Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 11/05/2024 |
Św. Mamerta
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Dlaczego ludzie płaczą, gdy po raz pierwszy w życiu widzą kolory?

web3-colorblind-sees-first-time

Magdalena Galek - 31.05.17

Kolor to nie tylko fakt z siatkówki oka zarejestrowany przez mózg. Kolor to doświadczenie, które tak naprawdę jest pewną tajemnicą.

Pewnie już większość z Was widziała kompilacje nagrań z telefonów komórkowych – osoby w okularach EnChroma (powstałych z wieloletniego dopracowywania okularów dla chirurgów operujących laserem), po raz pierwszy w życiu doświadczają kolorów czerwonego, zielonego, pomarańczowego… płaczą lub szaleńczo się radują. A my z zapałem oglądamy i zachwycamy się. No i trzeba przyznać, niektórzy z nas też płaczą.

Dlaczego osoby z zaburzeniem widzenia kolorów tak reagują i dlaczego my tak pragniemy te reakcje oglądać?

Już w pierwszym miesiącu życia człowiek zaczyna rejestrować barwę żółtą, pomarańczową, turkusową, niebieską, seledynową i purpurową. Dziecko najbardziej lubi kolory ciepłe i harmonijnie dobrane odcienie beżu i jasnego różu, które kojarzą mu się ze skórą matki. W drugim miesiącu odróżnia już żółty od zielonego, a w kolejnym żółty od czerwonego. Około czwartego miesiąca życia osiąga pełny poziom rozpoznawania barw. Oczywiście, nie mam tu na myśli nazywania kolorów, bo tego dzieci uczą się dopiero w wieku 3–5 lat, no i właściwie do końca życia, w zależności od zapotrzebowania na tę tęczową nomenklaturę – inną zdolność rozróżniania i wokabularz barw rozwija grafik, malarka czy florysta, inny kierowca ciężarówki czy dyrektorka szkoły.




Czytaj także:
Niepełnosprawność nie wyklucza macierzyństwa. Matki – niewidoma i sparaliżowana – opowiadają swoje historie

Ale do rzeczy. Po czym naukowcy poznają, że niemowlęta postrzegają pewne kolory jako przyjemne? Po ich reakcjach. Bo kolor to coś znacznie więcej niż pewnej długości fala światła dobiegająca do czopków – tych inteligentnych receptorów wyłapujących światło wewnątrz naszych gałek ocznych.

Kolor to nie tylko fakt zarejestrowany przez mózg z siatkówki oka. Kolor to doświadczenie, które tak naprawdę jest pewną tajemnicą, bo w sposób niemożliwy do zbadania i opisania łączy w sobie przeróżne dane: myśli, stworzone w naszych mózgach, sygnały płynące z zewnątrz, ale także informacje z pamięci, oczekiwania i kontekst, w jakim się znajdujemy.

Na jakich poziomach reagujemy na kolor?

fizjologicznie – kolory mogą powodować zmianę ciśnienia krwi, przyśpieszenie bądź spowolnienie oddechu (zwróćcie następnym razem uwagę na oddech, gdy patrzycie na niebo lub morze), pobudzenie metabolizmu (tu zdecydowanie czerwony, znany z Pizza Hut czy McDonaldsa), rozluźnienie mięśni (np. zielony – właśnie dlatego lubimy spacery po parku lub lesie, a także rozszerzenie źrenic i zmianę mimiki (badania pokazały, że kobiety i dziewczynki w ten sposób właśnie reagują na barwę różową).

kulturowo – w procesie uczenia się przyswajamy komunikaty o znaczeniu pewnych kolorów – nauczyciele na czerwono podkreślają błędy w zeszytach (pamiętacie to? brrr!), również znaki ostrzegawcze komunikują ostrzeżenie za pomocą tej barwy, więc dziwnym nie jest, że wywołuje silne reakcje w porównaniu z np. zielonym – kolorem, który pozwala bezpiecznie przejść przez jezdnię.

Ewolucyjnie podobno wykształciliśmy widzenie kolorów po to, by odróżniać dojrzałe owoce od niedojrzałych.

– mówiąc oczywiście w wielkim skrócie. Ale przede wszystkim po to, by odczytywać informacje z twarzy: bladość strachu czy choroby, czerwień złości, zakłopotania czy pobudzenia, różowość zauroczenia osobnikiem przeciwnej płci.




Czytaj także:
Niepełnosprawne dziecko to nie koniec świata!

Ale czy rozróżnianie kolorów służy nam jedynie do tych dwóch celów?

Z pewnością nie. Doświadczenie koloru jest także wielką przyjemnością – dlatego lubimy kontakt ze sztuką, malarstwem, nosimy ubrania w odcieniach, które zaspokajają jakieś nasze potrzeby, nie inaczej jest z kupnem samochodu – wybieramy jego kolor z jakiegoś powodu.

Dlatego też, jak się domyślam osoby widzące po raz pierwszy w życiu zielone drzewa są onieśmielone albo głęboko wzruszone lub szaleńczo się śmieją z radości – jakby jakaś ich odwieczna potrzeba została zaspokojona.

Wyobrażam sobie, że to może być tak, jak tęskni się za czymś całe życie. Wiesz, że to istnieje, inni to widzą, to jest wokół ciebie, ale nie masz pojęcia, co to jest.

Jason Allmon z USA, 48-letni mąż i ojciec, który z powodu dysfunkcji czopków w gałkach ocznych nigdy nie widział pomarańczu swojego auta ani kolorów twarzy swojej żony. Widząc po raz pierwszy zieleń trawy ocierał łzy i pytał „co straciłem przez te wszystkie lata?”(4:55). To nagranie zawiera wiele przekleństw, ale Jason wyraził swoje ubolewanie i przeprosił za nie. Było to dla niego, jak wyznał dramatyczne doświadczenie.

A dlaczego my tak chętnie oglądamy, a właściwie trochę podglądamy te osobiste sytuacje?

Ośmielę się postawić twierdzenie, z którym oczywiście można się nie zgodzić. Otóż sądzę, że jesteśmy podobni do tych ludzi. W czym? W pragnieniu prawdy. Te osoby nareszcie zobaczyły jak świat wygląda naprawdę. A my widzimy prawdziwie okazane emocje. Prawdziwych ludzi. Bez filtrów instagrama i dziubków ćwiczonych przed lustrem do selfie. Widzimy prawdziwe łzy. Prawdziwe milczenie. Prawdziwy śmiech. To daje jakąś otuchę w tym naszym zwariowanym świecie stawiającym na kreowanie swojego wizerunku. To daje nam prawdziwy obraz ludzi, ich reakcji i emocji. I prawdziwe przeżywanie naszych uczuć – wzruszenia, radości, a może wdzięczności za to, że takich okularów nie potrzebujemy, by cieszyć się pięknem tego świata.

Tags:
niewidomiWideo
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail