separateurCreated with Sketch.

Msza u „Matki Bożej Kasztanowej”. Dlaczego nie wejdą do kościoła?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 28.05.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Przychodzą na mszę, ale potem jakby się rozmyślają i nie wchodzą do kościoła. Też tak robicie?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Ksiądz z komedii Louisa de Funèsa mówił, że jego kościół nazywają złośliwie kościołem Matki Boskiej od Przeciągów. Kiedy przychodzi wiosna, w naszym kraju objawia się imponująca grupa czcicieli jeszcze innej Matki Bożej – Kasztanowej, Lipowej albo Sosnowej. Zależy, co akurat rośnie na placu przed kościołem. Ci czciciele w ciepłe dni uczestniczą w mszach nie w kościele, tylko pod drzewami na terenie przykościelnym.

Organista z mojej parafii napisał na Facebooku: „Sezon na więcej ludzi w czasie mszy przed kościołem niż wewnątrz rozpoczęty”. Zaczęła się ciekawa dyskusja. Ktoś zauważył, że w jego parafii ludzie nie tylko stoją przed kościołem, rozmawiają i palą papierosy (sic!), ale nawet siedzą w cukierni po drugiej stronie ulicy i zajadają się lodami.

Ktoś inni przytomnie nadmienił, że to dziwne, bo przecież w kościele jest sporo miejsca, zwłaszcza z przodu. A może chodzi o to, żeby nie słuchać organisty? – pospieszył ze szpilą ktoś inny. A może problemem są plażowe stroje? Wtedy może nawet lepiej, że stoją na zewnątrz?



Czytaj także:
Nie wyobrażam sobie niedzieli bez Eucharystii

Ja też czasem bywałam na mszy u Matki Boskiej Kasztanowej. Było to wtedy, kiedy któreś z moich trojga dzieci miało ostrą fazę biegania albo marudzenia. Msza z małym dzieckiem to temat niełatwy i budzący emocje, m.in. pisaliśmy o tym TU i TU. Ja akurat uważam, że jeśli dziecko bardzo przeszkadza innym uczestnikom mszy świętej, to lepiej wyjść z nim z kościoła albo tak zorganizować sobie życie, żeby jedno z rodziców zostawało z nim w domu.

Kiedy jest ładna pogoda, ta pierwsza opcja jest bardzo dobra – rodzice są na mszy, a maluch może bawić się i biegać. Pewno niektórzy stoją na dworze z powodu problemów zdrowotnych. Jeśli ktoś ma nadciśnienie albo np. nerwicowe lęki związane z przebywaniem w tłumie, to wejście do dusznego, zatłoczonego kościoła może być dla niego męką, a nawet zagrożeniem.

Rodzice dwulatków i zawałowcy to jednak mała cześć tych, którzy stoją w czasie mszy na dworze. Najwyraźniej wybierają to miejsce dlatego, że tak lubią. Szkoda.

Jasne, że można „zmarnować” mszę także wtedy, kiedy się siedzi w pierwszej ławce w kościele i robi pobożne miny. Jeśli zamiast się modlić myślę o tym, co zrobię dzisiaj na obiad albo zerkam na buty sąsiadki (Pasowałyby mi do niebieskiej sukienki? Ciekawe, gdzie je kupiła?), to taka msza zapewne ma niewielką wartość dla Pana Boga i słabo się przyczynia do mojego nawrócenia.

Ale jeśli dla wygody albo z powodu innego widzimisię zostaję na dworze, to mam zaledwie mgliste pojęcie o tym, co się dzieje przy ołtarzu. Mogę się zachwycać kwiatkami i miło spędzać czas, a nawet mogę próbować wznosić serce do Boga (w końcu modlić się można zawsze i wszędzie), ale czy naprawdę uczestniczę w wydarzeniu, które uobecnia ofiarę Jezusa na krzyżu?



Czytaj także:
Pięć powodów, dla których warto zostać do końca mszy świętej

Może przydałaby się ewangelizacja tych ze wspólnoty „pod drzewkiem” – zaproponował ktoś w facebookowej dyskusji. I chyba ma rację. Chyba trzeba na to spojrzeć inaczej. Ludzie z jakichś powodów zadają sobie trud, żeby przyjść do kościoła (no dobra: pod kościół) i postać przez godzinę. Coś tam słyszą, coś widzą. Gdyby próbować dotrzeć do nich w inny sposób, na przykład przez media, trzeba by mieć znakomity plan i mnóstwo pieniędzy – a oni przychodzą sami. Godzina to mnóstwo czasu na przemyślenia.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!