Dziś nieco więcej praktyki. Co wziąć, czego nie. Czego się wystrzegać, na co zwracać większą uwagę. A czemu dać płynąć swoim tempem…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W poprzednim odcinku naszego „przedwakacyjnego poradnika” wybieraliśmy miejsce odpoczynku. Czy jak kto woli: „wakacyjną destynację”. Było o odwadze, o łamaniu schematów, o modlitwie, szukaniu inspiracji, wreszcie zaś o towarzystwie – kompanach naszej podróży.
Czytaj także:
Szukasz wymarzonych wakacji? Inspiracją może być… kazanie!
Dziś nieco więcej praktyki. Co wziąć, czego nie. Czego się wystrzegać, na co zwracać większą uwagę. A czemu dać płynąć swoim tempem…
Pogoda
Tutaj będzie rozczarowanie. Profesor, który wykładał klimatologię i meteorologię na mojej uczelni, zawsze powtarzał, że pogody na dłużej niż 3 dni w przód przewidzieć nie jesteśmy w stanie. Przynajmniej na dziś dzień. Dysponując takimi a nie innymi przyrządami pomiarowymi oraz techniką komputerową.
Może kiedyś? Póki co jednak, nie przywiązujmy jakiejś szczególnej uwagi do długoterminowych prognoz pogody. To i tak wszystko może wyjść na odwrót. Zamiast gwarancji pogody, weźmy ze sobą dobry humor. W kaloszach i płaszczu przeciwdeszczowym też się można świetnie bawić!
Pakowanie
W pakowaniu warto kierować się zasadną regułą. Weź połowę tego, co byś normalnie chciał zabrać. No, chyba, że dysponujesz ciężarówką, zespołem tragarzy oraz wielkohektarową działką z dużym domem na wypoczynek.
Jeśli jednak jedziemy na obóz wędrowny, planujemy wycieczki w góry, spływ kajakowy, spanie w namiocie – wszędzie tam naprawdę warto zaoszczędzić na bagażu. To się opłaci. Gwarantuję. A każdy taki kilogram mniej na plecach będzie potem na trasie smakował wręcz wybornie.
A na dwutygodniowych wakacjach naprawdę znajdzie się czas na pranie i wysuszenie rzeczy. Zamiast opasłego tomu przewodnika z opisaną szczegółowo historią miejsca, może warto wziąć luźne kartki z zeskanowanymi wybranymi stronami, na których opisane są miejsca, gdzie planujemy być? Zamiast dużych butelek 2-litrowych może lepiej wziąć kilka półlitrowych? Łatwiej się je pakuje do plecaka. A i takie buteleczki przydadzą się na wyjeździe. Zamiast wielkiego ręcznika łazienkowego może lepiej będzie zabrać cienki i lekki ręcznik szybkoschnący?
Sprzęt
Tutaj oszczędzanie w dłuższej perspektywie chyba nie będzie opłacalne. Kupno taniej kurtki przeciwdeszczowej może sprawić, że po dwóch ulewnych dniach będziemy płakać nad przeciekającymi nam rękawami.
Czytaj także:
Wakacje 2017: Gafy, które popełniamy latem
Wzięcie na szlak kupionych tuż przed wyjazdem, nierozchodzonych butów trekkingowych może skończyć się obdartymi piętami. Zbyt cienka karimata („bo była tańsza”) sprawi, że nie prześpimy dobrze żadnej nocy, a rano będziemy na wszystkich warczeć. Skąd to wiem? Bo wszystkie te błędy sam popełniałem!
Ubezpieczenie i szczepionki
Kiedyś byłem tego wielkim przeciwnikiem. Liczyła się głównie ekonomia. Miało być jak najtaniej. A przecież zarówno ubezpieczenie, jak i szczepienia (chodzi tu o wyjazdy w egzotykę) troszkę kosztują. Dziś już tak kategorycznym przeciwnikiem nie jestem. Niestety (a może na szczęście), nie na wszystko mamy wpływ. Może warto więc czasem podmuchać na zimne? Pisze to ten, co o zasadności szczepień przekonał się na własnej skórze.
Języki
Tutaj znów chciałbym złamać pewien stereotyp. Z własnego doświadczenia wiem, że brak znajomości języków jest pierwszym hamulcem (obok wieku), który skutecznie zaciągamy podczas realizacji naszych podróżniczych marzeń.
Swoją droga to taka bardzo wygodna argumentacja. „Nie znam języków, nie pojadę”. I rzeczywiście. Nie pojedziesz. A szkoda. Bo zwykle jedynym potrzebnym językiem na wakacyjnej przygodzie będzie twój uśmiech. A jak dodatkowo powiesz jeszcze kilka słów – zapisanych uprzednio na karteczce – w języku ludzi, do którego kraju przyjeżdżasz, to już w ogóle. Będziesz miał jak w domu.
Mapy
W przypadku wędrówek po naszych rodzimych lasach, szukania swojego kąta na polskiej prowincji, spływania kajakiem – im w większej skali mapa, tym lepiej. Warto poszperać w zasobach Centralnego Ośrodka Dokumentacji Geodezyjnej i Kartograficznej przy ul. Żurawiej 3/5 w Warszawie. Wówczas nie umknie nam żaden pagórek.
Czytaj także:
8 rzeczy, których o życiu nauczyłam się na… Erasmusie