separateurCreated with Sketch.

„Odczułem, że gwałtownie potrzebuję Boga”. Wybudzeni ze śpiączki

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Wszyscy zgodnie przyznają, że dostali drugie życie. Mieli nie żyć. A jednak wybudzili się ze śpiączki. Czy czują się, jakby z martwych powstali?

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Rozmówcy Katarzyny Pinkosz z książki „Wybudzenia” nie używają tak wielkich słów. Ale zgodnie twierdzą, że czują się tak, jakby podarowano im drugie życie. Ich historie są różne. Przyczyny krytycznego stanu, w jakim się znaleźli – także. Wypadek samochodowy, upadek z roweru, z konia, potrącenie podczas przejścia przez pasy. Łączą ich natomiast słabe rokowania i dramatyczna diagnoza. Wielu z nich lekarze nie dawali żadnych szans. Przygotowywali rodzinę na najgorsze. W niektórych przypadkach sugerowali wyrażenie zgody na pobranie narządów do transplantacji.

Mimo to, część pacjentów nie tylko wybudziła się ze śpiączki, ale też powróciła do normalnego życia. Takiego, jak sprzed wypadków, ale jednak innego. Jakie jest życie kogoś, komu podarowano drugą szansę?

 

Nie jestem nieśmiertelna

Jedną z bohaterek książki Pinkosz jest Agnieszka Terlecka, która jako jedenastolatka spadła z konia. Zapadła w śpiączkę. W dokumentacji medycznej wpisano „objawy śmierci pnia mózgu”. Dzięki staraniom rodziców dziewczynka trafiła do kliniki w Bydgoszczy (wtedy prowadzonej przez wywołującego kontrowersje w środowisku lekarskim – o czym za chwilę – prof. Jana Talara). Rozpoczęto intensywną rehabilitację.



Czytaj także:
Ta dziewczynka o mały włos nie utonęła. To, że przeżyła, lekarze nazwali cudem

„W tej klinice pacjent nie leżał bez ruchu nawet piętnastu minut w ciągu dnia” – wspomina ojciec dziewczynki, dla którego największym szokiem było polecenie prof. Talara, by zabrał Agnieszkę na basen. Jak to, taką nieprzytomną?! Szereg ćwiczeń w połączeniu z nadzieją najbliższych zrobił swoje – Agnieszka wybudziła się ze śpiączki.

Dziewczyna skończyła studia, pracuje dziś jako grafik komputerowy, projektuje strony www, fotografuje. Mówi, że dostała nowe życie, a prof. Talara nazywa swoim „drugim ojcem”. Przyznaje też, że przestała już myśleć, że jest nieśmiertelna. Doświadczenie śpiączki nauczyło ją wykorzystywać życie na maksa, nie marnować ani chwili.

 

Śmierć nie kończy wszystkiego

Podobne refleksje pojawiają się w relacjach innych „wybudzonych”. Reżyser filmów dokumentalnych Mariusz Kobzdej w 2008 roku spadł z roweru. Zapadł w śpiączkę. Lekarze mówili, że umrze albo „będzie rośliną”. Życie uratował mu prof. Wojciech Maksymowicz, przeprowadzając operację odbarczenia mózgu.

Życie Mariusza po wypadku zmieniło się o 180 stopni. Mówi, że po „tamtej” stronie widział światło, dużo światła i radość. Dodaje, że wrócił, by wyprostować w życiu rzeczy, których się wstydził. „Odczułem też, że gwałtownie potrzebuję Boga” – wyznaje.

Nie wszyscy mają tyle szczęścia co Mariusz czy Agnieszka. Niektórzy latami są w stanie śpiączki, z której nie wybudzają się mimo coraz to nowych metod rehabilitacji, wszczepiania komórek macierzystych czy pobudzających pracę mózgu stymulatorów. Robią jednak postępy, próbują komunikować się z najbliższymi, z czasem nawet samodzielnie się poruszać. Walczą.



Czytaj także:
Jego serce stanęło na 20 minut. Mówi, że spotkał Jezusa

 

Bóg ma plan dla Mariusza  

Walczy też Mariusz, 38-letni dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej, który w 2015 roku doznał kontuzji podczas przejażdżki rowerem. Nie wiadomo, jak doszło do wypadku. O mężczyznę walczy przede wszystkim rodzina, która zabrała go do domu i tam prowadzi rehabilitację. Jej koszt jest ogromny – nawet 12 tys. złotych miesięcznie. Pomagają też przyjaciele, koledzy z pracy, którzy nie tylko odwiedzają Mariusza, ale również organizują dla niego zbiórki.

Mariusz robi postępy, ale powoli. Wszystko kosztuje masę wysiłku. Czasem najbliżsi stawiają rozpaczliwe pytania, po co to wszystko. „Pozostaje nam wierzyć, że jest w tym sens, że Pan Bóg ma jeszcze plan na Mariusza. Bo inaczej już by go z nami nie było. A my musimy przy nim trwać” – pisze w mailu do autorki siostra Mariusza.

Ta ogromna nadzieja, czasem wbrew wszelkiej nadziei, to wspólny mianownik opisywanych przez Katarzynę Pinkosz historii. Nadzieja rodziny, przyjaciół, ale też lekarzy, którzy prowadzą – wydawałoby się czasem – beznadziejną walkę, której rezultaty są czasem tak mizerne, jak uniesiona samodzielnie ręka czy podniesiona powieka.

 

Logika wiary  

W książce „Wybudzenia” brak ckliwych historii o tym, jak wygląda życie „po drugiej stronie”. Nie ma tu opowieści o Bogu z długą brodą czy siedzących na chmurkach pulchnych aniołach. Są twarde dane i liczne rozmowy – często bardzo trudne, bo w końcu dotykające fundamentalnych spraw, życia i śmierci.

Autorka nie unika też rozmów kontrowersyjnych – znajdziemy tu wywiad z prof. Janem Talarem, który ma nieocenione zasługi, jeśli chodzi o wybudzenia pacjentów ze śpiączki, a jednocześnie – ze względu na głoszone poglądy na temat śmierci mózgu – jest traktowany przez środowisko lekarskie z dużą rezerwą. Pinkosz, dziennikarka od lat zajmująca się tematyką medyczną, kontruje tezy prof. Talara rozmowami z innymi lekarzami, m.in. dr Robertem Beclerem, co nadaje publikacji charakter niezwykle rzetelny. To solidnie przygotowany materiał pokazujący rzeczywistość pacjentów w śpiączce, ich rehabilitację i ewentualne wybudzenia.

Książka Pinkosz to dobra lektura, zwłaszcza w najbliższych dniach, w których pochylamy się nad tajemnicą życia i śmierci. Nie tylko dlatego, że skłania do refleksji nad tym, jak wykorzystujemy swój czas tu, na ziemi. Mnie osobiście historie osób, które opowiadają o podarowanym im drugim życiu zmuszają do stawiania pytań o każde moje pięć minut spędzone na niczym. To też przyczynek do refleksji nad śmiercią i zmartwychwstaniem. Śmierci Chrystusa na krzyżu, a później wstania z martwych po trzech dniach, nie da się po ludzku, rozumowo ogarnąć. Podobnie jak tego, dlaczego jeden „nierokujący” pacjent wraca do „świata żywych”, a inny pozostaje latami przykuty do łóżka. Książka „Wybudzenia”, choć bardzo naukowa, medyczna, pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami, na które odpowiedź pozwala znaleźć dopiero optyka wiary.

*Katarzyna Pinkosz, „Wybudzenia. Powrót do życia. Polskie historie, Eureka 2017

wybudzenia

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.