Mówienie o uczuciach, jak wszystko, wymaga treningu.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nawet codzienne uczucia małżeńskie bywają tak intensywne, że jesteś wobec nich bezbronna.
Mąż przychodzi z pracy, coś burknie, nie słucha, co mówisz. Zaniepokojona pytasz: coś w pracy? On nie odpowiada. Nadal milczy. Przecież widzę, że coś się stało, drążysz. Pewnie znowu szef coś ci powiedział, rzucasz już mniej troskliwym głosem, bo czujesz ten mur miedzy wami. Jesteś coraz bardziej podminowana: Zacznij ze mną gadać albo zmień robotę! Ja tak dłużej nie wytrzymam, wybuchasz. I to ma być małżeństwo?! Ja nawet nie wiem, co się z tobą dzieje?!
Ale chyba nie tylko mąż nie chce powiedzieć, co jest grane. To, co mówi żona, to nie jest budowanie mostu, tylko muru. Z każdym zdaniem przepaść robi się większa.
Dwoje najbliższych ludzi, którzy przestali rozmawiać o tym, co czują, a mówią tylko o tym, co kto ma zrobić, co trzeba kupić.
Czytaj także:
Poznaj sposób na szczęśliwe małżeństwo od Mienmiuaif
Nazywaj uczucia. Te złe i te dobre
Dopuść do głosu uczucia – dom będzie domem, a nie miejscem zamieszkania. Jeżeli milczysz, unikasz mówienia, tłumisz w sobie trudne emocje – to zamykasz się również na odczuwanie dobrych uczuć. Nie potrafisz przepracować swoich wewnętrznych demonów, a tym samym, w jakimś sensie, oddajesz im władzę nad tym, co się dzieje z tobą i twoim małżeństwem.
Czytaj także:
Daj mężowi kredyt zaufania
Dobra rozmowa wymaga dobrego czasu
Ty masz prawo do rozmowy z mężem o uczuciach, ale on ma prawo do milczenia – w tym momencie, po ciężkim dniu. Chcesz, żeby mąż po przyjściu z pracy natychmiast był domowy. Żeby się włączył w prace, planowanie, działanie. A on potrzebuje tego jet lag, momentu, kiedy coś tam sobie w sobie zresetuje i ułoży. Inna sprawa, że u niektórych mężczyzn przejście na czas domowy nigdy nie następuje. I to też jest temat do rozmowy o uczuciach!
Nigdy nie mów w pretensji: Nawet nie wiesz, co ja czuję!
A niby skąd ma to wiedzieć? Ty sama też często nie wiesz, co tak naprawdę czujesz.
Pragniesz zademonstrować uczucia w teatralnej, histerycznej formie, a mąż ma być widzem? Przedstawienie szybko się skończy, teatrzyk się zamknie i każde wróci do swojej samotności.
Czytaj także:
Adwokat uratował małżeństwo swojego klienta za pomocą kartki papieru…
Chcesz rozmawiać, dziel się emocjami
Przymus odbiera chęć dzielenia się emocjami. Powiedz: Pogadajmy. Pójdźmy tylko we dwoje na spacer, proszę, bardzo tego chcę.
Trudne emocje nie są zagrożeniem – to zielone światło.
Mruga na ciebie. Rusz się. Nie stój w miejscu. Idź. Musisz ruszyć dalej, coś zmienić. Nieprzyjemne uczucia wspierają.
Kiedy utrudniają, to znaczy, że musisz się nimi zaopiekować. Dopuścić je do głosu. Dosłownie. Co ja właściwie czuję? Powiedz to najpierw sobie.
Coś jest nie w porządku. Czuję jakiś nieokreślony niepokój, jakieś napięcie, które nie pozwala mi zasnąć. Coś, co sznuruje mi usta. Zamiast szukać pomocy, zamykam się, uciekam w siebie.
Albo coś mnie rozsadza od wewnątrz. Mam ochotę wyć, rzucić talerzem, krzyknąć na dziecko, przegonić psa. I czasem tak właśnie robię!
To wspaniale, że nie zaprzeczasz, że coś w Tobie nieprzyjemnego „kotłuje”, „wrze”. Teraz masz następne zadanie. Nazwij to.
Uczucia wyrażaj w pierwszej osobie
Ja! Jestem smutna. Złoszczę się. Wstydzę się. Czuję się beznadziejna.
Jeżeli nadasz imię emocji, to tak jakbyś zobaczyła nagle znak drogowy, którędy masz dalej iść. Czuję złość. Ok. Do kogo? Dlaczego? Co się nie udało? Ciągle się nie udaje? Co jest przeszkodą? Coś w mężu? Jakaś cecha, z którą walczę i walczę? Mówiłam mu o tym tysiąc razy. Może trzeba zmienić słowa? Po co właściwie chcę o to walczyć?
A może te bitwy o worek ze śmieciami w przedpokoju, to jest przykrywka tego, że już tak dawno mnie nie cmoknął w policzek? To może ja go ucałuję. Co mi szkodzi? No dobra! Cmok – cmok. I już jest lepiej! Już lżej się rozmawia, a śmieci się same wynoszą.
Czytaj także:
Chcesz lepiej rozumieć bliskich? Zostań żyrafą!
Nazwanie uczuć, pomaga ujawnić je w lepszy sposób
Mąż cały czas cię poucza. Dlaczego ser na tej półce w lodówce, widziałaś jak zaparkowałaś – jutro ruszysz i porysujesz lakier. Czujesz się, jak dziecko. Jak zła uczennica. Czujesz gniew, irytację, smutek. Być może jest tam wszystkiego po trochu.
Powiedz: Jest mi smutno. Czuję się cały czas krytykowana. On może powiedzieć; ale ja cię nie krytykuję, tylko chcę dla ciebie lepiej. A Ty: Ale ja to odbieram tak, że ty wcale nie chcesz dla mnie lepiej. Bardziej troszczysz się o karoserię niż o mnie.
I tu już źle. Bo czasami wrzucamy wstęp: „Czuję , że…” i natychmiast przestajemy mówić o uczuciach, tylko wrzucamy fragmenty książki zażaleń, jakieś fragmenty podjazdowej wojenki.
Czasami mąż nie rozumie: o co ci chodzi z tymi wszystkim emocjami? Wtedy trzeba powiedzieć.
Skoro już musisz mnie pouczyć, gdzie ser ma według ciebie leżeć. To powiedz mi o tym, ale nie dotykając sera, ale dotykając mnie. Przytul mnie. Poczuję się ważniejsza niż ten ser. Tego mi trzeba. Bo tak to mam wrażenie, że jestem stażystką na dziale z nabiałem, a ty kierownikiem supermarketu. A ty jesteś moim ukochanym i jedynym. I chcę, żebyś też tak na mnie patrzył, i tak do mnie mówił.
Unikaj mówienia: Sprawiasz, że czuję się, jak ekspedientka. Robisz wszystko, żeby mnie wkurzyć. Byłam w takim dobrym nastroju, a ty wróciłeś zły. Dzięki! Teraz ja też czuję się kiepsko. I trzask drzwiami. Miała być wymiana emocji, a jest jak dawniej.
Czytaj także:
Małżeńskie win-win: Jak skutecznie negocjować?
Nie szukaj sprawcy, szukaj rozwiązania, czyli małżeńskiego pojednania
Może poczułaś się źle, bo jest wieczór i zaczęłaś odczuwać zmęczenie, głód, irytację, bo dzieciaki skaczą po głowie, a miały usiąść do lekcji. Powodów może być dużo. Mówienie o uczuciach, jak wszystko, wymaga treningu.
Warto powiedzieć mężowi, że się tego uczysz.
Wiesz, nie chcę ci nic narzucać. Tylko próbuję, chyba może i nawet nieudolnie, pokazać co czuję. Nie dlatego, żeby moje było na wierzchu. Tylko dlatego, że chcę być bliżej ciebie. Najbliżej.
Nieprzyjemne emocje bywają początkiem nowego, świeżego początku. Ale trzeba oddać im głos.
Czytaj także:
Mediacje rodzinne. Żeby rozwodów było mniej…