Jesteś przedsiębiorcą. Jesteś katolikiem. Jesteś mężem. Jesteś ojcem. Jeśli spełniasz te cztery kryteria, to już teraz potencjalnie masz duży problem. Jeśli któregoś z nich jeszcze nie spełniasz, ale za chwilę będziesz – masz prawo czuć się zaniepokojony.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Jako przedsiębiorca dążysz do zbudowania jak najlepszej firmy. Jak najlepsza firma, to firma działająca jak najbardziej sprawnie, czyli szybko, efektywnie, przynosząc pracownikom i właścicielom odpowiednie pieniądze, a klientom usługi na jak najlepszym poziomie. To niekończący się proces optymalizowania, a z drugiej strony – podbicie rynku globalnego w większości branż jest trudne dla jednego pokolenia. Wnioski? Nawet gdybyś poświęcił cały swój czas na firmę – to i tak będzie za mało wobec tego, co mogłoby być.
Jako katolik chciałbyś mieć jak najlepszą relację z Bogiem. Jeśli dodatkowo masz zamiłowanie do medytacji i poznawania teologii, historii Kościoła, to znów z czasem może zrobić się krucho. Wniosek? Idealnie byłoby dołączyć do któregoś ze zgromadzeń zakonnych, np. kamedułów, by mieć odpowiednio dużo czasu na realizację wspomnianych wyżej dwóch celów.
Jako mąż chciałbyś mieć jak najlepszą relację z żoną. W zasadzie, gdyby być tu maksymalistą, to nie wychodzilibyście z kawiarenek, ośrodków wczasowych, warsztatów małżeńskich i… sypialni, gdzie praca nad wzajemnymi relacjami idzie wyjątkowo miło.
Czytaj także:
Pora zdobywać dla Chrystusa salony, giełdy i sale konferencyjne
Wreszcie jako ojciec marzysz o tym, by wychować dzieci na dobrych i mądrych ludzi, mających z Tobą samym świetne relacje. Wybornie! Życia nie starczy Wam na wspólną zabawę, wyjazdy ojciec i syn albo ojciec i córka, tym bardziej, jeśli progenitury masz dużo.
A gdzie jeszcze czas na to, by zadbać o siebie samego, żebyś nie spędził drugiej połowy życia na poznawaniu meandrów polskiej służby zdrowia?
Twoja żona widzi to pewnie nieco inaczej. Pierwszy obszar w ogóle nie istnieje. Firma to zło konieczne – skoro już nie chcesz pracować dla kogoś, to jedyne, o co trzeba dbać, to by dawała odpowiednie pieniądze i nie zajmowała za dużo czasu. Drugi jest ważny, ale jednak bliższa koszula ciału – przede wszystkim masz żonę i dzieci, a często nawet jakby dzieci były ważniejsze. Uporządkujmy tę stajnię Augiasza, bo za moment zwariujesz. Zróbmy to w kilku krokach:
Wiesz, jaki jest cel?
Twój cel to przede wszystkim zbawienie. Na Sądzie Ostatecznym powinieneś usłyszeć pochwałę i powinieneś martwić się głównie o to. Warto sobie życie ułożyć według tego celu. Zrób sobie plan życia i nasyć codzienność rozmyślaniem, modlitwą, mszą. Pamiętaj, że akt strzelisty to też modlitwa, a najgorszy różaniec to ten nieodmówiony, a nie ten odmówiony pomimo rozproszeń.
Obowiązki małżeńskie
Jeśli Twoim podstawowym powołaniem jest małżeństwo, to masz obowiązki wynikające z tego stanu. Najpierw takie, że musisz dbać o żonę, a dopiero później takie, żeby dbać o dzieci. Jak mawia Janusz Wardak z Akademii Familijnej: „Nie znam dzieci, które by ucierpiały na tym, że rodzice mocno się kochali, znam jednak małżeństwa, które ucierpiały na tym, że rodzice kochali dzieci zbyt mocno”. Z dziećmi nie bierzesz ślubu i nie łączy Was sakrament.
Czytaj także:
Własna firma vs rodzina – da się to pogodzić?
Firma to nie cały świat
Firma nie jest tylko po to, by zarabiać na życie. Jest także po to, żebyś mógł zdobywać odpowiedni prestiż zawodowy, relacje z ludźmi, z którymi inaczej nigdy byś się nie zetknął. Dzięki Twojej pozycji zawodowej będą mieli do Ciebie szacunek. Do Ciebie i rzeczy, które są dla Ciebie ważne.
Czy firma ma w sobie element apostolski? Oczywiście! Twoja praca z kolei – poza aspektem apostolskim, powinna też być dla Ciebie drogą do świętości. Uświęcaj ją i ofiaruj Panu Bogu – wtedy też będziesz dbał o jakość, bo nie można Bogu ofiarować byle czego.
Zdrowy balans między rodziną a firmą
Miej świadomość, że do końca życia będziesz walczył o jakiś balans w wymienionych trzech sferach. Choć zawsze musisz pamiętać o śmierci i być na nią gotowym w dowolnej fazie życia, to jednak inne proporcje będą w kwiecie wieku, inne w okresie kryzysowym dla firmy, inne, gdy dzieci będą malutkie, inne, gdy będą nastolatkami.
Absolutyzowanie którejś ze sfer to droga donikąd, a czas poświęcony na każdą jest wart tyle, ile jego jakość, nie tylko ilość. Wiem, co mówię – gdy byłem mały, firma mojego Taty dopiero raczkowała, wracał bardzo późno i wychodził przed świtem. Będąc jeszcze w przedszkolu, patrzyłem na jego powroty jak na powroty bohatera, szczególnie, że w środku dnia woziliśmy mu z Mamą obiad, więc patrzyłem na jego pracę. Nie mieliśmy dużo czasu, ale za to kiedy go już mieliśmy, to był to czas bardzo drogi. Uwielbiam Tatę i jest dla mnie bohaterem do dziś.
Te światy mogą się przenikać!
Na koniec najlepsze. A co, jeśli te sfery się mogą przenikać? A co, jeśli dobrze zrobi Twoim dzieciom dorastanie w duchu pomocy Tobie? Jeśli będzie dla nich świetnym środkiem wychowawczym pomagać Twojemu zespołowi czy Tobie samemu?
Może to także pole dla Twojej żony, by z wyobcowanej z firmy królowej, która tylko czeka na powroty gnuśnego sługi, zawsze wracającego za późno, upodobniła się do Zelii Martin, mamy św. Tereski? Ha! Idźmy dalej. A wprowadzenie paru drobnych elementów modlitwy w firmie? A wyrobienie w sobie obyczaju jakiegoś aktu strzelistego co godzinę? A świetny zwyczaj św. Josemarii Escrivy – by pamiętać o swoim Aniele Stróżu, a przez to o Panu Bogu – przechodząc przez każde drzwi, zatrzymywał się na chwilkę, by „przepuścić” swojego Anioła Stróża. Pomysłów na to, by uduchowić swoją pracę, by włączyć w nią także rodzinę jest mnóstwo. U świętych i błogosławionych znajdziesz mnóstwo inspiracji.
Czytaj także:
Baton warszawski, czyli test na wspólne życie
Jeśli jesteś żoną i niechcący to czytasz, mam prośbę. Pokaż to swojemu mężowi. Porozmawiajcie o tym. Może być tak, że niesiona szlachetną troską o dzieci i Waszą relację, skazujesz go na życie we frustracji, w ciągłym odrzucaniu ambicji zawodowych jako rzekomo sprzecznych z Bogiem, Tobą i dziećmi, a przecież jesteście rodziną. To Ty jesteś jego podporą, a nie wyłącznie on Waszym sługą.
Jedni drugich mają nosić brzemiona, a nie ojciec i mąż brzemiona wszystkich. Nawet jeśli w jakimś mądrym piśmie czytałaś o work-life balance, to o tym zapomnij. Po śmierci nie będziemy sądzeni z work-life balance. Jeśli chcemy być świętymi, to oceniać będą w naszym życiu heroizm naszych cnót, a nie to, czy mieliśmy dużo, czy mało czasu na grę w Pytaki.
PS Po swoim debiucie na Aletei w zeszłym tygodniu, zorganizowałem na Facebooku – i będę tak robił co tydzień – plebiscyt na tematy do poruszenia w następnym tekście. Zdecydowanie wygrał ten o firmie i rodzinie. Który wygra w następnym tygodniu – obserwujcie na Fb.