„Mam przywilej znać nieco osób, które ocalały z Holocaustu. Najbardziej boli ich nie brak zaufania, ale wykluczenie. Są bardzo wyczuleni na sytuację, w której ktoś ponownie ich stawia (może nawet w niezamierzony sposób) poza polskim społeczeństwem” – mówił bp Grzegorz Ryś w Krakowie po Marszu Pamięci i Życia.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
10 września 2017 ulicami Krakowa przeszedł Marsz Pamięci i Życia zorganizowany przez Fundację Polania. Upamiętnił żydowskich mieszkańców miasta. Przed II wojną światową było ich 60 tys., przeżyło – 3 tysiące.
Po części plenerowej na Placu Bohaterów Getta uczestnicy przeszli przez most, kierując się w stronę synagogi Tempel na Kazimierzu. Chrześcijanie i Żydzi – razem. Już nie do getta, ale – odwracając wektor życia i śmierci – mostem w stronę miasta, czyli nadziei.
Czytaj także:
Przepraszamy – mówią wnuki niemieckich nazistów
Padły publiczne przeprosiny ze strony potomków nazistów – za cierpienia, jakie sprawili Żydom i Polakom ich dziadkowie. Rabin Avi Baumol zainicjował modlitwę. Ze strony zaproszonych gości padły ważne słowa, a wsparły je wydarzenia artystyczne.
Wystąpili między innymi Ayala Levi Kalusky i Moussa Berlin z Izraela. Zespół tańca żydowskiego „Klezmer” Doroty Herok z Cieszyna, ubrany w tradycyjne stroje, wziął udział w plenerowym przedstawieniu, by potem radośnie zatańczyć w czasie koncertu w synagodze.
Moją uwagę przykuło wystąpienie Edwarda Ćwierza, dyrektora Fundacji „Pojednanie” z Kielc. Mówił o zdradzie. „Niektórzy Żydzi doświadczyli polskiego antysemityzmu tak boleśnie, że łatwiej jest im przebaczyć Niemcom, niż sąsiadom. Bo im ufali, spodziewali się współczucia, solidarności. Naziści zabijali na rozkaz”.
Czy porównanie ze sprawcami metodycznej eksterminacji w komorach gazowych nie jest jednak niesprawiedliwe? – pytam. Ćwierz zna osobiste historie ofiar. Wyjaśnia: „Na pierwszym spotkaniu z ocalałymi z Holocaustu (jest ich coraz mniej) usłyszałem «Ja jestem Polakiem», «Jestem Polką». Mieszkaliśmy w jednym domu; pracowaliśmy, bawiliśmy się w nim, kłóciliśmy – i nagle żydowska część polskiej rodziny okazała się gorsza. Ziutę Hartman to sąsiad wydał gestapo.
Czytaj także:
Ocalony z Holokaustu polski Żyd, który został księdzem
„Żydzi są dla chrześcijan starszymi braćmi w wierze. Dla Polaków – braćmi w polskości?” – dopytuję. Oczywiście, mówi Ćwierz. „Znam starszych Żydów, którzy świetnie znają polską literaturę, historię… Potrafią wymienić z pamięci wszystkich królów polskich. Ja nie umiem! Bardzo utożsamiali się z tą ziemią”.
Bp Grzegorz Ryś podkreślił wkład Jana Pawła II w pojednanie. Papież Polak darzył Naród Wybrany autentycznym, niewymuszonym szacunkiem. Rozumiał doznane przez Żydów upokorzenia. Dialog nie polega tylko na słowach, wypowiadanych w rozmowie, w czasie modlitwy. Szacunek w przestrzeni publicznej budują konkretne spotkania, działania i znaki.
W budowaniu wspólnej przestrzeni ważne jest zaufanie. Jest to rodzaj więzi społecznej, łączącej ludzi – podobnie jak solidarność czy lojalność. Zapytałam księdza biskupa o to, jak odbudować wzajemne zaufanie po doświadczeniu zdrady i bólu? Oto, co powiedział:
W Polsce sytuacja jest specyficzna, bo rozmawiamy o dialogu polsko-żydowskim prowadzonym najczęściej w wąskim gronie zaangażowanych osób. Większość ludzi – mam takie wrażenie – nigdy nie rozmawiała z nikim, kto mówi o sobie, że jest Żydem. Pytanie jest nie o społeczne zaufanie ogólnie, tylko o to, na ile atmosferę dialogu i jego owoce uczynić powszechnymi. To jest pytanie poważne.
Mam przywilej znać nieco osób, które ocalały z Holocaustu. Z kilkoma z nich spotykam się w Międzynarodowej Radzie Oświęcimskiej. Najbardziej boli ich chyba nie brak zaufania, ale wykluczenie. Są bardzo wyczuleni na sytuację, w której ktoś ponownie ich stawia (może nawet w niezamierzony sposób) poza polskim społeczeństwem.
Dyskutowaliśmy na ostatnim posiedzeniu o jednej z nowych, lokalnych inicjatyw, mających dokumentować pamięć o II wojnie. Jej pomysłodawcy – kierujący się, jak ufam, najlepszymi intencjami – chcieli się skupić na martyrologii Polaków, właściwie z pomięciem (a na pewno z zachwianymi proporcjami) miejscowych Żydów.
„Ocaleni” reagują wtedy bardzo gwałtownie, bo czują, jakby ktoś znowu im pokazywał „to nie jest wasza ojczyzna”. Oni muszą mieć pewność, że są jednymi z nas. Są akceptowani, przyjmowani jak członkowie tego samego ciała, a nie „ktoś” obcy, kto – dla sobie znanych powodów – zdecydował, że chce żyć między „nami”.
Dzięki Annie Jeziornej poznaliśmy twórczość Mordechaja Gebirtyga. Dlaczego wart jest przypomnienia? „Bo to poeta, pieśniarz, największy bard przedwojennego, żydowskiego, literackiego Kazimierza” – mówi.
Miał dar portretowania życia ze wszystkimi drobiazgami, czułościami, emocjami. Jest uniwersalny. Pokazuje nie świat żydowski, tylko życie każdego: matki i ojca, kobiety, mężczyzny, człowieka zakochanego, wrażliwego społecznie. W synagodze Anna rozkłada w ławkach kartki z tekstem jego piosenki. Czytam:
Jak ptak bez gniazda niosąc w skrzydłach strach,
Prowadzę żonę, dzieci w deszczu łez,
Wygnany z raju idę w obcy świat,
Nie wiedząc, jaki popełniłem grzech.
Może warto zapytać dziś siebie samych, czy raj jednych musi być… piekłem dla innych?
Czytaj także:
Bp Markowski w Jedwabnem: Przepraszamy braci i siostry narodu żydowskiego