Zastanawialiście się kiedyś, jak ważne jest chwalenie, docenienie „małych aktów miłości” u dzieci? Takie szczere i mocne, nie tylko poklepanie po główce czy zapewnienie jaki z Ciebie grzeczny chłopiec. Tak się buduje mocnych i dobrych ludzi, cegła po cegle dobrego słowa.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Na co dzień żyjemy w dwóch różnych miastach, więc co roku staramy się spędzić razem choć kilka dni wakacji. Tym razem mój brat i mój mąż nie dostali wolnego, więc do pomocy wzięłyśmy dziadków i z bratową i dziećmi ruszyliśmy na Mazury.
Prawie tydzień w składzie: jeden mężczyzna, trzy dorosłe kobiety i 5 dziewczynek w wieku 1 rok – 6 lat. Możecie więc z łatwością wyobrazić sobie jak wiele było głośnego śmiechu, tupotu małych stóp i radosnego przekrzykiwania. Każde dziecko jest jednak inne, więc na takim wesołym tle rozgrywały się małe dramaty: konflikty prawie zbrojne, ataki podjazdowe i jak na wojnie bywa, także prawdziwe bohaterstwa. Jakie? Posłuchajcie!
Różowy widelec
Przygotowujemy obiad, a starsze dziewczynki mają rozłożyć sztućce. Z tarasu dobiegają nas odgłosy zażartej dyskusji. „To mój widelec!”, woła jeden głos, któremu wtóruje drugi „Nieprawda, jest wszystkich i ja też chcę nim jeść!”.
Oho, zdaje się że niejednolita zastawa stołowa może być źródłem poważnego sporu. Obie dziewczynki idą w zaparte, obu bardzo zależy na widelcu z różową rączką. My, dorośli z jednej strony nie chcemy ingerować, ale widzimy też, że do porozumienia im daleko, a całe zajście zmierza w szybkim tempie do płaczu jednej z nich. Tłumaczenia i negocjacje nie pomagają.
Babcia nie wytrzymuje i mówi: „Dziewczynki, widelec jest ważniejszy od Waszej przyjaźni? Może w takim razie ja powinnam go wziąć, a nie żadna z Was, by było sprawiedliwie?”. I wtedy staje się cud. Jedna z nich cichym głosem oznajmia: „Nie babciu, to niech ona weźmie widelec, ja wezmę inny”.
Czytaj także:
Jak wychować dziecko, które sobie poradzi?
Cud na miarę
Uważasz, że cud to za mocne słowo? Że nic wielkiego się nie wydarzyło? Też tak najpierw pomyślałam. Powiedziałam tylko „to bardzo miłe z Twojej strony” i pogłaskałam ją po główce. A wtedy moja mama wzięła mądrą wnuczkę na kolana, mocno przytuliła i wyszeptała jej słowa, które i mnie poruszyły do głębi.
Jestem z Ciebie bardzo dumna. Umiałaś zrezygnować z tego, na czym Ci zależało, bo swoją kuzynkę kochasz bardziej. To wielkie bohaterstwo, wybrać coś słabszego dla siebie, by innym było lepiej, dlatego że ich kochamy. To takie małe-wielkie rzeczy, małe wielkie bohaterstwo.
Łzy wzruszenia chwyciły mnie za gardło. Te słowa tak proste, a zarazem tak trudne, bo przecież każdy z nas robi takie małe rzeczy na co dzień bez wielkiego aplauzu, bez uznania. A szkoda.
Bo to jest rzeczywiście prawdziwy cud. Pakujesz mężowi kanapkę na wyjazd, wstajesz rano do dzieci dając żonie odespać tydzień, a dziecko rezygnuje z różowego widelca. Cud bezinteresownej miłości. Miłości małego serca, które w trudzie wstaje na swoje wyżyny, choćby nam wydawało się, że to ledwie małe wzniesienie.
Czy to nie jest Ewangelia w czystej postaci? Czy to nie jest największy z możliwych cudów? Ja myślę, że jest. Że łatwiej jest komuś wyleczyć złamaną rękę, niż złamane serce. Łatwiej naprawić ułomność ciała, niż nauczyć kochać.
Wzmacniaj budowlę
Kilka godzin później do babci podbiega zdobywczyni widelca. Wtula się niepewnie i ściszonym głosem informuje: „Wiesz babciu, ja bardzo chciałam do toalety, ale Zosię puściłam pierwszą, mimo że mi się już bardzo chciało”.
Parsknęliśmy pod nosem śmiechem, ale nie moja mama. Ona otuliła, wycałowała i wlała w kolejną małą osóbkę siłę i wartość. „Tak kochanie, zachowałaś się jak bohaterka. Mała wielka bohaterka”.
Jak trudno dostrzec w takich błahostkach prawdziwy wyczyn… Więc nie dostrzegamy. Omijamy, ignorujemy, traktujemy jako obowiązkową normę, skupiając się raczej na wytykaniu odstępstw.
Jak ważne jest chwalenie, docenienie tych aktów miłości! Takie szczere i mocne, nie tylko poklepanie po główce czy zapewnienie jaki z Ciebie grzeczny chłopiec. Tak się buduje mocnych i dobrych ludzi, cegła po cegle dobrego słowa.
Jeszcze nie raz, nie dwa głupio się roześmieję, bo moje ślepe oczy zobaczą infantylność, a zamkną się na wielki cud. To wielka sztuka widzieć głębiej, ostrzej, szerzej. To sztuka uważności. Uważności wbrew pośpiechowi i narzucającej się powierzchowności. We własnym domu mamy codzienną praktykę – dostrzeż w swoim dziecku superbohatera i zostań jego największym fanem.