Głodówki, treningi, tabletki z tasiemcem. Wszystko po to, żeby zmieścić się w kanonach piękna. Producenci nie ułatwiają sprawy szyjąc ubrania, jak dla dzieci. Mówimy dość.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
90-60-90. Takie wymiary ma ponoć kobieta idealna. Spory biust, talia wąska, jak u osy i oczywiście krągłe biodra. Przez wiele lat taki kanon piękna obowiązywał – w prasie, reklamie, filmach, teledyskach. A także w pracowniach projektantów mody, którzy pokazując swoje kolekcje narzucali obowiązujący wzorzec.
Ale nie tylko tam. Taki kanon trwale wrył się w głowę niejednej nastolatki (a później dojrzałej kobiety) utwierdzając ją w przekonaniu, że jest beznadziejna, bo waży trochę więcej.
Jesteś gruba, jesteś brzydka
Ilekroć rozmawiam z kobietami, zawsze znajdzie się coś, co nie podoba się im w swoim wyglądzie. A to coś jest za duże, za małe, za mało jędrne, zbyt wiotkie. Nie spotkałam chyba kobiety, która byłaby absolutnie i całkowicie zadowolona ze swojego ciała. Na 100 proc. Która nie chciałaby zmienić niczego, choćby drobiazgu, pieprzyka.
Niezadowolenie ze swojego wyglądu i nieustanną konieczność zmian nakręcają producenci ciuchów. Jak to możliwe?
Czytaj także:
Sekret poczucia piękna i własnej wartości
Zara – sklep dla dzieci?
Wchodzisz do sklepu, sięgasz po wieszak z rozmiarówką, jaką zwykle nosisz i… ubranie jest za duże! Wow! Miłe zaskoczenie, bo przecież Twoja waga stoi w miejscu. Jakie to byłoby piękne, gdyby nie to, że jest całkiem nierealne. Bo prędzej w sklepie z ciuchami spotka Cię zaskoczenie takie, jak Monikę Gabas z bloga Dr Lifestyle.
Drogi Stradivariusie, Bershko, Zaro i reszto inditexowej bandy:
Pozdrawiam Was serdecznie środkowym palcem w imieniu wszystkich kobiet, które musiałyby użyć łyżki do butów i smaru, by wcisnąć się w Wasze dżinsy w swoim standardowym rozmiarze.
To nie my jesteśmy niewymiarowe i nienormalne. To z Wami jest coś nie tak!
Na co dzień noszę rozmiar 38. Dawno pogodziłam się z tym, że u Was 40. Podchodzę do wieszaka, widzę dwa szparagi zamiast nogawek, więc profilaktycznie biorę 42.
I co? Widzicie na załączonym obrazku. Ku mojemu zaskoczeniu, udało mi się przecisnąć piętę (zdarzało się, że nawet ta część mojego ciała była za gruba na Wasze normy), a później było tylko gorzej.
Jeśli w rozmiar 42 nie mieści się 25-latka, która zdrowo się odżywia i regularnie uprawia sport, to dla kogo do cholery Wy to szyjecie?
Jej post na Facebooku ma 93 tys. polubień, 3821 udostępnień i 4,4 tys. komentarzy. W dużej mierze zgadzających się z opinią blogerki.
Czytaj także:
„Być jak motylek”. Trudna walka z anoreksją
Kanon piękna
Nie jesteśmy, jak przegłodzone, nastoletnie modelki z wybiegów i nigdy takie nie będziemy. Może niektóre z nas mają świetne geny i bez konsekwencji mogą zażerać się Nutellą. Może niektóre wracają do wagi sprzed ciąży w momencie porodu. Może niektóre regularnie biegają i jadają wyłącznie sałatki, bo tak lubią. Ale to tylko wycinek rzeczywistości.
Bo kobiecy kanon piękna nie jest jeden, jedyny. Jest ich wiele (powiedziałabym nawet, że tak dużo, ile jest kobiet!).
Ale żeby w to uwierzyć potrzebna jest zmiana. Jasne, zmiana myślenia każdej z nas, która latami tkwiła po uszy w bagnie wykreowanych przy dużym udziale mediów kompleksach. Łatwiej będzie to zrobić, paradoksalnie, także przy udziale mediów.
Tylko trzeba ich nawrócenia. Nawrócenia na normalność.
Czytaj także:
Retuszujesz zdjęcia? Rób to etycznie!
Zawsze się odchudza
Pierwsze jaskółki zwiastujące wiosnę już widać. „Wysokie Obcasy” wyszły z niecodzienną inicjatywą – redaktorki gazety sfotografowały się w strojach kąpielowych i zamieściły w sieci zdjęcie całkowicie BEZ retuszu, BEZ Photoshopa, BEZ makijażu i zrobionych fryzur. Sama natura. Dla porównania opublikowały też zdjęcie wyretuszowane, jakie zwykle zamieszcza się w gazetach.
Efekty piorunujące. Niektórych pań po „przypudrowaniu” Photoshopem nie dało się poznać.
„Zawsze się odchudza. Kobiety i mężczyzn po równo. Kobietom robi się talię. Na zdjęciach tracą biodra. Z marszu się też wygładza” – wyznał przerażająco szczerze w rozmowie z „WO” Andrzej Swat, retuszer dodając, że żyjemy pod wielką presją spojrzeń i nieustannie porównujemy się z innymi. Dlatego zanim cokolwiek pokażemy światu, przepuszczamy przez dziesiątki filtrów, wybieramy najbardziej korzystne oświetlenie, staramy się nie eksponować tego, co nam się nie podoba. I ja, niżej podpisana, także właśnie biję się z tego powodu w piersi.
Wpiszcie sobie na Instagramie „ciałopozytywne”. Zobaczycie dziesiątki zdjęć NORMALNYCH kobiet. Kobiet z krągłymi biodrami, wielkimi biustami, ogromnymi udami i cellulitem, ze zmarszczkami i tatuażami. Bardzo kobiecych kobiet.
Czytaj także:
Dwa przepisy na macierzyństwo, czyli Ania Lewandowska vs Poeta. Który wybierasz?
Tabletki z tasiemcem
Wrzucenie takiego zdjęcia do sieci wymaga nie lada odwagi. Dla jednych to normalne, inne przeszły długą drogę do akceptacji samych siebie. O tych wyboistych drogach opowiedziały bohaterki okładki najnowszych „Wysokich Obcasów”. Opowiedziały o głodzeniu się, morderczych treningach, wypróbowaniu wszystkich diet świata, używkach, po które sięgały, tabletkach z tasiemcem…
Mówiły też o trudnych relacjach z partnerami i rozsypanych w drobny mak związkach, bo jemu nie podobały się dodatkowe kilogramy. O totalnym braku pewności siebie i przekonaniu, że są beznadziejne. O depresji. O wizytach u psychoterapeutów. I hejcie otoczenia.
Jedna z bohaterek mówi: „Jeśli otoczenie hejtuje cię za to, jak wyglądasz – zmień otoczenie”. I to jest klucz. Bo moje dodatkowe kilogramy to nie jest czyjś problem. Jedynie mój (o ile oczywiście uważam je za problem).