separateurCreated with Sketch.

5 kroków, by nie być nadopiekuńczym rodzicem

Matka całuje córkę w policzek
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Patricia Bailey - 09.06.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jest coraz więcej dowodów na to, że przytłaczające rodzicielstwo produkuje młodych dorosłych, którzy są krusi psychicznie, mniej odporni i brakuje im podstawowych umiejętności życiowych.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Kilka niedawno opublikowanych książek skupia się na problemie nadopiekuńczości rodziców (ang. helicopter parents, czyli rodzice helikoptery), którzy zarządzają swoimi dziećmi w szalonym dążeniu do akademickiego i zawodowego sukcesu. Na krótką metę wzmacniające rodzicielstwo może pomóc dzieciom w zdobywaniu wysokich ocen i zbudowaniu imponującego CV.

Ale istnieje coraz więcej dowodów na to, że przytłaczające rodzicielstwo produkuje młodych dorosłych, którzy są krusi psychicznie, mniej odporni i brakuje im podstawowych umiejętności życiowych.

Jako rodzice chcemy być zaangażowani w życie naszych dzieci i wszyscy mamy dobre intencje. Ale czasami i my potrzebujemy przewodnictwa, drobnych wskazówek, które pomogą nam wspomóc dzieci w długotrwałym sukcesie osiąganym w najważniejszych dziedzinach.

Czworo różnych autorów pokazuje 5 prostych sposobów, które właściwie ukierunkują rodziców i pomogą uniknąć tego, co jeden ze specjalistów nazywa „przytłaczającą rodzicielską pułapką”.

 

1. Nie bój się powiedzieć „nie”

Dr Robin Berman, autor książki “Permission to Parent: How To Raise Your Child with Love and Limits”, pisze, że wielu nowych rodziców ‒ wciąż cierpiących z powodu surowego traktowania przez własnych rodziców i braku miłości ‒ przechodzi na skrajnie przeciwną stronę pobłażliwości.

W efekcie „cała rodzinna hierarchia upadła, dzieci są pozostawione bez kontroli i rozkazują rodzicom. Z jakiegoś powodu dawanie dzieciom poczucia własnej wartości rozumiane jest jako dawanie im nagród za pokazywanie się, unoszenie się nad ich każdym ruchem, wylewanie nadmiernych pochwał i niemówienie nie w obawie przed zranieniem ich uczuć. Próbując nieustannie im dogadzać i je uszczęśliwiać, osiągnęliśmy coś zupełnie przeciwnego. To wahadło stworzyła nową rasę kruchych dzieci”.

Dr Berman sugeruje, że istnieje „wdzięczne miejsce pośrodku tych rodzicielskich skrajności”, które łączy miłość i ograniczenia, autorytet i uczucia, szacunek i zaufanie. I które zawiera także słowo nie.

 

2. Pomóż przyjąć odpowiedzialność

Jako rodzice często chcemy wygładzić drogę dla naszych dzieci, usunąć przeszkody i dać im prostą okazję do sukcesu. Ale czasami idziemy za daleko. W książce „How to Raise an Adult: Break Free of the Overparenting Trap and Prepare Your Kid for Success” Julie Lythcott-Haims pisze o tendencji do „uwalniania naszych dzieci z obowiązków takich jak samodzielne budzenie się, pilnowanie własnych rzeczy, robienie posiłków ‒ po części żeby pokazać naszą miłość, po części uczynić życie łatwym i przyjemnym i prawdopodobnie upewnić się, że te rzeczy zostały zrobione poprawnie”, ale niebezpieczeństwo polega na tym, że młoda osoba, której każda potrzeba zostaje zapewniona, straci w końcu umiejętność bycia samodzielną.



Czytaj także:
Dowód na to, że warto pozwolić mężowi zająć się dziećmi po swojemu

Jeden prosty sposób: daj swoim dzieciom domowe obowiązki i odpowiedzialności dopasowane do ich wieku i poziomu dojrzałości. (Bonus dla mam ‒ która nie chciałaby dodatkowej pary rąk do troszczenia się o pranie?).

 

3. Upraszczanie, upraszczanie, upraszczanie

Czy naprawdę potrzebujemy tych wszystkich harmonogramów w naszym domu? Kim John Payne i Lisa M. Ross w książce „Simplicity Parenting: Using the Extraordinary Power of Less to Raise Calmer, Happier, and More Secure Kids” sugerują inną formę odwagi: mówienie nie nadmiarowi, we wszystkich jego formach.

W oparciu o zasady edukacyjne Waldorfa, autorzy wskazują „cztery warstwy upraszczania”, zaczynając od zredukowania „zagracenia zbyt wielką liczbą zabawek, książek i wyborów”. Potem przechodzą do spowolnienia szalonego tempa życia dzieci, tak żeby mogły mieć wolny czas na nieustrukturyzowaną zabawę. Trzecia warstwa polega na filtrowaniu dorosłych informacji, domowych zmartwień i świadomości naszych dzieci. I w końcu najważniejsza warstwa odnosi się do nadopiekuńczego rodzicielstwa i budowania naszej relacji z dziećmi w oparciu o zaufanie i łączność, a nie lęk.

Ogólny komunikat: mniej znaczy więcej. Nie bój się skracać, przycinać i odpuszczać, żeby coś lepszego i bardziej wartościowego mogło wyrosnąć w przestrzeni, którą uwolnisz.

 

4. Wartości i charakter, a nie oceny i osiągnięcia

Dzisiejsi rodzice mają często obsesję na punkcie ocen dzieci i zajęć pozalekcyjnych, co kończy się niepoświęcaniem zbyt wielkiej uwagi cnotom takim jak życzliwość i wdzięczność. Ale dr Berman podkreśla, że rodzice nie mogą zrzucać na innych swojej odpowiedzialności za udzielanie głębszych lekcji, dotyczących opieki nad innymi, skromnego posiadania, akceptowania błędów i bycia wdzięcznym za to, co inni robią dla nas.

Haczyk? Najlepszym sposobem na nauczenie tych cnót jest prezentowanie ich w codziennym życiu. Czas wcielić słowa w czyn.


Matka z uśmiechniętą córką
Czytaj także:
Emocje w naszym domu – dlaczego warto o nie dbać?

 

5. Pozwól dzieciom stawić czoła porażce i ją pokonać

Istnieją momenty, w których dziecko musi doświadczyć porażki ‒ nieudane zadanie domowe, oblany test, zwolnienie z wakacyjnej pracy. W książce „The gift of failure: How the Best Parents Learn to Let Go So Their Children Can Succeed” Jessica Lahey podkreśla, że niektórzy rodzice, napędzani potrzebą udowodnienia, że są kompetentnymi matkami i ojcami, próbują wyrzucić porażki z życia dzieci. W efekcie dzieci czują się „niekompetentne, niezdolne, niegodne zaufania i całkowicie zależne”.

Lahey, która jest jednocześnie nauczycielką angielskiego i mamą, wie, z jakim bólem patrzy się na dziecko walczące z porażką, ale radzi zachować cierpliwość i zaufanie: „Nasze dzieci piszą własne historie, we własnym imieniu, z punktami zwrotnymi wynikającymi z ich fantazji. Narracja nie jest moja i nie mogę perfekcyjnie jej zredagować”.


KLAPSY WYCHOWAWCZE
Czytaj także:
Nie istnieją „wychowawcze klapsy”

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!