separateurCreated with Sketch.

Kolejny kieliszek wódki – potrafisz odmówić?

Kilka osób pije wódkę
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Czy można odmówić, gdy namawia sam szef, a w innych sytuacjach senior rodu, promotor? Alkoholowy thriller narodowy niezmiennie trwa, jak gdyby nigdy nic.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Problem nie polega na tym, że pijemy. Problem polega na tym, że nawet wyrafinowani uczestnicy biesiad i bankietów często, zbyt często, zamieniają się w katów, wymuszających na gościach, żeby wlewali w siebie coraz większe ilości alkoholu. Tak, żeby gościa sponiewierało, żeby zapomniał, że został stworzony na obraz i podobieństwo…

 

Do dna

Młody człowiek brał udział w bankiecie, wydanym przez firmę z okazji podpisania bardzo intratnego kontraktu. Zaczęło się od kilku kieliszków, skończyło na zdrowotnych komplikacjach, bo organizm „młodego” ma słabą tolerancję na alkohol.

Banalna historia, związana ze świętowaniem, nieraz się zdarza, ale czy można odmówić, gdy namawia sam szef, a w innych sytuacjach senior rodu, promotor? W efekcie ludzie, którzy uważają się za kulturalnych przedstawicieli elit, zamieniają wykwintne w założeniu przyjęcia w odstręczające meliny, w których alkohol leje się strumieniami, a goście wychodzą na przysłowiowych czworakach.


Alkoholizm to choroba iluzji
Czytaj także:
Alkoholizm – choroba iluzji. „Tylko takie życie ma sens”

 

Opis obyczajów

Tradycję, owszem mamy zacną i trwającą długie stulecia. Piwa, węgrzyny i okowity, wódki i ratafie, czyli nalewki, są nieodłącznymi towarzyszami naszej doli i niedoli. Wystarczy poczytać „Opis obyczajów za panowania Augusta III” ks. Jędrzeja Kitowicza, który uznał za stosowne umieścić w swoim dziele specjalny rozdział „O trunkach i pijatykach”, bo bez niego obraz Rzeczpospolitej byłby niepełny.

Ksiądz dobrodziej zebrał sporą ilość anegdot tyleż zabawnych, co mrożących krew w żyłach i nawet sklasyfikował staropolskich pijaków odróżniając groźnych od niegroźnych dla otoczenia. Opisuje uczty, zwyczaj „przepijania” zdrowia każdego uczestnika biesiady, ale też koszmar przemocy, stosowanej wobec gości.

Gdzie był gospodarz dyskretny (…), tam się uchronić można było od spełnienia kielichów; ale kiedy sam lubił pić i drugich poić, trudna rzecz była: wołano, krzyczano, dolewano, i co tylko było sposobów, wszystkiemi przymuszano do spełnienia, a jeszcze duszkiem”. Nie było ratunku dla miłośników umiaru. „Kto zaś z gości nie mógł się dłużéj na nogach trzymać, albo też nie chciał być trunkiem zalanym, wynosił się nieznacznie z kompanii. Lecz jeżeli był celem owéj ochoty i miany po oku, goniono za nim, a dogonionego wracano do kompanii, albo też przy ostatnim progu, na schodach, na wsiadaniu do karety, plac do pijatyki determinowano; tam musiał rad nie rad wypić zdrowie ochoczego gospodarza, gospodyni, konsolacyi, całéj kompanii i jeżeli przez czas uczty nie uwalił się z nóg; to na pożegnaniu został bez zmysłów.

Wylicza ks. Kitowicz najsłynniejszych pijaków Rzeczpospolitej, Janusza, księcia Sanguszkę, który „pił szczerze, przeto mało dawał na innych baczenie”, inaczej niż pan Borejko, kasztelan zawichoski, pijak pobożny, który uwielbiał pić z zakonnikami i księżmi, ale też zasadzał się na każdego podróżnego, przechodzącego obok jego włości i bezlitośnie spijał. (Wiedział o czym pisze ks. Kitowicz, bo sam przed Borejką uciekał „bez szabli, czapki i konia”). Najgorszy był jednak „Adam Małachowski, krajczy koronny, tego można nazwać zabójcą ludzkiego zdrowia, wielu albowiem ludzi zalanych winem poumierało, niektórzy nawet w jego domu zasnąwszy raz na zawsze snem śmiertelnym”.

Takie były staropolskie klimaty i z takim dziedzictwem należy się uporać.



Czytaj także:
Bieganie kontra alkohol – 366:0!

 

Kilka rodzajów picia

Specjaliści rozróżniają kilka rodzajów picia: ceremonialne, rozrywkowe, stresowe i chorobowe, czyli alkoholizm. Rzecz jasna, pierwsze dwa rodzaje są do zaakceptowania, jednak pozostałe często są efektem „miłego złego początków”, a stają się groźnym problemem społecznym, przekleństwem, źródłem cierpienia rodzin, zwłaszcza dzieci.

Idziemy na wesela, chrzciny, przyjęcia pierwszokomunijne, branżowe „eventy” i często nie wiedzieć kiedy stajemy się świadkami lub ofiarami owej alkoholowej przemocy. Ta przemoc jest tolerowana, biesiadnicy jej ulegają i jak za dotknięciem różdżki złej czarownicy, piękny pałac zamienia się w mordownię.

 

Kto się z nami nie napije …

Co z nami jest, że ten zwyczaj przetrwał zabory, wojny, totalitaryzmy i wszelkie katastrofy, tyle rzeczy dookoła się wciąż zmienia, także na lepsze, a alkoholowy thriller narodowy niezmiennie trwa, jak gdyby nigdy nic?

Na dodatek uczestniczą w nim ludzie naprawdę wykształceni, naukowcy i artyści, wolnościowcy, którzy nie szanują jednak wolności odmawiania albo, jak mówią moi bułgarscy rodacy, picia „dopóki ci słodko”.

Nie wiem, czemu oni nam to robią, szantażując przy tym pytaniem, czy źle życzysz młodej parze (gospodarzom, szefowi), czy mnie nie szanujesz (nie lubisz, krzywo na mnie patrzysz, jesteś nieszczery)? Bo nie jest tak, jak kiedyś w ZSRR, o czym śpiewał Włodzimierz Wysocki, że trzeźwy wzbudzał podejrzenia, że podkabluje resztę uczestników biesiady przy najbliższej okazji, w czasie, gdy tamci będą trzeźwieć.

Thrillery kończą się jednak zazwyczaj dobrze, dzielny bohater zwycięża wampiry i rozmaite zmory, a osinowy kołek sprawia, że tracą moc. Tu niezbędny jest kołek asertywności, więc trzeba odwagi, żeby szefowi, promotorowi, seniorowi rodu powiedzieć „Stop”, bo nie tylko w baśniach odważni zwyciężają złe moce.



Czytaj także:
Problemem nie jest alkohol, tylko ból. Piłem, bo cierpiałem

 

A ponieważ tradycje i zwyczaje to worek złych i dobrych wzorców, trzeba wyselekcjonować te, które są najlepsze. Zerwać ze szkołą pana Borejki, a tym bardziej pana Małachowskiego i pójść śladami księcia Sanguszki, który pił szczerze, bo sprawiało mu to radość, cieszył się i nie zatruwał innym radości ze spotkania przy stole.

Bo o to w piciu chodzi, żeby sprawić przyjemność i radość, rozweselić serca, jak kiedyś mawiano. I przestać w chwili, gdy wyczuje się czający się koszmar zamienienia się w nieboskie stworzenie. Dlatego, że pamiętamy, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo…

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.