Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
18 maja 1920 roku w wadowickim kościele Ofiarowania Najświętszej Marii Panny odbywało się popołudniowe nabożeństwo majowe. Podczas jego trwania mieszkająca w pobliżu 36-letnia Emilia Wojtyła urodziła swoje trzecie dziecko, syna imieniem Karol (zdrobniale: Lolek).
Po szczęśliwym porodzie zmęczona matka słabym głosem powiedziała do akuszerki: „Niech pani otworzy okno. Chcę, żeby mój Lolek usłyszał śpiew ku czci Marii”. Już te słowa pokazują, w jakiej rodzinie przyszedł na świat człowiek, który miał zostać papieżem Janem Pawłem II.
Była to rodzina na wskroś chrześcijańska. Taka, której członkowie zaczynali dzień od mszy, modlili się przed każdym posiłkiem, a wieczorem ojciec czytał wszystkim Pismo Święte.
Emilia Wojtyła
Oczywiście, we wczesnym dzieciństwie największy wpływ na małego Karola miała mama. Bez wątpienia odziedziczył po niej współczujący stosunek do bliźnich, a także optymizm życiowy, wyrażający się uśmiechem i częstymi żartami. Jeżeli chodzi o wkład Emilii w wychowanie religijne syna, to „był on z pewnością duży” – jak stwierdził w książce „Dar i tajemnica” sam papież.
Przykładem niech będzie fakt, iż pierwszych modlitw i czynienia znaku krzyża nauczyła go właśnie matka. O jej religijnym oddziaływaniu na Lolka może świadczyć znamienne wydarzenie. Chodzi tu o reakcję Karola na współczucie mu po śmierci brata Edmunda, z którym chłopiec był mocno związany. Wspomnianą reakcję stanowił zwrot: „Taka była wola Boża”. Młody Wojtyła na pewno powtarzał tu słowa mamy, którą słyszano kiedyś mówiącą do jednej z sąsiadek, iż trzeba godzić się z wolą Bożą.
Matczyny wpływ na małego Karola słabł jednak z powodu postępującej choroby pani Wojtyły. W pracach domowych, a także w wychowaniu najmłodszego syna zastępował ją stopniowo mąż – Karol Wojtyła senior. Po śmierci żony to właśnie on poświęcił się opiece nad 9-letnim Lolkiem. Aby mieć dla chłopca więcej czasu, przeszedł nawet na emeryturę, a także powtórnie się nie ożenił.
Zajrzyj do rodzinnego albumu młodego Karola Wojtyły:
Karol Wojtyła senior
Dzięki takim decyzjom starszego Wojtyły obaj Karolowie byli właściwie nierozłączni. Po szkole albo w niedziele lub święta spacerowali po Wadowicach, udawali się na wycieczki górskie po Beskidach, podziwiali przyrodę, rozmawiali. Nic więc dziwnego, że po latach papież wspominał: „Moje lata chłopięce i młodzieńcze łączą się przede wszystkim z postacią ojca”.
Mówiąc o nim, Jan Paweł II dodawał jeszcze:
Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem jak umiał od siebie wymagać… To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków.
Sumienność i obowiązkowość starszego z Wojtyłów, przejęte zresztą przez młodszego, nie przeszkadzały w tym, aby widziano w Karolu seniorze „człowieka niezwykle wielkiej kultury, anielskiej dobroci i cierpliwości”. Należy dodać – również patriotę: człowieka, który w 1915 roku wstąpił do Legionów, służbę wojskową kontynuując już w niepodległej Polsce.
Patriotyzm w domu Wojtyłów
Swój patriotyzm starał się zaszczepić i synowi, ucząc go piosenek patriotycznych i czytając trylogię Sienkiewicza. Liczne wypowiedzi papieskie z pielgrzymek do ojczyzny wskazują, że te wysiłki nie poszły na marne.
Warto wspomnieć, że ojciec młodego Karola był dla niego przykładem ciągłej modlitwy, który to przykład Jan Paweł II nazwał „jakimś pierwszym domowym seminarium”.
Z dzisiejszej perspektywy można by powiedzieć, że rodzice przyszłego papieża odnieśli sukces wychowawczy. Zawdzięczali go swojej konsekwentnej postawie religijno-moralnej oraz takim cechom jak optymizm i samodyscyplina. A przede wszystkim wielkiej, pełnej poświęcenia miłości do swojego dziecka. Warto ich w tym naśladować.