separateurCreated with Sketch.

Marcin Pokusa dla Aletei: Chrześcijanie nie muszą być smutni!

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Powaga i sztywniactwo są nam obce. Dobrze, jeśli człowiek umie się modlić całym sobą. Zwracanie się do Boga „Ojcze” nie wynika ze strachu, tylko z miłości – mówi Aletei Marcin Pokusa, współtwórca Siewców Lednicy.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Z Marcinem Pokusą, wokalistą, skrzypkiem, chórzystą Opery Krakowskiej, kompozytorem i autorem tekstów, współtwórcy „Siewców Lednicy” o nowym zespole „iGramy z Pokusą” i płycie „Chcemy siać słowo Twe” rozmawia Małgorzata Bilska.

 

Małgorzata Bilska: Skąd pomysł na płytę?

Marcin Pokusa*: Rodził się przez dwa lata. Niektóre piosenki powstały jakiś czas temu i dojrzewały. W latach 2012-2014 studiowałem na Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie poznałem grupę fantastycznych chłopaków. Zaprzyjaźniłem się z nimi. Razem graliśmy, śpiewaliśmy i zżyliśmy się… W duszy zawsze drzemały mi piosenki o treści chrześcijańskiej. Śpiewanie uważam za formę modlitwy do Boga. Z nowymi przyjaciółmi zaczęliśmy realizować te marzenia. Pojawił się szkic muzyki, zrobiliśmy jedną próbę, drugą, trzecią – i jest nasza płyta.

Opowiedz o niej. Okładka wygląda skromnie, ale pozory mylą. Słuchałam jej z coraz większym, pozytywnym zaskoczeniem.

Nie potrafię jej ocenić (śmiech). Zawiera 12 piosenek, każda jest inna. Mieszkamy w różnych miejscowościach, choć wszyscy na południu Polski. Trzech kolegów jest z rzeszowskiego, jeden – z Rybnika, jeden – z Podhala, ja z siostrą – z Żywiecczyzny. Zespół łączy mentalność i muzykę kultury rzeszowskiej, góralskiej i śląskiej. To słychać. Na płycie są elementy muzyki góralskiej, ale i jazzu.

Masz dystans do siebie, co widać po nazwie zespołu i utworze „Nie gadam z pokusą”. Łączycie sprzeczności, całość jest jednak spójna…

Płyta jest radosną modlitwą chrześcijan. Bo chrześcijanie nie muszą być smutni! Powaga i sztywniactwo są nam obce. Dobrze, jeśli człowiek umie się modlić całym sobą. Zwracanie się do Boga „Ojcze” nie wynika ze strachu, tylko z miłości. Mogę opowiedzieć Mu o swoich problemach i radościach, podziękować. Poprosić o pomoc. Cieszymy się, że jesteśmy ochrzczeni i możemy korzystać z tak wielkiego dobrodziejstwa – nie każdy to otrzymał.

Wszyscy mogą się modlić, słuchając?

Właśnie tak to traktujemy. Dzięki talentowi muzycznemu modlitwę wyrażamy graniem i śpiewaniem. Będąc na scenie czy w studiu nagrań nie chcemy być artystami-gwiazdorami, tylko modlić się z ludźmi. Pokazujemy im, w jaki sposób my sami się modlimy. To jest nasza wizja modlitwy – radosnej, szczerej, naturalnej…

Autentycznej?

Tak.



Czytaj także:
Litza: Bałem się kolejnego dziecka, przeprowadzek, następnego miesiąca [wywiad]

 

O Miłosierdziu po hiszpańsku

Co cię najmocniej ukształtowało zawodowo? Jak określiłbyś swój styl?

Wpłynęło na niego wiele osób i czynników. Muzykę wyniosłem z domu, śpiewaliśmy od dziecka. Rodzice (nie byli muzykami zawodowymi, mieli wrażliwy słuch muzyczny) zabieraliśmy nas z rodzeństwem do kościoła. Najpierw śpiewałem na mszy. Jako ministrant zacząłem śpiewać psalmy. Ludzie mówili, że ładnie śpiewam i podpowiedzieli mamie, żeby zapisała mnie do szkoły muzycznej w Żywcu. Potem skończyłem liceum muzyczne w Bielsku-Białej. Wpływ na mnie miał kościół, dom, szkoły.

Ważne było duszpasterstwo akademickie o. Jana Góry OP – studiowałem na Akademii Muzycznej w Poznaniu. Tam zacząłem tworzyć piosenki z „Siewcami Lednicy” – i ojcem Janem. Graliśmy koncerty w całej Polsce i na Lednicy.

Które hity „Siewców” są Twojego autorstwa?

„Tańcem chwalmy Go”, „Przemień nas Panie”… Razem z Piotrem Ziemowskim układaliśmy muzykę do „Nie lękajcie się” czy „Tak, tak Panie”, „Błogosławcie Pana” i wielu innych. Teraz jest nowa łaska i nowy zespół, nowi przyjaciele i nowa energia. W Polsce gra dużo zespołów gospel i pop-chrześcijańskich. My staramy się trochę wracać do naszych korzeni, które tkwią w polskiej kulturze ludowej. Inspirujemy się też muzyką z innych rejonów świata. Jedna piosenka na płycie jest po hiszpańsku, a inna, taneczna, powstała na bazie charakteru włoskiej taranteli.

Nazwa „chrześcijański folk” byłaby trafna?

Tak, choć na płycie nie ma go dużo. Jest naprawdę różnorodna.

Śpiewacie o miłosierdziu. Dlaczego?

Piosenki o miłosierdziu są dwie. Jedna ma tytuł „Bardzo źle byłoby z nami”, jej refren brzmi „Jezu, ufam Tobie”. Druga to „Jesus en Ti config”, śpiewam ją po hiszpańsku. Żona mi podpowiadała, jak wymawiać niektóre słowa, uczyła się języka na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Wybraliśmy do nagrania wersję „Dzienniczka” po hiszpańsku, bo w zeszłym roku podczas Światowych Dni Młodzieży graliśmy koncert dla młodzieży w Suchej Beskidzkiej (dla 2,5 tys. osób, głównie hiszpańskojęzycznych). Organizatorzy poprosili, żeby ze względu na nich chociaż refren czy zwrotkę zaśpiewać w tym języku. Tak powstała piosenka, która jest nawiązaniem do Roku Miłosierdzia i hasła ŚDM.



Czytaj także:
Metr bliżej Boga. O Siewcach Lednicy opowiada Agnieszka Chrostowska

 

Diabeł mieszał

Faustyna była prostą, zwyczajną dziewczyną, pasuje chyba do Was. Czy podczas pracy nad płytą przeżywaliście szczególne kuszenia?

Ojej… Czasami myślałem, że lepiej jej nie robić, bo może się nie udać. To chyba była największa moja pokusa. Pojawiały się trudności, chciałem nawet odpuścić.

Męki twórcze…?

Tak. Drobiazgi potrafiły urastać do ogromnego problemu! Diabeł mieszał. Jeśli ma powstać nowy zespół, który chce chwalić Boga, co powiększa Boże Królestwo na ziemi, to nie jest na rękę diabłu. Robi wszystko, żeby do tego nie doszło. U nas było mnóstwo przeciwności.

A z czego jesteś dziś najbardziej dumny?

Z tego, że płyta jest. I że udało mi się nawiązać przyjacielskie relacje z kolegami ze studiów, a oni w nią uwierzyli. Graliśmy wcześniej na kilku dużych koncertach, ostatnio na „Jednego serca, jednego Ducha” w Rzeszowie. Zobaczyli, że zespół chrześcijański może dać ludziom dużo radości i dobrej energii.

Jak dobrze zagramy piosenkę, włożymy w to całe swoje serce, to odbija się ono w ludziach, w młodzieży. Chcą z nami śpiewać, zatańczyć do muzyki, otworzyć się na działanie Ducha Świętego.

Czyli ogłaszamy powstanie nowego zespołu, który inauguruje istnienie pierwszą płytą?

Mam nadzieję, że płyta zostanie dobrze odebrana. Zostawiliśmy w niej cząstkę siebie. Mamy pewną przestrzeń wolności do wspólnego tworzenia i modlitwy, nie jest to tylko wyrachowane granie z nut.

*Marcin Pokusa ukończył Wydział Wokalno – Aktorski w Klasie Śpiewu Solowego KS. doktora Pawła Sobierajskiego, w Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, wokalista, skrzypek, współautor tekstów „Siewcy Lednicy”



Czytaj także:
Połknęła mnie lednicka Ryba

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.