separateurCreated with Sketch.

Jak rozbroić histerię dziecka za pomocą jednego pytania?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kiedy zaczyna się histeria – bo ręka lalki odpadła, bo czas iść spać, bo trzeba odrobić pracę domową – spójrz dziecku prosto w oczy i zadaj mu to pytanie.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Nie przeczytałam wszystkich książek na temat psychologii dziecięcej ani nie skończyłam żadnego kursu, jak przerwać/zakończyć furię dziecka czy jak jej uniknąć. Ale dzięki osobistemu doświadczeniu, związanemu z wychowywaniem kilkuletniej córki, mogę podzielić się z tobą „receptą”, którą odkryłam. Jej zastosowanie pozwoli ci zmienić bieg rzeczy, kiedy twoje dzieci będą chciały zrobić awanturę z jakiegokolwiek powodu.

Awantury o drobiazgi

Przede wszystkim muszę opowiedzieć ci pewną historię. Moja córka poszła do przedszkola. Stała się niespokojna, nerwowa, ale niczego nie chciała mi mówić. Jej zachowanie w domu wymknęło się spod kontroli: Alicja coraz częściej awanturowała się o każdą rzecz, nawet najdrobniejszą.

Poszliśmy za radą szkoły i znaleźliśmy psychologa dziecięcego – na kilka sesji, podczas których Alicja mogła mówić o tym, co czuła i w ten sposób mogła się uspokoić.

Wśród licznych porad, których udzieliła mi psycholog, jedna wydała mi się fantastyczna, choć bardzo prosta. I właśnie dlatego chciałabym się nią tutaj podzielić.

Dziecko chce się czuć szanowane

Psycholog wytłumaczyła mi, że musimy sprawić, by dziecko czuło się szanowane, czyli przywiązywać wagę do tego, co ono czuje. I tak, w godzinie kryzysu – niezależnie od tego, jaki byłby jego powód – dziecko pięcioletnie i starsze musi się skupić, przemyśleć swoją sytuację i znaleźć odpowiedź na to, co się dzieje.

Szanowanie tego, co się dziecku przytrafia, jednocześnie włącza je w rozwiązanie problemu i demontuje możliwość dalszego rozwoju wypadków.

Przejdźmy do konkretu. Możemy zadać dziecku następujące pytanie, patrząc mu w oczy i zachowując dużo spokoju: „Czy to jest problem duży, problem średni czy problem mały?”.

Te chwile namysłu nad tym, co się dzieje wokoło – mówiąc zupełnie szczerze – stały się magiczne (przynajmniej u nas w domu). I za każdym razem, kiedy stawiam powyższe pytanie, moja córka na nie odpowiada i znajduje sposób rozwiązania swojego problemu; wywodzi się ono z jej własnej percepcji tego, jak szukamy wyjścia z sytuacji.

Mały problem można zawsze szybko i łatwo rozwiązać. Ten, który dziecko postrzega jako średni, najprawdopodobniej zostanie rozwiązany, ale już nie od ręki i dziecko zrozumie, że są rzeczy, które wymagają pewnego wysiłku, by mogły zaistnieć. Jeśli problem będzie poważny – oczywiście, poważny w głowie dziecka – nie możemy go lekceważyć, chociażby dorosłym wydawał się głupi. Być może będzie to wymagać dłuższej rozmowy i większej uwagi, żeby móc zrozumieć, że są sprawy, które nie do końca idą tak, jak byśmy tego chcieli.

Magiczne pytanie

Mogłabym podać rozmaite przykłady, kiedy ostatnio użyłam tego pytania. Np. wybór stroju przed pójściem do szkoły. Córka chciała założyć spodnie, jej ulubione były w praniu, więc zaczęła płakać, na co ja stanowczo zapytałam: „Alicjo, czy to jest problem duży, średni czy mały?”. Ona spojrzała na mnie opieszale i cichutko powiedziała: „Mały”. I ja, kolejny raz, wytłumaczyłam jej, że już wiemy, że problemy małe są łatwe do rozwiązania.

Poprosiłam o jej propozycję rozwiązania tego małego problemu (nauczyłam się, że ważne jest, by dać jej czas do namysłu i na udzielenie odpowiedzi). Ona na to: „Wybranie innych spodni”. A ja dodałam: „I masz więcej niż jedną parę spodni do wyboru, prawda?”. Ona uśmiechnęła się i zaczęła szukać innych spodni.

Pogratulowałam jej znalezienia wyjścia z sytuacji, bo przykładanie odpowiedniej wagi do znalezionego remedium jest konieczną częścią do zamknięcia całej historii.

Każdy problem jest do rozwiązania

Uważam, że nie ma cudów ułatwiających wychowanie dzieci. Tym tekstem chcę się podzielić światłem, które pojawiło się na mojej drodze bycia mamą i tchnęło w moje serce nadzieję – oby u ciebie stało się podobnie.

Rozwiązywanie „małych problemów” idzie mojej córce coraz lepiej i teraz Alicja śmieje się czasami, zawstydzona początkową bezsensowną histerią. Już zdarzyło się kilka razy, że zupełnie szczerze powiedziała: „Myślę, mamo, że to nawet nie jest problem”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!