Powiedzmy to jasno, pomaganie innym jest dobre. Jednak nie może odbywać się kosztem potrzeb tego, kto pomaga.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ania i Marek – z pozoru wszystko ich różni. Ona jest prawniczką, on pracuje jako kierowca. Ona ma 26 lat, on 31. Mieszkają gdzieś w Polsce, nie znają się. Jest jednak coś, co mają wspólnego – oboje cierpią na syndrom ratownika.
Ania
Znajomi mówią, że zawsze można na nią liczyć. Nigdy nie zawodzi. Zawsze jest chętna do pomocy, udzielania rad, dawania wsparcia. Ania sama przyznaje, że potrzeby innych są u niej często ważniejsze niż jej własne. Przecież jak może odmówić spotkania koleżance, która właśnie przeżywa trudne chwile? Jej wizyta u lekarza, zakupy czy odpoczynek mogą poczekać. Ona da sobie radę.
Marek
Marek znany jest z tego, że zawsze opiekuje się jakimś kolegą, który ma „przejściowe” problemy z alkoholem. Stara się im pomagać, słuchać ich problemów. Jak sam mówi, trzeba takim osobom poświęcić czas, zrozumieć, czasem wesprzeć finansowo.
Marek ma poczucie, że mu się udało. Ma dobrą pracę, jest w życiu w miarę ustawiony. Skoro więc ma tak dobrze, powinien pomagać też innym. Jednocześnie, tak jak Ania, przyznaje, że jego potrzeby często są na drugim miejscu, a osoby, którym pomaga, z czasem mają wobec niego coraz większe roszczenia, z którymi nie umie sobie poradzić.
Czytaj także:
Czyjeś zachowanie Cię rani? Podpowiadamy, jak o tym rozmawiać
Syndrom ratownika – objawy
Powiedzmy to jasno, pomaganie innym jest dobre. Jednak nie może odbywać się kosztem potrzeb tego, kto pomaga. Osoby z syndromem ratownika biorą na siebie nadmierną odpowiedzialność. Noszą w sobie ukryte przekonanie, że to one są jedyną na świecie osobą, która może pomóc. Jeżeli nie oni, to już nikt. Przez to łatwo wchodzą w rolę terapeuty, zastępczego rodzica lub tzw. plastra na rany. Cierpią z powodu brania na siebie zbyt dużej odpowiedzialności.
To, często nieuświadomione, przekonanie o byciu jedyną deską ratunku powoduje, że nie umieją odmówić i poświęcają się. Tracą perspektywę i są często wykorzystywane. Mają tendencję do usprawiedliwiania zachowania drugiej strony oraz są wręcz bezbronne w sytuacji eskalacji żądań.
Osoby z syndromem ratownika mają łatwość w przyciąganiu do siebie ludzi, którzy chcą zostać uratowani. Czyli takich, które czekają, aż pojawi się ktoś, kto odmieni ich życie. Przy czym to nowe życie powinno pojawić się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. One chcą zmiany, ale nie chcą wkładać wysiłku w jej wypracowanie. Gdy są motywowane lub zmuszane do pracy nad sobą uciekają się do manipulacji, grają na poczuciu winy lub atakują. W ostateczności, gdy ratownik nie chce grać już roli dobrej wróżki lub księcia z bajki, odchodzą i szukają innego „plastra na swoje rany”.
Czytaj także:
To nie moja wina, ale moja odpowiedzialność
Co możesz zrobić?
- Na początek przeanalizuj swoje zachowanie
Zobacz, jak często przedkładasz potrzeby innych nad swoje. Gdy zdarza się to sporadycznie, to nie masz się czym martwić. Jednak jeżeli zaobserwujesz u siebie wyraźnie taką tendencję, to zastanów się:
- W jakich sytuacjach lub wobec kogo tak postępujesz?
- Co łączy tych ludzi (np. problemy finansowe, bezradność życiowa)?
- Co jest Twoją motywacją? Dlaczego to robisz?
- Naucz się stawiać granice
Granice są niezbędne do zdrowego funkcjonowania w świecie relacji międzyludzkich, ponieważ one chronią Twoją indywidualność i odrębność. Granice określają Ciebie. Wskazują na to, co jest Tobą, a co już nie. To dzięki nim masz poczucie własności i odpowiedzialności w odniesieniu do siebie samego. Dzięki nim też wiesz, co jest, a co nie jest Twoją odpowiedzialnością. Asertywności i stawiania granic można się nauczyć. Możesz sięgnąć po książkę, zapisać się na warsztat lub coaching.
Czytaj także:
Jak rozmawiać o sytuacjach trudnych? Zastosuj tych kilka wskazówek i obserwuj efekty
- Zweryfikuj swoje przyjaźnie
W relacjach z innymi powinna być równowaga w braniu i dawaniu. Są pewne relacje, gdzie jedna strona więcej daje np. mama swojemu dziecku, ale są to wyjątki, a nie reguła. W zdrowej relacji powinna być harmonia i zachowana względna równowaga w tym, co dajemy drugiej osobie i co od niej dostajemy. Najłatwiej to poznać, gdy zastanowisz się, czy druga osoba szanuje i respektuje Twoje potrzeby i pragnienia w takim samym stopniu jak Ty dbasz o jej.
Gdy zobaczysz dysproporcje, spróbuj o tym porozmawiać. W większości przypadków, szczera rozmowa i stanięcie w prawdzie pozwalają na naprawienie i uzdrowienie relacji. Może się też zdarzyć, że w efekcie takiej rozmowy, relacja się rozpadnie. Wtedy czeka Cię trudne zadanie przyznania się przed samym sobą, że nie była to relacja oparta na partnerstwie i wzajemnym szacunku. I choć taka świadomość nie jest łatwa, to w perspektywie czasu daje wolność. A Ty dodatkowo zyskujesz przestrzeń do zbudowania nowych związków, w których fundamentem będą zdrowe zasady.