separateurCreated with Sketch.

Czy katolik może wydawać pieniądze na wszystko?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dawid Feliszek - 11.08.17
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

To właśnie prawdziwa miłość i otwarte oczy pozwalają korzystać z mamony tak, aby to ona służyła, nie zaś samemu stać się jej sługą.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Co mówi Biblia?

Wydawać by się mogło, że pieniądze, jako coś na wskroś materialnego i związanego z codziennymi sprawami nie znajdują się w kręgu nauczania Jezusa, który głosi wyzbycie się wszelkiej własności w imię naśladowania Go (np. Mt 19, 21), czy też przestrzega przed służeniem mamonie (Łk 16, 13). Z drugiej jednak strony zachęca do pozyskiwania sobie przyjaciół za jej pomocą (Łk 16, 9-13) i umiejętnym zarządzaniem własnymi pieniędzmi. Jak zatem połączyć te pozornie sprzeczne wątki?

Biblia to doskonały poradnik, jak dostać się do nieba, a pieniądze to instrument obrotu codziennego życia – pracy, pasji, fundamentalnych i ekskluzywnych potrzeb. To właśnie w słowie skierowanym od Boga do ludzi znajduje się plan takiego zarządzania finansami, aby to one służyły człowiekowi (zarówno w życiu na ziemi, jak i w dążeniu do nieba), a nie człowiek im.



Czytaj także:
Własna firma vs rodzina – da się to pogodzić?

 

Ciężko zarobione

Bardzo łatwo przywiązać się do pieniędzy, ponieważ wymagają wysiłku i pracy. W takiej sytuacji przychodzi przekonanie, że „moje, ciężko zarobione pieniądze” mam prawo wydać i rozporządzać według własnego uznania. Faktycznie – przez pracę nabywa się przywilej zarządzania jej owocem. Takie podejście jednak ma wiele braków i nie jest kompleksowe, bo nie dostrzega ono rzeczywistego źródła rzeczy.

Jezus nie zabrania korzystania z zarobionych pieniędzy, ale uświadamia, że każde dobro pochodzi od Boga, zatem człowiek to nie tyle właściciel, ile zarządca, a czy zarządca może działać na szkodę innej części majątku właściciela, która nie podlega jego zarządowi? Czyli, czy można wykorzystywać swoje pieniądze krzywdząc kogoś innego, a przynajmniej pomijając jego dobro? Zdecydowanie nie.

Zatem może tytułowe pytanie powinno brzmieć „Czy katolikowi, jako dziecku Królestwa Bożego, wypada wydawać pieniądze na wszystko?”.


Dziewczyna stojąca tyłem przy ścianie
Czytaj także:
Gdy coś w życiu tracisz… To może być błogosławieństwo

 

Każdemu wg potrzeb

Warto przyjrzeć się pierwszej wspólnocie Kościoła, w której wszystko mieli wspólne i rozdzielali każdemu według jego potrzeb (por. Dz 4, 32 i 35). Właśnie w ich definiowaniu znajduje się utrudniający wszystko szkopuł. Trudno oprzeć się wrażeniu, że niektórzy ludzie tracą zdolność trafnej oceny tego, czego rzeczywiście potrzebują, a zatracają się w niekończącej się spirali nieustannych pragnień, niemożliwych do spełnienia przy ograniczonych ziemskich możliwościach.

Trzeba jednak uświadomić sobie, że człowiek nie będzie spał w dwóch łóżkach w tym samym momencie, czy jeździł naraz dwoma samochodami, choćby bardzo tego chciał. Czy warto w takim układzie bezmyślnie przeć do przodu w pozyskiwaniu kolejnych dóbr i mnożeniu majątku przy jednoczesnym niedostrzeganiu bliźniego tuż obok?

 

Rozwój jest dobry

Rozwój, także finansowy i majątkowy to coś dobrego, bowiem dowodzi umiejętnego zarządzania otrzymanymi talentami, jednak wtedy, gdy służy on nie tylko jednostce, ale społeczeństwu (wspólnocie) jako całości. W innym wypadku staje się pętlą chciwości zaciskającą się na gardle takiej osoby, bo potrzeby można mnożyć w nieskończoność, a dobra ziemskie są skończone… (Trudno nie wtrącić tutaj nasuwającej się konkluzji, że nieograniczoność pragnień to coś dobrego, bowiem kierunkuje człowieka na ich zaspokojenie w nieograniczonym Bogu!).

Jak wygląda zatem granica, kiedy wydawanie i zarządzanie pieniędzmi jest rzeczywiście dobre? Ta granica to miłość. To właśnie prawdziwa miłość i otwarte oczy pozwalają korzystać z mamony tak, aby to ona służyła, nie zaś samemu stać się jej sługą.

To miłość sprawia, że człowiek potrafi dostrzec bliźniego i nie zostawić go samotnego w jego potrzebach, ale wyjść naprzeciw z braterską pomocą, także materialną czy stricte finansową. To także miłość stymuluje rozwój w sferze kariery, której kierunkiem jest nie tylko dobro własne, ale również i dobro wspólne.

Próbując zatem udzielić krótkiej i prostej odpowiedzi na tytułowe pytanie najlepiej będzie chyba sparafrazować jedną z najpopularniejszych sentencji św. Augustyna – kochaj i wydawaj jak chcesz.



Czytaj także:
Sens życia według Polaków. Co mówią badania CBOS?

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.