Edmund pomaga godzić się z wolą Bożą. Leopold przychodzi z kopniakiem, gdy ociągasz się ze spowiedzią. Dominik – zawsze dyscyplinuje. A ty, jakiego masz świętego kolegę?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Osią tego tekstu jest cyfra 5. Oto pięć problemów, które jako faceci miewamy. Pięć inspiracji. Pięciu zwykłych facetów i ich pięć relacji z pięcioma świętymi mężczyznami.
1. Marcin i Jerzy
Święty z pierwszych wieków chrześcijaństwa, z tytułem Wielkiego Męczennika (gdy męczenników było zatrzęsienie). Rzymski żołnierz. Patron rycerzy…, czyli właściwie czyj współcześnie? Choćby rekonstruktorów rycerskich bitew! Jak mówi członek jednej z grup rekonstrukcyjnych Marcin Szewczyk, św. Jerzy jest mu bliski z jednej strony z racji rycerskiej pasji, ale z drugiej jego postawa daje mojemu rozmówcy mocną inspirację w codzienności.
Czytaj także:
Kumple św. Filipa. Faceci wzrastają u boku innych facetów
Niektóre źródła historyczne podają, że św. Jerzy był torturowany aż 7 lat! Nie wyparł się Chrystusa. „To dla mnie wielka inspiracja. Co z tego, że obwieszę się katolickimi symbolami? Gdy ktoś mnie o nie zapyta, często zaczynam się jąkać zamiast świadczyć o Jezusie” – mówi Marcin.
Mnie nikt nie torturuje, a i tak czasami wstydzę się mojego Mistrza. „Postawa Jerzego pomaga wziąć się w garść” – dodaje.
2. Czarek i Leopold
Miał wielkie pragnienie wyjazdu na misje. Jego 135 cm wzrostu stanęło jednak na poważnej przeszkodzie. Wysłano go na inne misje – do konfesjonału. W kapucyńskich klasztorach, w których służył, m.in. w Padwie, św. Leopold Mandić spowiadał od 8 do 12 godzin dziennie.
Kiedy w czasie II wojny światowej padewski klasztor został zniszczony, jedynym ocalałym obiektem była cela, w której Leopold spowiadał penitentów.
„Jest bardzo skuteczny, gdy szukam kierownika duchowego lub muszę zmobilizować się, by pójść do spowiedzi” – mówi jeden z liderów Przymierza Wojowników Czarek Dobrowolski. „Dla mnie w spowiedzi zawsze najtrudniejsza jest pokuta. Nawet jeśli jest lekka to miewam problem, by godnie ją wypełnić i nie odwlekać. Tu Leopold zawsze przychodzi z kopniakiem, a poza tym tonuje emocje, gdy Bóg ma inne zdanie na temat mojego życia niż ja sam. Dobrze to przerobił u siebie” – dodaje Czarek.
3. „Ołdi” i Dominik
Patron ministrantów. Zawsze wydawał mi się cukierkowy do bólu. Kiedy więc zapytałem „Ołdiego” – mocno zaangażowanego kibica jednego z największych polskich klubów piłkarskich (choć pewnie na określenie „jeden z największych” zdecydowanie by zaprotestował) – o świętego, który pomaga mu brać się w garść, byłem tym bardziej zdziwiony, że wymienił św. Dominika Savio.
„Stary, to jest chłopak, który potrafił totalnie zawierzyć się Bogu. Wariat, który potrafił walczyć o rodzinę, rzucić wszystko, gdy dowiedział się, że matka jest chora. Ludzie noszą koszulkę z jego wizerunkiem jako szkaplerz przez 9 miesięcy i później mają potomstwo. Ja niedawno się zaręczyłem i będę zakładał rodzinę, a postawa Dominika zawsze mnie dyscyplinuje, gdy w jakikolwiek sposób zawodzę moją narzeczoną. To jest chłopak, który mimo bardzo młodego wieku niesamowicie troszczył się o rodzinę” – usłyszałem od „Ołdiego”.
Czytaj także:
Św. Leopold Mandić. Był tak brzydki, że miał posługiwać tylko w konfesjonale
4. Łukasz i Edmund
Nie wszedł w związek małżeński, a z powodów zdrowotnych nie ukończył seminarium duchownego. Marzył o tym, by być księdzem.
„Bł. Edmund Bojanowski mocno mnie inspiruje, zwłaszcza w ostatnim czasie – mówi analityk biznesowy Łukasz Rychwalski. – Nie obraził się na Pana Boga, że ten nie spełnił jego marzeń – bardzo przecież wzniosłych. Inicjował żeńskie zgromadzenia zakonne, uczył siostry modlitwy i zakładał sierocińce. Ta praca z dziećmi najbardziej mi w jego życiu imponuje” – kontynuuje Łukasz.
„Sam mam marzenie, by zajmować się wolontaryjnie dzieciakami gdzieś w sierocińcu, ale jeżeli Bóg będzie widział to inaczej, nie będę się buntował. Edmund już nie raz pomagał mi godzić się na Bożą wolę, jakkolwiek niewygodna by dla mnie była” – stwierdza na koniec.
5. Patryk i Wicek
„Ach, Wicek!” – słyszę od młodego studenta informatyki i harcerza Patryka Czerecha, gdy przypominam mu naszą niedawną rozmowę na temat bł. Wincentego Frelichowskiego. Był mi zawsze bliski, bo jest patronem harcerzy. Kiedy wpadł mi w ręce jego dzienniczek, nagle zobaczyłem, że mężczyzna wyniesiony na ołtarze zmagał się w moim wieku z tymi samymi pokusami. Uświadomiłem sobie: kurczę, gość jest błogosławionym, a w jego historii widzę swoją historię grzechów i trudności, choćby z nieczystością. Gdy mam dołek, jego przykład mocno ciągnie mnie w górę.
Wincenty zginął w czasie II wojny światowej w obozie w Dachau. Potrafił sprawować Eucharystię mimo obozowego zakazu i braku dostępu do chleba i wina. Jak to harcerz – radził sobie.
***
A Ty jakiego masz świętego kolegę? Podziel się w komentarzach! A jeśli nie masz, to poszukaj. Bohaterowie tego tekstu zdecydowanie polecają.
Czytaj także:
Zejść z kanapy? Edmund Bojanowski nawet na niej nie siadał. Przechodził obok