separateurCreated with Sketch.

Goście weselni. Czy wypada prosić ich o pieniądze?

Figurki pary ślubnej na monetach
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Sezon ślubny to wydatki nie tylko dla par młodych, ale i dla gości. Czy wypada prosić, żeby zamiast prezentów przynieśli ze sobą pieniądze?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Drodzy Czytelnicy! Ślub to dla wielu wymarzony i wyczekany moment, określany jako ten najważniejszy w życiu. Chcemy, wraz ze specjalistami i naszymi autorami, pomóc Wam przygotować się do Waszej wspólnej małżeńskiej drogi.

Publikujemy teksty w ramach „Aleteiowego kursu przedmałżeńskiego”. Nie wystawiamy zaświadczenia :), ale mamy nadzieję, że nasze teksty pomogą Wam „żyć bardziej” już teraz, u progu Waszego wspólnego życia, a także po „sakramentalnym TAK”! Korzystajcie, przekazujcie dalej, a przede wszystkim – kochajcie się mocno!  

 

Śluby (wesela) kosztują. To zdanie nie wzbudzi chyba wątpliwości w nikim, kto ma to już za sobą lub rozgorączkowany tkwi właśnie w ferworze przedślubnych przygotowań.

W teorii wprawdzie można przecież ciąć koszty. Zrobić kolację tylko dla najbliższych, urządzić wesele pod gołym niebem w parku, a gości poczęstować bułką i kefirem.

W praktyce jednak mało kto się na to odważy.


Monika i Marcin Gomułkowie w strojach ślubnych
Czytaj także:
Czy ślub może być narzędziem ewangelizacji?

Tak zwani najbliżsi – kiedy przychodzi do wypisywania zaproszeń – mnożą się i mnożą, a gdy kogoś pominiemy, robi się afera na skalę co najmniej krajową. Wesele w parku to też średni pomysł, bo kara za organizację nielegalnych zgromadzeń może przerosnąć koszty przyjęcia, a picie kefiru – urazić godność niejednej babci i cioci.

W efekcie, kiedy już skreślimy z listy atrakcji fontannę z czekolady (800 zł tylko za to, że stoi) oraz pląsy i bansy na jachcie na Morzu Karaibskim, i tak pozostaje nam roztrwonić na wesele krwawicę wartą tyle, co średniej klasy samochód.

Wtedy to właśnie nadchodzi kluczowy moment, kiedy po głowach młodych majaczy się całkiem rezolutna myśl: byłoby cudownie, gdyby wszyscy goście zamiast prezentów dali nam pieniądze!

Sami jednak na to nie wpadną. Trzeba im zasugerować. Ale czy wypada?

 

Czy mogę prosić o pieniądze?

Z punktu widzenia savoir vivre’u – absolutnie nie. Gość jest gościem – zapraszamy go, bo go lubimy, i jedyne, co ma nam sprawić radość, to jego obecność na weselu. Z tej perspektywy nawet prozaiczna prośba, żeby zamiast kwiatów ofiarowano nam wino czy herbatę, jest nie na miejscu. Bo jako organizatorzy przyjęcia w ogóle nie spodziewamy się prezentów.


Para młoda po wyjściu z kościoła
Czytaj także:
Nasze oryginalne wesele. Pomysł tylko dla odważnych!

Prosząc zatem o pieniądze, tym bardziej wypadamy blado. W żadnym wypadku nie można też zakładać, że każdy uczestnik wesela powinien sobie to swoje uczestnictwo opłacić. Tradycja, która coś takiego sugeruje, wykwitła jedynie na bazie dobrej woli gości, którzy rozumieją, jak drogie dla organizujących są tego typu imprezy. Jednocześnie jednak może kogoś zranić. W swoim środowisku słyszałam już setki wyznań: „To wesele mojej przyjaciółki – chciałabym tam być. Ale nie idę, bo mnie na to nie stać”.

W takich sytuacjach, będąc gośćmi, uwierzmy nieco w siebie. Dajmy, ile możemy, ale nie wstydźmy się, że to za mało albo podarujmy młodym coś drobnego, byle wybranego/wykonanego z sercem. Ufajmy, że pilna potrzeba gotówki nie jest dla nich ważniejsza od naszej obecności.

 

Słodkie bileciki z malutkim znaczkiem wodnym

No dobrze – powie ktoś – załóżmy, że nie zależy mi na pieniądzach, ale co, jeśli dostanę pięć żelazek, trzy telewizory i dwie kuchenki mikrofalowe?

Więc jeśli już się przełamujemy (i łamiemy zasadę), by prosić o pieniądze, apeluję – zróbmy to z klasą.

Po pierwsze: nigdy w życiu nie ustalajmy dolnej granicy pieniężnej ofiary! To nie jest koncert Coldplay na stadionie narodowym, żeby wejście było możliwe tylko ze wskazaną ilością bilonu.



Czytaj także:
Ślub unplugged? To coraz popularniejsze!

Po drugie: prośmy prostymi słowami i nie infantylizujmy. To naprawdę nie brzmi dobrze, gdy ktoś zawstydzony tym, o co prosi, ubiera to w słowa tak, że przez dwa dni trzeba się domyślać. „Bileciki ze znakiem wodnym” (zamiast po prostu „pieniądze”) to mój niechlubny faworyt w tej kategorii.

Nie zdrabniajmy też, bo nie jesteśmy dziećmi. „Pieniążki” naprawdę nie sprawiają, że dużo łatwiej jest komuś zaakceptować bezpośrednią prośbę o nie.

Po trzecie: wyjaśniajmy, skąd taka potrzeba. Informacja „Prosimy o pieniądze” robi wrażenie, jakby tuż pod nią drobnym druczkiem widniała kolejna: „Bo mamy taki kaprys i roztrwonimy je na miesiąc miodowy w Las Vegas”. Poza tym ludzie lubią wiedzieć, do czego się dokładają.

Zdecydowanie lepiej zabrzmi zatem: „Od zawsze marzyliśmy o podróży do Japonii. Będzie nam bardzo przyjemnie, jeśli zamiast kupowania nam prezentów, dorzucicie parę groszy na realizację tego planu”.

Albo: „Żelazek mamy pod dostatkiem, za to wesele trochę nas kosztowało. Będzie nam miło, jeżeli pomożecie nam spłacić debet na koncie”.



Czytaj także:
Na kolanach, w kościele, u rodziców, w restauracji… Zaręczyny! Oto 6 historii par, które mają to już za sobą

Ostatnio coraz częściej zastanawiam się, czy właściwe dla naszych czasów nie byłoby organizowanie przed weselami zbiórek crowdfundingowych. Inni tym sposobem zarabiają przecież na wakacje, wyjście do SPA czy buty. Taką wirtualną skarbonkę mógłby zasilić (i to drobną kwotą) każdy z grona znajomych na portalu społecznościowym. Do tego dobrowolnie i anonimowo. A goście weselni byliby wolni od oczekiwań, konwenansów czy zobowiązań.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!