separateurCreated with Sketch.

Odpuść! Czyli jak zaakceptować swoje ograniczenia i… zaufać Bogu

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Klimek - 28.03.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Praca, rodzina, przyjaciele, pasja, idealny dom, piękna sylwetka i jeszcze piękniejsza dusza – czy można mieć to wszystko pod kontrolą? Odpowiedź jest prosta: NIE! A im szybciej to zrozumiesz i zwyczajnie sobie ODPUŚCISZ, tym lepiej dla ciebie, twojej duszy i samooceny.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Chyba każda z nas miewa momenty, kiedy wszystko wydaje się wymykać spod kontroli. Przerażające wrażenie, że płynie się z prądem, podczas gdy inni wspinają się na szczyty. Jak to, ja nie kontroluję sytuacji? Nie mam idealnego planu i idealnych osiągnięć? Muszę działać, muszę wreszcie zapanować nad moim życiem, muszę być idealna!

Ambicja, chęć rozwoju i pomnażanie talentów to oczywiście ogromne dobro i część naszego powołania. Ale bez akceptacji, że doskonałe nie będziemy – bo nie będziemy! – mogą zapędzić nas w kozi róg frustracji, kompleksów i zniechęcenia. Pomyśl, ilu rzeczy w życiu nie zrobiłaś właśnie z obawy, że mogą się nie udać? Że mogą nie wyjść idealnie? Że na chwilę stracisz kontrolę?

Jako kryptoperfekcjonistka objawy tej pogoni za ideałem widzę chyba we wszystkich obszarach mojego życia – od nauki, przez pracę, związki, pasje, aż po modlitwę. I bardzo często sama sobie muszę powtarzać: „Odpuść, wyluzuj, nie musisz być we wszystkim idealna”.

Niby to oczywiste, że ideały nie istnieją, a jednak „odpuszczenie sobie” – przynajmniej dla mnie – wcale oczywiste nie jest. Co gorsza, nie jest to kwestia jednej decyzji, ale ciągłej nauki akceptacji własnych słabości, zgody na niedoskonałość i zaufania doskonałości Boga.

W tej codziennej walce z niezdrowym perfekcjonizmem pomaga mi kilka prostych myśli. Może i wam pozwolą „odpuścić” i zawierzyć Temu, który jako jedyny jest ideałem.

Na akceptację, miłość i szacunek nie musisz sobie niczym zasłużyć

Nasza ciągła pogoń za ideałami, za perfekcją w każdej dziedzinie życia wypływa nie tylko ze społecznej presji, ale także z wewnętrznego przekonania, że musimy być doskonałe, żeby zasłużyć na uznanie, podziw, akceptację, na miłość…

A przecież mamy to wszystko – każdy z nas, jako człowiek, dziecko Boga, został tym bezwarunkowo i bezinteresownie obdarowany. Nie musimy nikomu udowadniać, że warto nas kochać, że należy nam się szacunek, bo dostaliśmy to od Stwórcy w pakiecie pod tytułem „Godność człowieka”.

Idealnie nie będzie

Choć wszyscy powtarzają, że ideałów nie ma, że chodzi o to, by walczyć o najlepszą wersję siebie, trudno wierzyć w podobne hasła, kiedy instagramy i fejsbuki zalewają nas pięknymi obrazkami idealnych figur/związków/dzieci/domów etc. Lukrowane przekazy wdrukowują nam w głowy wymagania, które są zwyczajnie ponad ludzkie siły.

Prawda, niełatwo przyznać się do tej słabości i zaakceptować, że nie będę idealna – no nie będę! Ale dopiero zgoda na ten brak doskonałości pozwala ruszyć z miejsca i małymi kroczkami do niej dążyć. Paradoks? Niekoniecznie, bo żeby zacząć się rozwijać muszę najpierw zaakceptować to, kim jestem, to, że nie wszystko mogę zaplanować i nie wszystko uda mi się osiągnąć.

Bóg wszystkim się zajmie – tylko mu zaufaj

Akceptacja naszych słabości i ograniczeń to nic innego, jak robienie miejsca na działanie Boga w naszym życiu. To zawierzenie mu naszych braków i oddanie kontroli nad tym, czego sami nie możemy kontrolować, czyli po prostu – zaufanie. Zaufanie Jego miłości, wiara w to, że On sam wie najlepiej, czego nam trzeba, wymaga od nas tyle, na ile nas stać i obciąża nas takim ciężarem, jaki jesteśmy w stanie udźwignąć.

Żyj tu i teraz – tylko nad tym masz kontrolę

Tym, co chyba najtrudniej sobie odpuścić jest nieustanne oderwanie od teraźniejszości – rozpamiętywanie tego, co było i zamartwianie się tym, co będzie. Irracjonalne o tyle, że zmusza nas do myślenia właśnie o tym, nad czym nie możemy mieć kontroli.

Realnie kontrolować możemy przecież jedynie chwilę obecną. To teraz, w tym momencie decyduję o tym, jak ciężko nad sobą pracuję, ile dobra daję innym, ile czasu poświęcam na pielęgnowanie relacji z rodziną i z Bogiem. „Odpuszczenie” sobie nie musi oznaczać rezygnacji, puszczenia sterów, ale zrozumienie, że kontrolę nad sterami mam tylko tu i teraz.

Oto słowa modlitwy, którą polecam wszystkim zestresowanym perfekcjonistom: „Boże, daj mi odwagę, bym zmieniał rzeczy, które zmienić mogę, spokój, bym godził się z rzeczami, których nie mogę zmienić oraz mądrość, bym potrafił je rozróżnić”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Tags: