Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Monika Florek-Mostowska: W Wielką Sobotę w jednym z czytań podczas liturgii słyszymy opowieść o przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone. Człowiekowi, wraz z rozwojem nauki, coraz trudniej uwierzyć, że rozstąpiły się wody, by Naród Wybrany mógł przejść suchą stopą. A co na to badacze?
Dr Franciszek Rakowski*, fizyk: To wydarzenie jest sztandarowym przykładem koegzystencji wiary i nauki. Widać próby wspólnego uzgadniania prawdy, widać trudności dla obu stron.
Co naukowcom mówi opis biblijny?
Opis biblijny nie zawiera w sobie szlaku zapisanego przez GPS. Wiadomo mniej więcej, skąd wyrusza lud Izraela. Izraelici budowali wówczas dwa miasta, Pitom i Ramzes, we wschodniej części delty Nilu, nad Morzem Czerwonym. Równoleżnikowo było to od strony wschodniej w okolicy Zatoki Sueskiej, a z zachodniej – Zatoki Akaba. Pomiędzy jest góra Synaj. Izraelici przechodzili pewnie przez jakieś podmokłe tereny powyżej Morza Czerwonego. Tam są teraz jeziora: Gorzkie i Timsah, ale w czasach biblijnych znajdowało się tam Morze Sitowia. Tutaj jest pewne podobieństwo angielskiego słowa „red” – czerwony do słowa „reed”, czyli trzcina. To też zwiększa zamieszanie. Jednak wśród biblistów panuje zgoda, że to na pewno nie było przekroczenie Morza w pełnej jego szerokości, ale powyżej Zatoki Sueskiej.
A co znajdujemy o tym wydarzeniu w komentarzach rabinicznych?
Mówią to samo, co Biblia, czyli o tym, jaki jest stosunek Boga do nas, ludzi i w jaki sposób ludzie przyjmują działanie Boga w swoim życiu. Jest to komentarz, który dotyczy sfery wiary, duchowości, istniejącej w oczywistym założeniu metafizyki Narodu Wybranego.
Rabbi Shlomo ben Yitzhak – Rashi, aszkenazyjski komentator Tory i Talmudu z XII wieku, opisywał Mojżesza stojącego nad brzegiem morza, o płomiennej twarzy, który mówi, że Bóg zatroszczy się o swój lud. Naród nie bardzo chciał mu uwierzyć, aż w końcu książę Nachszon z plemienia Judy zdecydował się na odważny krok i wszedł do Morza Czerwonego. Wtedy rozstąpiło się ono, tworząc ścianę z wody po lewej i po prawej stronie. I dodaje, że utworzyło się 12 korytarzy dla 12 plemion, i były one przegrodzone cienką warstwą wody niczym szkłem, tak że plemiona szły razem, ale każde osobno. Już taki opis zupełnie jest nie do pogodzenia z sytuacją, która mogłaby się wydarzyć naturalnie w przyrodzie.
Próba opisu tego biblijnego wydarzenia z punktu widzenia naukowego, który pokazuje, że rozstąpienie się wód mogło mieć naturalne przyczyny, zgodne z prawami przyrody, ma jednak długą tradycję.
Jedno z ciekawszych wytłumaczeń pojawiło się w amerykańskim Narodowym Centrum Badań Atmosferycznych, we współpracy z Uniwersytetem w Kolorado. Prof. Carl Drews zajmuje się dynamiką płynów, jest oceanografem matematycznym, interesuje się tym, jak wiatry wpływają na ruchy wody w Pacyfiku, co może powodować niebezpieczne zjawiska typu tajfuny czy podtopienia. Przy okazji zajął się tym, co się mogło stać w obszarze delty Nilu ok. 3 tys. lat temu. Jest on autorem modelu, który przewiduje scenariusz wydarzeń rozstąpienia się akwenu.
Jak ten model wygląda?
Delta, jak to delta – tereny takie podlegały wielorakim przeobrażeniom na przestrzeni trzech tysięcy lat. Pierwszym zadaniem było odtworzenie topografii terenu z XII w. przed Chrystusem. Okazało się, że poza jeziorami, które w tej chwili istnieją, Gorzkim i Timsah, było także Morze Sitowia, czyli Morze Trzciny.
Droga prowadziła najprawdopodobniej tymi terenami i Izraelici trafili na duże, ale płytkie rozlewisko, nie przekraczające 3 metrów głębokości. Rozstąpienie wód Morza Czerwonego, jak czytamy, było poprzedzone gwałtownym wiatrem ze wschodu. Tak do tego podeszli też naukowcy z Kolorado.
Stworzyli komputerową mapę ukształtowania terenu i stworzyli model matematyczny, który łączy zjawiska atmosferyczne i dynamikę obszarów wodnych. Takie modele są bardzo intensywnie rozwijane w ostatnich kilkudziesięciu latach. Już coraz mniej opieramy się na synoptycznym prognozowaniu pogody, ale na programach numerycznych, opartych na wyliczeniach komputerowych, które przewidują sytuację pogodową w modelu komputerowym opartym na równaniach różniczkowych.
Co wykazało badanie?
Okazuje się, że jeśli założyć, że przez 12 godzin wiał wiatr z prędkością ok. 100 km na godzinę, co oznacza siłę wiatru 10 stopni w skali Beauforta, czyli prawie huragan (takie wiatry nie zdarzają się na naszych terenach, ale na pustyni jest to do pomyślenia), to płytkie rozlewisko (Morze Sitowia) mogło wycofać swoje wody i tak został odkryty sześciokilometrowy pas suchego lądu, którym mogli przejść Izraelici. Potem wody wróciły na swoje miejsce, być może topiąc wojska faraona. Jest to bardzo realistyczny model matematyczny, zgodny z prawami fizyki atmosfery i hydrodynamiki, który potencjalnie może opisywać tamto zjawisko.
Cud jednak pozostaje. Bo dlaczego akurat wtedy to się zdarzyło?
Pytanie: jak ten cud ma się do praw przyrody? Czy musi łamać te prawa, czy musi być niewytłumaczalny?
Musi?
Myśl scholastyczna, inspirując się św. Augustynem, dzieliła cuda na trzy kategorie. Pierwszą są cuda supra naturam, najwyższej kategorii, kiedy Bóg wkracza i zmienia prawa natury. Przykładem jest stworzenie świata czy zmartwychwstanie – coś, co w ogóle w przyrodzie nie istnieje, jest poza naturą.
Druga kategoria to cuda z pominięciem (czy raczej „obok”) naturalnych przyczyn. Nie burzą one naturalnego porządku świata, ale my je odbieramy jako interwencję Boga, bo wydarzyły się w konkretnym czasie i konkretnym miejscu. Do tej grupy można zaliczyć gwałtowny wiatr ze wschodu, który osuszył morze sitowia dokładnie w chwili, kiedy Izrael potrzebował Bożej pomocy i sprawił że Lud Izraela mógł przejść na drugą stronę.
Trzecią kategorią są cuda przeciwko naturze, które łamią prawa fizyki. Przykładem takiego cudu jest sytuacja trzech młodzieńców w piecu ognistym, którzy powinni spłonąć, ale nie spłonęli. Św. Tomasz niechętnie pisał o tej kategorii.
Czyli cuda się jednak zdarzają.
Z punktu widzenia doświadczenia religijnego cud jest rzeczą bardzo ważną. Każda osoba wierząca przeżywa od czasu do czasu cuda jako wyraz troski Boga o rodzinę czy o historię osobistą naszego życia.
*Dr Franciszek Rakowski - fizykiem z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego.