separateurCreated with Sketch.

Dlaczego w kolędach i pastorałkach „lulamy” Dzieciątko Jezus? 

DZIECIĄTKO JEZUS, WARSZAWA SŁUŻEW

Figurka Dzieciątka Jezus w szopce w kościele oo. Dominikanów na warszawskim Służewie, 2016.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 30.12.16
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Zwyczaj „lulania” Dzieciątka Jezus zachowują do dzisiaj niektóre zakony. Siostry w okresie Bożego Narodzenia odwiedzają po kolei wszystkie cele w klasztorze, kołysząc figurkę małego Pana Jezusa.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Zastanawialiście się kiedyś, skąd się wzięły kolędy i pastorałki o kołysaniu Dzieciątka Jezus? Takich rzewnych kołysanek mamy sporo w polskiej tradycji, na przykład: Lulajże, Jezuniu, Gdy śliczna Panna Syna kołysała, Jezus malusieńki, Oj, maluśki. Do piosenek śpiewanych dzieciom upodabnia je nie tylko temat i melodia, ale też powtórzenia („lulajże, lulaj”, „lilili-laj”) i zdrobnienia („dzieciąteczko”, „kolebeczka”). Te ostatnie zresztą niekiedy powodują pewną konsternację w kościele. Bo jak tu śpiewać w czasie mszy: „Lulajże, maluchny świata kwiateczku” albo „Cicho, bydlątka parą swą chuchajcie”? Może dlatego śpiewamy je coraz rzadziej i znamy najwyżej dwie, trzy pierwsze zwrotki? Trochę szkoda. Dlaczego "lulamy" Jezusa?

"Lulajże Jezuniu" co to znaczy?

Kolędy-kołysanki to pozostałość zwyczaju „lulania” Dzieciątka Jezus. Praktykowano go najpierw podczas bożonarodzeniowych przedstawień. Bracia św. Franciszka z Asyżu w XIII w. rozpowszechnili w Europie zwyczaj stawiania szopek w kościołach i odgrywania scen o narodzeniu Pańskim. Widzowie – wkrótce także aktorzy i uczestnicy – wnosili do tych widowisk własne doświadczenia i zwyczaje.

Czasem ten realizm bywał posunięty za daleko. Jasełka niekiedy tak daleko odbiegały od głównego tematu i brnęły w przemocowe i zabobonne wątki poboczne, że biskupi zakazywali urządzania ich w kościołach. Stałym motywem bożonarodzeniowych przedstawień było miedzy innymi to, co zna każdy rodzic – utulanie płaczącego maleństwa i kołysania go do snu. Temat nastrajał do spokojnych melodii i tkliwych słów.

Przedstawienia i śpiewy z czasem przeniosły się również do domów i na drogi. Ludzie odgrywali scenki bożonarodzeniowe w gronie rodzinnym i odwiedzali sąsiadów. To była okazja do zabawy, ale też do głoszenia nowiny o narodzeniu Zbawcy świata. Czasem to kolędowanie było dziarskie i wesołe – o czym świadczą marszowe melodie takich kolęd, jak Mędrcy świata, monarchowie czy Dzisiaj w Betlejem, a czasem rzewne i wzruszające, jak w przypadku kołysanek.

Świętowanie Bożego Narodzenia

Zwyczaj „lulania” Dzieciątka Jezus zachowują do dzisiaj niektóre zakony. Siostry w okresie Bożego Narodzenia odwiedzają po kolei wszystkie cele w klasztorze, kołysząc figurkę małego Pana Jezusa. Siostrom muszą chyba czasem drżeć ręce, bo figurki w najstarszych zakonach mają po kilkaset lat.

Dzisiaj, kiedy choinki pojawiają się w sklepach na początku grudnia i znikają tuż po świętach, może nie wszyscy o tym pamiętają, ale świętowanie Bożego Narodzenia trwa od 25 grudnia do święta Chrztu Pańskiego. Pierwsze tygodnie po świętach to szczyt „sezonu kolędowego”. Może warto odświeżyć zwyczaj kolędowania po domach?

Wielu chrześcijan szuka dzisiaj sposobów na to, jak dotrzeć do innych ludzi z Dobrą Nowiną. Organizują uliczne akcje ewangelizacyjne, sięgając przy tym po różne środki artystyczne: muzykę, sztuki wizualne, taniec, teatr, światło. Dobrze, że to robią, ale warto sobie przypomnieć, że ludzie, którzy żyli przed nami, już coś podobnego wymyślili. Przebierali się za Świętą Rodzinę, aniołów i pasterzy i chodzili po domach śpiewając, grając na instrumentach i przedstawiając scenki o Narodzeniu Pańskim, żeby podzielić się radością, że Bóg przyszedł na ziemię i że nie musimy już dłużej żyć w strachu, smutki i beznadziei.