Będący na łożu śmierci papież Klemens VIII wzdychał podobno cichutko z tęsknotą za piwem z Polski...
Piwo było chlebem powszednim na stołach polskich królów w średniowieczu. Koniec końców piwo to zupa chlebowa, a nie jak zwykło się mówić „zupa chmielowa” (chmiel w piwie jest tylko dodatkiem, który w liczącej kilka tysięcy lat historii piwa pojawił się dopiero jakieś 5 wieków temu). Na długie tradycje fermentowanego trunku na ziemiach polskich wskazują kroniki Jana Długosza, czy też Galla Anonima. Ten ostatni, pisząc o postrzyżynach syna Piasta w „Kronice polskiej” cytuje gospodarza: „Mam ci ja beczułkę [dobrze] sfermentowanego piwa, które przygotowałem na postrzyżyny jedynego syna, jakiego mam, lecz cóż znaczy taka odrobina? Wypijcie je, jeśli wola!”. A wola była i ochota również, także wśród zagranicznych gości.
Przyjaźń Zamoyskiego i kardynała Aldobrandiniego
W 1588 roku do Polski przybył 52-letni kardynał Hipolit Aldobrandini, który został mianowany nuncjuszem apostolskim w Rzeczpospolitej. Jednym z jego zadań była mediacja między Zygmuntem III Wazą a Habsburgami, którzy rościli sobie prawo do tronu polskiego. Podczas rokowań z księciem Maksymilianem, kontrkandydatem Wazy, kardynał Aldobrandini poznał Jana Zamoyskiego, który stał po stronie szwedzko-polskiego króla.
Nie od dziś wiadomo, że gdzie dyplomacja i polityka tam też i alkohol. Szczególnie, że w średniowieczu piwo zawierało znacznie mniej etanolu niż współcześnie, więc było traktowane jak zwykły napój. W każdym razie, przyjaźń między Zamoyskim a Aldobrandinim przypieczętowana była niejednym kuflem dobrego, polskiego piwa. Piwa z Warki.
Po zakończeniu swojej misji w Polsce kardynał wrócił do Włoch, gdzie w trakcie kolejnych konklawe był papabile, czyli jednym z kandydatów do tronu Piotrowego. 3 lata po swoim pobycie nad Wisłą został wybrany na papieża i przyjął imię Klemens VIII. Nie przestał jednak interesować się Rzeczpospolitą, szczególnie, że jego dobry znajomy, Jan Zamoyski, co jakiś czas posyłał mu zapas wareckiego piwa.
Czytaj także:
Jak kompan do piwa niechcący nawrócił kolegę
Święta Piwo, módl się za nim!
Anegdota, którą znaleźć można w licznych źródłach, mniej lub bardziej wiarygodnych, wspomina, że Klemens VIII cierpiał pewnego razu z powodu wrzoda, który pojawił się w jego gardle. Uniemożliwiająca przełykanie narośl powoli szykowała papieża na spotkanie ze św. Piotrem. Przy będącym już w bardzo złym stanie Ojcu Świętym czuwali duchowni, którzy odmawiali litanię do Wszystkich Świętych. W pewnym momencie usłyszeli cichutki, zachrypnięty głos Klemensa. „Piva di Polonia, piva di Warka” – miał wyszeptać papież. Skonsternowani towarzysze nie mieli pojęcia, czym jest owa „piva”, gdyż po włosku złocisty napój nazywa się „birra”. Pomyśleli więc, że konający biedaczek wzywa jakąś świętą z Polski, więc ochoczo powtórzyli: „Sancta Piva di Warka, ora pro eo!” (Święta Piwo, módl się za nim!).
Czytaj także:
Szwajcarski biskup sprzedaje piwo. A zyski trafiają do najuboższych
Klemens VIII usłyszawszy, że duchowni właśnie kanonizowali jego ulubione piwo z Warki, wybuchł śmiechem. Dowcipu sytuacyjnego nie wytrzymał także wrzód, który pękł pod wpływem rechotu papieża. Jakimś cudem nie wdała się żadna infekcja, a mogący znów normalnie odżywiać się Aldobrandini dożył sędziwego wieku i zmarł w wieku 69 lat.
Czy ta historia jest prawdziwa? Mimo tego, że jest wielokrotnie powtarzana i można znaleźć ją wszędzie – niekoniecznie. Ale jak to mawiają Włosi: „Jeśli to nie jest prawdziwe, to przynajmniej dobrze wymyślone”.
Czytaj także:
7 kleryków poszło do baru. Najpierw ich wyrzucono, potem nazwano piwo na ich cześć