separateurCreated with Sketch.

Oriana Fallaci prywatnie. Nieznane listy pisarki

Zamyślona Oriana Fallaci
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Samotna, ale silna kobieta. Perfekcjonistka surowa dla współpracowników, ale przede wszystkim dla siebie. Taki obraz Oriany Fallaci wyłania się z jej prywatnej korespondencji.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Oriana Fallaci, wybitna pisarka, autorka wywiadów z największymi tego świata (m.in. z Chomeinim, al-Kadafim, Arafatem czy Xiaopingiem) i takich głośnych książek, jak „Wściekłość i duma” czy „Siła rozumu”, nienawidziła pisać listów. Mimo to przywiązywała ogromną wagę do korespondencji ze współpracownikami, osobistościami, z którymi chciała przeprowadzać wywiady czy bliskimi. Każdy list poprzedzało kilka brudnopisów, które zachowywała.

 

Oriana Fallaci. Nie będę Hemingwayem

„Nie przechowuj tego listu. Nie jest ładny. Napisałam go w pośpiechu i tylko po to, by Cię rozbawić. A w dodatku, Bogu dzięki, nigdy nie stanę się Hemingwayem ani za życia, ani potem. Dlatego nie będzie nigdy tak cenny, by można go było sprzedać” – pisała. Jak na ironię, bo i stała się sławna i właśnie ukazała się książka z jej korespondencją.

„Strach jest grzechem” to zbiór epistolografii Fallaci opublikowany w Polsce przez Świat Książki. Skąd taki tytuł? W pozostawionej przez pisarkę dokumentacji odnaleziono teczkę z kilkakrotnie podkreślonymi słowami „strach jest grzechem”. Czy było to jej życiowe motto? Być może tak, skoro Oriana wielokrotnie krytykowała tchórzowskie postawy podkreślając tym samym, jak ważną cnotą jest odwaga. Zresztą, to nie była tylko teoria, Fallaci jeżdżąc na terytoria objęte działaniami wojennymi czy robiąc wywiady z siejącymi grozę tyranami, wybitnie dowodziła swej odwagi. Jaką Orianę zobaczymy w listach?


Od lewej Oriana Fallaci, Katarzyna Grochola, Astrid Lindgren
Czytaj także:
Królowe literatury. Sześć fantastycznych pisarek

 

Tytan pracy

Bezwzględna dziennikarka (choć sama nigdy w życiu nie określiłaby się w ten sposób!), twarda kobieta, ostra krytyczka – te cechy Fallaci nie powinny nikogo dziwić. W korespondencji dotyczącej spraw zawodowych jedynie się uwypuklają, jak w przypadku obszernej listy warunków, jakie musiały spełnić osoby zatrudnione w jej biurze.

Nie umiem wybaczać. Ani wybaczać, ani zapominać. To jedna z moich wielkich wad, może najpoważniejsza. A tym bardziej nie potrafię wybaczyć, kiedy ranę zadały mi osoby, od których oczekiwałam uczucia, serdeczności, albo co do których się łudziłam (…). Wymazuję ich z mojej pamięci, z mojego życia” – stawia sprawę jasno.

Biorąc pod uwagę jej dorobek, można śmiało stwierdzić, że była tytanem pracy. Ale to nie oznacza, że kolejne publikacje przychodziły jej z wielką łatwością. W liście do Alekosa Panagulisa, który pisze swoją debiutancką książkę, radzi: „Do pisania potrzebny jest przede wszystkim sznur, którym przywiążemy się do krzesła, jak robił to Ugo Foscolo”.

 

Czuła kochanka

Fallaci, choć nie robi tego zbyt często, pokazuje się też jako czuła, wrażliwa kobieta. Oczywiście, taką widzi ją jedynie nieliczne grono przyjaciół. „… jestem twarda, nie moja wina, już taka jestem i teraz nie mogę się zmienić (…). Ale jest we mnie dużo czułości, chociaż jej nie okazuję, bo nauczyłam się jej nie okazywać, w przeciwnym razie by mnie pożarto” – pisze do przyjaciółki.

„Rzadko więc się zdarza, bym komuś zaufała. I na dodatek jestem dumną kobietą. Wyniosłą (…). Moja serdeczność jest tylko pozorna. Moich przyjaciół można policzyć na palcach jednej ręki i aby się nimi stać, muszą zdać trwające całymi latami egzaminy” – dodaje w innymi miejscu.

Wrażliwą stronę jej duszy wydobywa miłość (z tragicznym zresztą finałem) do Alekosa. W jednym z listów do kochanka wyznaje: „Życie nauczyło mnie, a raczej zmusiło, abym była twarda, podejrzliwa, zdystansowana, nietracąca nad sobą kontroli. … Wczoraj, w samolocie, obgryzłam doszczętnie moje piękne długie i polakierowane na czerwono paznokcie. I teraz mam dłonie chłopki, a nie kapitalistki. To prezent dla Ciebie. Okej?”.



Czytaj także:
Jak córka z matką, czyli intymna opowieść o Annie Seniuk

 

Mistrzyni słowa

Oriana z każdym kolejnym głośnym wywiadem i książką, która wyprzedaje się na pniu, nabiera pewności siebie. Nie, ona jest pewna siebie od samego początku, ona po prostu utwierdza się w przekonaniu o swym niebywałym talencie. Pisząc o tym czasem pobrzmiewa jak megalomanka.

Mam wiarygodność, budzę szacunek i mogę publikować moje wywiady, gdzie tylko zechcę. Poza tym jestem znana, kochana i wydawana w niezliczonych innych krajach na wszystkich kontynentach, od Ameryki Łacińskiej po Azję, naturalnie z Europą włącznie” – pisze do ambasadora ZSRR w USA, aby namówić na wywiad Andropowa.

W innymi liście dodaje: „Ja nie sprzedaję słów. Sprzedaję idee i płacę zawsze za swoje poglądy, słuszne czy nie. A kiedy głupcy się mnie boją i nie chcą, bym przeprowadziła z nimi wywiad, odpowiadam: Nie mnie się boją. Boją się prawdy”. Co ciekawe, wyniosłymi nieco wyznaniami Fallaci wcale do siebie nie zniechęca. W końcu wylicza swoje rzeczywiste zasługi.

 

Niespełniona matka

W korespondencji Oriany pojawiają się także bardzo osobiste motywy, jak poronienie przez nią dziecka (opisane w głośnej książce „List do nienarodzonego dziecka”).

„… wiele dokonałaś w swoim pięknym życiu, dałaś światu wiele arcydzieł. Ale Isabella i Isotta są Twoim największym arcydziełem, Twoim największym darem i zazdroszczę Ci ogromnie z tego powodu. Odczuwam niemal zazdrość zmieszaną z żalem. Żalem za moimi nienarodzonymi dziećmi, za Isabellami i Isottami, które się nie narodziły” – pisze do Ingrid Bergman, z którą się przyjaźni.


Bronisława Niżyńska w czasie tańca
Czytaj także:
„Bogini tańca”. Niezwykła historia Bronisławy Niżyńskiej

 

O Kościele, Wojtyle, Ratzingerze…

Choć Oriana uważała się za ateistkę, sprawy Kościoła były bliskie jej sercu, a w wielu miejscach jej punkt widzenia zbiegał się z kościelnym stanowiskiem. Doceniała Jana Pawła II oraz jego następcę. O Wojtyle pisała: „…jest prawdziwym przywódcą, być może jedynym prawdziwym przywódcą, jaki dziś istnieje. Z wyjątkiem Tity i Castro (…). Ogromnie go szanuję i podziwiam, także wtedy, kiedy się z nim nie zgadzam”.

Uwielbiam Ratzingera. Nie tylko dlatego, że jest człowiekiem wykształconym, ale dlatego, że ma jaja” – deklarowała. Z tym papieżem udało się jej porozmawiać – przyjął ją podczas prywatnej audiencji w Castel Gandolfo.

Do spotkania doszło dzięki staraniom kard. Rino Fisichelli, z którym w ostatnich latach życia Oriana bardzo się zaprzyjaźniła. „Darling, dzięki za tak częste telefony. Twój piękny głos mnie ożywia, wiesz o tym. Wskrzesza mnie” – pisała do purpurata.

 

Przygotowanie do śmierci

Ostatnie listy to świadectwo przygotowywania się do śmierci (Fallaci wiele lat chorowała na raka). „Trzeba umieć pogodzić się z własnym losem. A mój polega na przeżywaniu ostatniej fazy egzystencji w straszliwej samotności i tylko ludzie powierzchowni lub źle poinformowani mogą nazwać ją udaną. Nigdy sobie jednak nie wyobrażałam, że zakończę życie w sposób tak bolesny i niezasłużony” – pisze do Eduardo, bliskiego jej sercu kuzyna.

Mimo wielu cierpień, trudności, niespełnienia w miłości czy macierzyństwie, Oriana nigdy nie traciła poczucia sensu i zadowolenia z życia. „Trzeba być wdzięcznym losowi za wszystko, co mamy, i cieszyć się tym. Niestety, ciągle o tym zapominamy. Ja pierwsza” – pisała w jednym z listów. Dziś obchodziłaby 91. urodziny.

*Oriana Fallaci, Strach jest grzechem. Listy z niezwykłego życia, przeł. J. Ugniewska, Świat Książki 2017

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.