie 40 wyścigów triathlonowych. Każdy z nich składa się z przepłynięcia blisko 4 km, przejechania 180 kolejnych km na rowerze, a jakby tego było mało – na koniec przebiegnięcia 42 km. Niepozorna zakonnica pobiła też kilka rekordów – na przykład jako 75-latka została najstarszą kobietą uczestniczącą w ekstremalnych zawodach, a później – najstarszym ich uczestnikiem w historii.
Pewnie myślicie, że aby uzyskać takie efekty, s. Madonna uprawia co dzień mordercze treningi. I tak, i nie.
Z jednej strony, potrafi przybiec na wywiad prosto z mszy, po rozmowie wskoczyć na rower i przejechać prawie 70 km, a po trasie jeszcze popływać w jeziorze. Z drugiej, ze względu na zakonne obowiązki, nie trenuje regularnie. Jak sama przyznaje w wywiadach, triathlon uprawia od tak dawna, że jest to dla niej po prostu naturalne. W rozmowie z serwisem Ironman.com wyznała: „Moim trenerem jest Ten Facet na górze, który po to dał mi ciało, żebym tego ciała słuchała. Nie potrzebuję żadnego ustrojstwa, żeby je słyszeć, ono mówi całkiem głośno”.
Czytaj także:
Niedawno świętowali 85-lecie małżeństwa. Co radzą innym parom?
W zdrowym ciele zdrowy duch
Z tym sportem to jednak nie było takie oczywiste. A przynajmniej nie od zawsze. Siostra Madonna zaczęła trenować dopiero w wieku 48 lat. Ćwiczenie „ciała, umysłu i ducha” zasugerował jej znajomy ksiądz.
Zakonnica szybko się rozkręciła (a raczej wkręciła w bieganie), bo już jako 52-latka ukończyła swój pierwszy triathlon. Trzy lata później wzięła udział w niezwykle wymagających zawodach – Ironman. I tak została okrzyknięta Iron Nun, czyli „żelazną zakonnicą”.
Z wyścigami z serii Ironman wiąże się zresztą bardzo poruszająca, osobista historia s. Buder. Bieg z 2006 roku na Hawajach siostra dedykowała swojemu bratankowi, który zmarł miesiąc przed zawodami. Podczas najtrudniejszego dla niej odcinka zawarła układ z Bogiem. Założyła się z Najwyższym, że jeśli ukończy bieg przed regulaminowym czasem (17 godzin), to będzie oznaczało, że krewny jest w niebie. Na metę przybiegła z wynikiem 16 godzin, 59 minut i 3 sekundy. Siostra Buder wyznała później, że w czasie biegu poczuła wyraźnie czyjąś obecność.
Niezależna prekursorka
Świetne osiągnięcia s. Buder w wyścigach Ironmanów zmusiły zresztą organizatorów do ustanowienia specjalnie dla niej oddzielnej kategorii wiekowej – najpierw dla kobiet pomiędzy 75. a 79. rokiem życia, a później dla pań powyżej 80-tki.
Chyba można o niej powiedzieć, że jest indywidualistką, choć słowa „indywidualistka” i „zakonnica” zdają się być na przeciwległych biegunach. Buder wstąpiła do zgromadzenia sióstr Dobrego Pasterza jako 23-latka. Zresztą marzyła o życiu w klasztorze od dziecka – była przekonana, że sensem życia jest służba innym ludziom.
Nie zagrzała tam jednak długo miejsca. W 1990 roku wystąpiła ze zgromadzenia i jako 40-latka wraz z 38 zakonnicami z różnych środowisk założyła niekanoniczne zgromadzenie Sióstr dla Chrześcijańskiej Wspólnoty, które nie podlega Watykanowi. S. Buder traktuje życie wspólnotowe jako kolejne wyzwanie. Ale jeśli w życiu nie ma wyzwań – mówi – to po co żyć.
Czytaj także:
To jedna z piękniejszych reklam, jaka kiedykolwiek powstała!
Moc inspiracji
Prawie 90-letnia kobieta ze skórą przeoraną bruzdami zmarszczek stanowi świetną inspirację nie tylko dla starszych ludzi, którym czasem może się wydawać, że poza kanapą, ciepłymi kapciami i bawieniem wnuków nic w życiu nie zostało. Jest wspaniałym przykładem także dla wielu osób w sile wieku, którym z różnych względów czasem po prostu się nie chce.
Ważnym elementem dodającym życiowej energii s. Buder jest, jak nietrudno się domyślić, wiara w Boga. To wierze zawdzięcza ona – jak pisze w swojej książce „The Grace to race” – przejście przez życie, w którym, jak to w życiu, bywają dobre i złe momenty. W chwilach kontuzji (a tych miała na swoim koncie wiele) woła o pomoc do Stwórcy: „Rozmawiam z Nim, przypominam Mu, mówię: Boże, Ty wiesz, że moim celem jest ciągły bieg do Ciebie”.
S. Madonna wciąż regularnie uczestniczy w wyścigach, przy okazji których zbiera pieniądze na cele charytatywne. Dlatego zwykle mawia, że uprawia „trening religijny”, bo wspieranie potrzebujących to przecież także jakaś forma służenia im, co Buder od lat uważa za swoje powołanie.
*Korzystałam z: akademiatriathlonu.pl, natemat.pl, aleteia.org, Ł. Długowski “Siostra Madonna Buder – Żelazna Zakonnica”
Czytaj także:
Co nam mówi pustelnica Miriam – zakonnica, która od 2001 roku milczy?
Czytaj także:
“Siostry ze spluwami”, czyli cała prawda o uzbrojonych zakonnicach