W przestrzeni publicznej pojawiły się billboardy przekonujące, że aborcja to nic złego, a kobiety, które decydują się na przerwanie ciąży nie są same, bo robi to co trzecia kobieta w Polsce. Czy faktycznie tak jest? Czy aborcja nie pozostawia śladów w psychice? Przypominamy nasz wywiad o syndromie postaborcyjnym.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Anna Malec: Syndrom postaborcyjny to problem wymyślony przez chrześcijan czy fakt, który ma potwierdzenie w badaniach naukowych?
Anna Rudecka, psycholog, psychoterapeuta*: Termin „syndrom postaborcyjny” został po raz pierwszy użyty w 1981 roku w Stanach Zjednoczonych. Amerykański psychoterapeuta Vincent Rue, pracujący na co dzień z kobietami, stwierdził, że doświadczeniu aborcji towarzyszą często objawy podobne do objawów zespołu stresu pourazowego. Przedstawił wyniki swoich obserwacji w Kongresie Amerykańskim i zaproponował nazwanie tego zespołu objawów „syndromem postaborcyjnym”.
Oczywiście, część kobiet twierdzi, że go nie doświadcza. Pytanie – dlaczego. Aborcja jest tak traumatycznym doświadczeniem, że psychika próbuje bronić się przed jej skutkami – kobieta stosuje różne mechanizmy obronne po to, żeby nie skonfrontować się ze swoimi uczuciami.
Czytaj także:
Aborcja to prawo? Kandydatka na Miss Peru stanowczo opowiada się za życiem
Syndrom postaborcyjny dotyczy każdej kobiety, która dokonała aborcji, tylko czasem objawia się w mniej oczywisty sposób?
Część kobiet twierdzi, że nie przeżywa w związku z dokonaniem aborcji żadnych uczuć. Jednak gdybyśmy porozmawiali z nimi trochę głębiej, prawdopodobnie okazałoby się, że każda kobieta doświadcza trudnych emocji.
W Polsce aborcja była dozwolona od 1956 do 1993 roku praktycznie na życzenie. Obecnie przed zabiegami medycznymi pacjenci podpisują zgodę na ich przeprowadzenie i zostają poinformowani o ewentualnych skutkach ubocznych – mają świadomość, co może się wydarzyć. Wcześniej kobiety nie były uprzedzane, że po zabiegu aborcji mogą cierpieć na depresję, przeżywać ogromne poczucie winy czy mieć myśli samobójcze.
Alternatywą dla tych trudnych emocji bywa wejście mocno w religijność, przyklejenie na tę ranę „religijnego plasterka”. Np. kobieta mówi: „wiem, że Pan Bóg mi wybaczył”, ale widać, że ona sama sobie nie wybaczyła. Okazuje się, że ma głębokie poczucie nieprzebaczenia samej sobie.
Decyzja o aborcji wywołuje głęboki wewnętrzny konflikt – zdarza się, że próbując go rozwiązać, kobieta doradza aborcję innej kobiecie. Próbuje przekonać świat i siebie, że aborcja to nic takiego.
Niektóre kobiety radzą sobie też w ten sposób, że w ogóle nie mówią o swojej aborcji, nikt z ich otoczenia nie wie, że jej dokonały.
Czytaj także:
„Dziewięć rozmów o aborcji”, które trzeba przeczytać
Z drugiej strony, w przestrzeni publicznej pojawia się sporo kobiet przyznających się do aborcji, które walczą o to, by „mieć prawo do swojej macicy”. Jak to wytłumaczyć?
Jak wspomniałam, aborcja wywołuje ogromny wewnętrzny konflikt, który rodzi się stąd, że kobieta decyduje się na dokonanie zabójstwa integralnej części siebie. Aborcja to doświadczenie w pewnym sensie graniczne, tak jak doświadczenie traumy. W związku z tym, żeby poradzić sobie z pojawiającymi się trudnymi emocjami, kobiety dokonują pewnego rodzaju racjonalizacji.
Próbując przekonać same siebie, że nic się nie stało, zostają się walczącymi działaczkami, aktywistkami pro choice.
Jest to próba rozwiązania dysonansu poznawczego – jeśli zrobiłem coś, czego nie jestem pewien, przeżywam jakiś konflikt wewnętrzny. Próbuję wówczas przekonać jak najwięcej osób, żeby zrobiły to samo, bo w ten sposób uzasadniam swój wybór. Mogę przeżywać mniejsze poczucie winy. To jest mocno związane z potrzebą społecznej aprobaty – jeśli w społeczeństwie coś jest aprobowane, przestajemy to postrzegać, jako coś złego.
Czy doświadczanie syndromu postaborcyjnego jest zależne od wieku, w którym kobieta dokonała aborcji? Czy 12-latka, która nie jest jeszcze w pełni dojrzała, przeżywa to tak samo jak dorosła kobieta?
Wiadomo, że dziecko nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, co się dzieje. Jest też często pod dużą presją rodziców, ale myślę, że jest to doświadczenie traumatyczne dla każdej kobiety.
Spotykam się z kobietami, które mówią, że było to doświadczenie, które zniszczyło je psychicznie, ale są też kobiety, które przekonują, że nie wpłynęło ono znacząco na ich życie.
W czasach komunistycznych, do 1993 roku, aborcja była traktowana jako regulacja narodzin. Jeśli w rodzinie było już kilkoro dzieci, mogło się zdarzyć, że kobieta miała potem kilka aborcji. Było to usankcjonowane przez prawo. Siłą rzeczy nie można było przyznać, że aborcja powoduje problemy psychiczne.
Aborcję wykonywało się też ze względów medycznych – jeśli kobieta miała problemy kardiologiczne, kłopoty z nerkami albo cierpiała na depresję, to wręcz traktowano aborcję jako „lekarstwo” – twierdzono, że jej stan się poprawi, kiedy dokona aborcji. Badania pokazują coś dokładnie przeciwnego. Na przykład u kobiet, które miały myśli samobójcze, po dokonaniu aborcji myśli samobójcze się nasilały. Kiedy decydowały się na urodzenie dziecka, zyskiwały motywację do życia i ich kondycja psychiczna się poprawiała.
Czytaj także:
Winnica Racheli. Pomoc dla osób, które mają doświadczenie aborcji
Przychodzą do pani starsze kobiety, które nie mogą poradzić sobie z faktem dokonanej przed laty aborcji?
Tak. Ten syndrom może objawić się bardzo szybko po dokonaniu aborcji, ale może być też zapomniany na lata i objawić się np. w okresie przełomu życia albo pod jego koniec, kiedy kobiety dokonują rozrachunku, mają perspektywę tego, jak ich życie wyglądało.
Przychodzą też dlatego, że w społeczeństwie aborcja przestaje być tematem tabu. Kiedyś się o tym nie mówiło, często nawet mąż nie wiedział, że jego żona dokonała aborcji.
Jak się żyje z takimi emocjami? Co przeżywają kobiety, które mają za sobą aborcję?
Jest całe spektrum doznań. Przede wszystkim ogromne poczucie winy, które ciągnie się latami. Nawet kobiety religijne, choć wielokrotnie spowiadają się z dokonanej aborcji, nie są w stanie przyjąć rozgrzeszenia.
Kolejny objaw to depresja, czyli wewnętrzna niemoc robienia czegokolwiek, izolowanie się od ludzi. Kobiety przeżywają też złość wobec osób, które przyczyniły się do aborcji – wobec ojca dziecka, lekarzy. Podkreślają, że gdyby lekarz powiedział im, żeby tego nie robiły, one uznałyby jego autorytet. To jest bardzo ważne. Lekarz odgrywa w decyzji o aborcji lub o zatrzymaniu dziecka ogromną rolę.
Kobiety mają bardzo wyraźne wspomnienia związane z momentem aborcji. Wystarczy drobny bodziec, a one mają poczucie, jakby się znowu znalazły w gabinecie lekarza abortera. Mają drastyczne sny pełne krwi, zabijania, w których widzą utracone dziecko. Mają w związku z tym kłopoty ze snem.
Przeżywają też problemy w relacjach. Kobiety często decydują się na aborcję, ponieważ ciąży nie akceptuje ojciec dziecka. Mają przekonanie, że jeżeli dokonają aborcji, to poprawi się ich relacja.
Badania pokazują coś przeciwnego – kobieta przeżywa tak ogromny żal do ojca dziecka, że ich relacja się pogarsza. Aborcja staje się tematem tabu w rodzinie, małżonkowie o niej nie rozmawiają. To powoduje narastającą obcość w związku – bardzo dużo niewypowiedzianych emocji, agresji.
Często kobieta pragnie mieć od razu koleje dziecko, żeby zastąpić nim to dziecko stracone. Ale kiedy ono się pojawia, matka w pewien sposób je odrzuca. Ma świadomość, że to jednak nie jest tamto dziecko, lecz dziecko zastępcze. Kobiety mają problemy z przytuleniem go, z karmieniem piersią, z tworzeniem więzi. Co ciekawe, mężczyźni mają podobny problem. Boją się, że stracą dziecko po raz kolejny.
Zwiększa się też prawdopodobieństwo poronienia kolejnej ciąży. Zdarza się, że kobiety po raz kolejny dokonują aborcji, bo chcą w ten sposób zrozumieć, dlaczego to zrobiły.
Podejmując decyzje o aborcji, kobieta jest przekonana, że jest to „jedyne rozwiązanie problemu”. Jeśli nie ma doświadczenia wsparcia w rodzinie – a jest to częsty powód aborcji, jeśli od partnera słyszy: „ja nie chcę dziecka”, rodzice mówią: „nie zgadzamy się, jesteś za młoda, powinnaś skończyć studia, dziecko zrujnuje ci karierę”, to ona jest w beznadziejnej sytuacji. Wtedy pozbycie się dziecka jest jedynym rozwiązaniem, jakie przychodzi jej do głowy.
Wiadomo, że aborcja i jej konsekwencje to nie tylko sprawa kobiety. Jak przeżywają to dzieci? Czy dokonana przed lub po ich urodzeniu aborcja może mieć na nie jakikolwiek wpływ?
Dzieci często nie wiedzą nawet o tym, że w rodzinie była aborcja, jednak przeczuwają, że w wydarzyło się coś strasznego. Miewają na przykład charakterystyczne sny. Śni im się, że bawią się z jakimiś innymi dziećmi a jak opowiadają o tym mamie, okazuje się, że dziecko we śnie było w takim wieku, w jakim byłoby ich utracone rodzeństwo.
Dzieci widzą, że mama była wcześniej zadowolona, a od pewnego czasu nagle stała się płaczliwa, poirytowana, złości się, przestaje je przytulać albo staje się nadopiekuńcza. Matka ma świadomość, że przyczyniła się do straty dziecka, więc w pewnym sensie boi się, że straci kolejne – boi się wypuszczać je do świata, staje się bardzo kontrolująca.
Dziecko nie ma też jasnego obrazu co „jest OK”, a co „nie jest OK”, co może, a czego nie. Matka jest nieprzewidywalna – albo się złości, albo płacze, albo się czegoś domaga, albo mi na coś pozwala, albo tego zakazuje. Dzieci w związku z tym nie mają jasnego poczucia tożsamości, nie wiedzą, kim są.
Czytaj także:
Uratowała Adasia od aborcji, dziś jest jego mamą. Ale to nie koniec historii…
Co w sytuacji gwałtu? Mówi się, że urodzenie dziecka poczętego w ten sposób jest tylko przedłużeniem traumy i że w takich sytuacjach aborcja jest lepszym rozwiązaniem. Jak pani, jako psycholog, to widzi?
Sam gwałt jest doświadczeniem strasznym, doświadczeniem potężnej traumy. Z drugiej strony aborcja też jest doświadczeniem traumy. Uzasadnienie takiego myślenia jest następujące: kobieta, która doświadczyła gwałtu nie chce przedłużać relacji z gwałcicielem, a jeżeli nosi jego dziecko, to w jakiś sposób jest z nim związana. Przez aborcję chce wyrzucić go ze swojego ciała.
Z drugiej strony można by zapytać, czy gdyby jechała samochodem i zobaczyła go na ulicy, przejechałaby go? Ona utożsamia dziecko z tym człowiekiem.
Aborcja miałaby być zemstą, odwetem, pozbyciem się czegoś, co jest dla niej wstrętne. Natomiast, czy ta trauma się rzeczywiście zrobi mniejsza? Nie wzięłabym odpowiedzialności za takie stwierdzenie.
Zawsze pojawia się potrzeba wsparcia kobiety. Udzielenia rzetelnej informacji o tym, co może zrobić, np. oddać dziecko do adopcji. Być może proponowanie takiego rozwiązania brzmi strasznie. Jednak trzeba z uważnością i delikatnością towarzyszyć, a nie proponować szybkie i pozornie „łatwiejsze” rozwiązania.
Czasami przychodzą do nas osoby, które miały zalecenie aborcji zgodnie z prawem, była diagnoza, że dziecko jest chore, ma wady genetyczne, i niby wszystko jest OK, wszystko jest zgodnie z prawem, a kobieta przeżywa to dokładnie tak samo – jak każdą aborcję. Dla kobiety nie ma znaczenia, czy to było zdrowe, czy chore dziecko. To było jej dziecko.
Czego potrzebuje kobieta, która przychodzi do pani po miesiącach lub latach od dokonania aborcji?
Najbardziej doświadczenia przebaczenia – sobie, innym, lekarzom, Bogu. Bóg postrzegany jest bowiem często jako winien – przecież dopuścił do aborcji. Potrzebują uznania tego, co się stało, że „ja to zrobiłam”.
Z naszego punktu widzenia kobieta jest ofiarą. Często jest tak zapędzona w kozi róg, że nie widzi innego rozwiązania. Należy jednak pamiętać, że nigdy nie jest jedyną osobą odpowiedzialna za podjęcie decyzji o aborcji. Przyczynia się do niej wiele innych osób: ojciec dziecka, rodzice, lekarze.
Od lekarza słyszy: „weźmiesz tabletkę i będzie OK”, podczas gdy ona potrzebuje usłyszeć: „zachowaj swoje dziecko”. Najpierwotniejsze uczucie matki to pragnienie urodzenia dziecka.
Zdarza się, że te kobiety wcześniej same doświadczyły zaniedbania czy przemocy, często same nie były przyjęte jako dzieci, doświadczyły odrzucenia, bicia, poniżania, same nie mają poczucia swoje wartości, godności, bo np. nikt nigdy nie stanął w jej obronie.
Badania pokazują, że 90 proc. kobiet, które zdecydowały się na aborcję, zrobiło to dlatego, że nie dostały wsparcia ze strony ojca dziecka. Trzeba budzić w mężczyznach poczucie odpowiedzialności za kobietę, podkreślać wartość ojcostwa.
Można „pozbyć się” syndromu postaborcyjnego czy aborcja na zawsze pozostawia w kobiecie jakiś ślad?
Nie da się sprawić, by kobieta zapomniała o aborcji, ale na pewno można próbować jej pomóc, by mogła sobie przebaczyć. Kobieta przeżywa aborcję jako wyłącznie swoją winę. Trzeba jej pomóc zobaczyć, że ona jest też ofiarą, że mnóstwo osób przyczyniło się do aborcji, np. jej partner, rodzice, lekarz, nawet księża, którzy czasem też nie potrafili jej wesprzeć.
Staramy się pomóc kobietom zrozumieć, dlaczego tak się stało, co doprowadziło do tego, że podjęły tak dramatyczną decyzję. Trzeba sobie przebaczyć. Wtedy jest szansa, że ta tragedia się nie powtórzy.
*Anna Rudecka – psycholog, psychoterapeuta, doradca programu terapeutycznego „Żywa nadzieja”, dla osób z doświadczeniem przemocy, zaniedbania i strat okołoporodowych m.in. okołoporodowych, m.in. aborcji.