Znany i lubiany pisarz rozszyfrował 4 różne typy miłości. Potrafisz je zauważyć w swoim życiu?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Miłość, angielski i kawa
Budzę się każdego ranka i jak większość ludzi w moim kraju łapczywie pochłaniam filiżankę starannie zmielonej kawy. To niezastąpiony element dnia. Od kilku tygodni częścią tego rytuału są rozmyślania: o miłości, języku angielskim, kawie i tym wszystkim, co je łączy.
Jestem mężem od prawie pięciu lat i w tym czasie tysiące razy mówiłem swojej żonie Meghan, że ją kocham. W każdym tygodniu podróżuję i zawsze muszę się upewnić, że tuż przed wyjściem z domu jej o tym przypomniałem. Potem, na chwilę przed odlotem, wysyłam jej jeszcze szybkie SMS-owe „kocham cię”.
Co ciekawe, prawdopodobnie tak samo często wyrażam swoją miłość… kawie. Oczywiście, nie darzę jej tak silnym uczuciem, jak moją żonę, ale ciągle łapię się na tym, że brakuje mi elokwencji, by wyrazić to, co czuję w inny sposób.
Czytaj także:
Cztery rzeczy o Bogu, których nauczyły mnie „Opowieści z Narnii” Lewisa
Starożytni Grecy nie byli tak oniemiali i rozróżniali wyrażenia dotyczące miłości trochę bardziej precyzyjnie niż my.
Język angielski jest bardzo ograniczony, jeśli chodzi o cztery litery oznaczające miłość (love), które niosą za sobą największe konsekwencje w historii pisanego i mówionego świata. Niedawno zacząłem zastanawiać się, czym ona właściwie jest. Jak mogę bardziej świadomie używać tego słowa? I jak lepiej rozumieć to, czego w jego kontekście doświadczam?
Zaparzyłem więc dzbanek kawy (jak zawsze robię na początku dochodzenia), napełniłem filiżankę i zwróciłem się z prośbą o wskazówkę do mojego zaufanego przyjaciela – Clive’a Staplesa Lewisa.
Pisarz stawiał sobie te same pytania przez całe życie i w odpowiedzi na nie napisał książkę „Cztery miłości”. Odkrył, że starożytni Grecy nie byli tak oniemiali i rozróżniali wyrażenia dotyczące miłości trochę bardziej precyzyjnie, niż my to robimy.
Przywiązanie – najpokorniejsza z miłości
Pierwszym typem miłości, który opisuje C. S. Lewis, jest przywiązanie. Jak pisze, to „najpokorniejsza, najbardziej rozpowszechniona miłość, w zakresie której nasze doznania najmniej się różnią od doznań zwierząt”. Pierwotnym kształtem tego uczucia jest miłość matki do potomstwa i odwrotnie.
„Przywiązanie jest najpokorniejszą z miłości. Nie zadziera nosa. Jest skromne, a nawet wstydliwe, przemyca się ukradkiem”.
Wracam myślami do momentu, w którym po raz pierwszy trzymałem w ramionach moje córki i do przytłaczającego przywiązania, jakie w stosunku do nich natychmiast poczułem. Przypominam sobie także niezliczone noce, podczas których nalewałem kilka kieliszków wina i oglądałem komedie razem z Meghan.
Czytaj także:
C.S. Lewis tego nie wymyślił! Narnia istnieje naprawdę
Nie czując nawet potrzeby mówienia, po prostu siedzieliśmy we własnym towarzystwie i cieszyliśmy się bliskością. Potem pomyślałem o uldze, którą czuję odkładając na bok formalne maniery, kiedy staję w drzwiach i znowu mogę być sobą. I o tych momentach, w których torowaliśmy z Meghan naszą drogę do tej błogosławionej nieformalności, poznając się na randkach.
Tak, mam w sobie mnóstwo przywiązania do mojej żony. Ale wiem też, że odczuwam cień podobnego komfortu podczas picia porannej kawy i wtedy, kiedy moja 2-latka robi do mnie wielkie oczy. Z żoną łączy mnie na pewno coś więcej.
Przyjaźń – miłość rzadko odczuwana
Drugim typem miłości, który opisuje Lewis, jest prawdziwa przyjaźń. Często nie patrzymy na nią jak na ważny rodzaj miłości i wcale jej nie szukamy, preferując powierzchowną sferę towarzystwa. Pracujemy z naszymi kolegami, dzielimy się z nimi zadaniami i rozmawiamy o sprawach zawodowych. Ale nie czujemy w stosunku do nich takiej zażyłości, jaką czuje się wobec przyjaciół – z nimi chodzi się przecież ramię w ramię, czy chodzi o drużynę sportową, kolekcjonowanie znaczków czy życiową filozofię.
„Mało osób ceni przyjaźń, bo mało osób ją odczuwa. Jest najmniej uzależniona od stanu naszych nerwów, najmniej wybuchowa, nie ma w niej nic, co by przyspieszało bicie naszego serca, wywoływało wypieki na twarzy lub pokrywało ją bladością”.
Rozmyślam o przyjaźni z moją żoną. Łączą nas gry planszowe, dobry Bourbon, smakowe piwo, Prison Break, wiara i siła. Idziemy ramię w ramię i podróżujemy razem po wspaniałej i męczącej ścieżce rodzicielstwa. Z pewnością jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale jest jeszcze kolejna warstwa naszej miłości.
Eros – miłość kochanków
Z żoną łączy nas także zakochanie. Co prawda, jest ono czasami zakopane pod stosami prania i zagłuszone przez jęczenie dwóch niemowlaków, ale wciąż istnieje. Ta miłość wzbudza motylki w brzuchu podczas pierwszej randki i doprowadza was do ślubnej przysięgi, podczas której publicznie ją ogłaszacie. To właśnie ta miłość pozwala powiedzieć ci, że wolałbyś cierpieć, niż być bez ukochanej osoby. Z całą pewnością stwierdzam, że mam w sobie takie uczucie do Meghan.
Ale jest jeszcze głębszy rodzaj miłości, która kieruje powyższymi trzema typami.
Caritas – największy wymiar miłości
Wszystkie powyższe miłości są narzędziami Caritas – najwyższej formy miłości. To ona sprawia, że zmywam naczynia, bilansuję książeczkę czekową, a nawet w niektórych momentach poświęcam własne szczęście dla żony.
Caritas pozwala mojemu małżeństwu być powołaniem, zgodnie z którym żyję. Ona rozpala moje przywiązanie, przyjaźń i zakochanie w Meghan. I w końcu sprawia, że chcę rano wstawać, zaparzyć kawę w dzbanku i podzielić się z nią tymi rozmyślaniami. Całkiem niezła medytacja jak na siedzenie przy filiżance błotnistego napoju.
„Kochać – to znaczy być narażonym na cierpienie. Pokochaj cokolwiek, a niewątpliwie coś schwyci twoje serce w kleszcze; może ono nawet pęknąć. Jeśli chcesz być pewien, że pozostanie nietknięte, nie powinieneś go nikomu oddawać, nawet zwierzęciu. Opakuj serce starannie w ulubione nawyki i drobne przyzwyczajenia, unikaj wszelkich komplikacji, zamknij je bezpiecznie w szkatułę czy trumnę swego egoizmu. Ale w tej szkatule bezpiecznej, ciemnej, nieruchomej i dusznej serce się zmieni. Nie pęknie, ale stanie się nietłukące, niedostępne, nieprzejednane”.
Kiedy znajdziesz słowo „miłość” na końcu swojego języka – niezależnie, czy będzie dotyczyło porannej kawy, małżonka, najlepszego przyjaciela czy przerwy w pracy – bądź wdzięczny, że jej doświadczasz.
Czytaj także:
Klucz do lepszego życia w małżeństwie