„Nie ma czasu na sen, nie ma czasu na seks…” – tak można podsumować życie z zapracowanym mężem. Jak budować więź w takich warunkach?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zapracowany mąż to nie jest niezwykły widok. Gorzej, gdy praca zajmuje mu tyle czasu, że na rodzinę nie ma go już prawie wcale. Siłą rzeczy jest to trudne dla relacji, która by rozkwitać, potrzebuje zaangażowania i uwagi. Jeśli nie jest to pracoholizm, a przejściowy etap wymagający większego zaangażowania, trzeba po prostu zacisnąć zęby i jakoś przetrwać.
Znam ten stan bardzo dobrze. Gdy dom staje się bardziej hotelem, w którym mój mąż sypia, by nad ranem znów zniknąć, łatwo o nerwy, tęsknotę i samotność. Oto 6 podpowiedzi, dzięki którym łatwiej ten czas przetrwać.
Pracująca sobota = niepracujący poniedziałek
Coraz więcej firm podchodzi do czasu pracy z elastycznością. Może warto zapytać o choćby jeden dzień w tygodniu pracy zdalnej? Wstać wtedy o świcie, by w trakcie dnia złapać więcej czasu z dziećmi. Choćby t0 minimum, które oszczędzisz na dojazdy do biura.
Najłatwiej i najszybciej przychodzi poświęcenie czasu na pracę kosztem rodziny, w drugą stronę nie jest już tak prosto. Jeśli jednak jest to tylko możliwe, odbierz sobie „nadgodziny” w inny dzień. Moja koleżanka na własnej działalności wprowadziła złotą regułę „pracująca sobota, to niepracujący poniedziałek”. Dzięki temu wie, że „nie okrada” dzieci i męża z czasu tylko dla nich.
Czytaj także:
Jak odnaleźć równowagę w codziennym życiu? 30 sprawdzonych sposobów
Bądźcie w kontakcie
Nie chcemy sobie przeszkadzać w pracy, ale nawet w ciągu najbardziej zabieganego dnia, robimy przerwę na jedzenie albo toaletę. Zadbajmy o przerwę na telefon czy czuły SMS do współmałżonka. To tak niewiele czasu, a tak wiele dla relacji!
Uwielbiam dostawać od męża krótkie wiadomości: „kocham Cię”, „myślę o Tobie, jak mija Ci dzień?”. Uwielbiam, gdy dzwoni (nawet na chwilę), bo akurat prowadzi samochód jadąc z jednego spotkania na drugie. To małe sygnały, że mimo nieobecności fizycznej, mimo obciążenia pracą, to nadal ja jestem priorytetem w jego myślach i sercu.
Celebruj czas, który masz
Gdy już mamy wspólny weekend, cieszmy się każdą chwilą. Najlepiej będzie, gdy wyłączymy wtedy telefony i pocztę elektroniczną. Czas dla rodziny, gdy jest deficytowy, musi być święty. Gdy mamy akurat możliwość skorzystania z pomocy dziadków, czujemy, że wręcz naszym obowiązkiem (na szczęście bardzo przyjemnym!) jest wspólna randka. A gdy opieki do dzieci nie ma, robimy ją sobie w domu. Oglądając film, przytulając się, rozmawiając – łapmy każdą okazję.
Czytaj także:
To jedno proste pytanie uratowało moje małżeństwo
Wilk syty i owca cała
Czasem nie trzeba wybierać pomiędzy pracą i rodziną, bo można pogodzić obie. Jeśli jest to mimo wyzwań możliwe, na wyjazdy służbowe męża jedziemy wszyscy razem. Mimo uwzględnienia czasu na pracę, spędzamy wtedy dużo czasu razem, choćby ze względu na czas wspólnej podróży.
Dobrym rozwiązaniem jest też wspólna praca wieczorem. Mąż odpisuje na maile, ja piszę artykuły, ale jesteśmy obok siebie, czujemy swoją bliskość i obecność.
Mała inwestycja, duży zwrot
Gdy mój mąż wraca z pracy w nocy, budzę się i jeszcze chwilę gadamy. Niech to będzie 10 min, ale niech będzie. Czasem dłużej, mimo późnej pory i świadomości porannego zmęczenia. Jesteśmy jeszcze młodzi, zarwana noc da nam się we znaki, ale damy radę.
Módlcie się za siebie
Modlitwa za męża jest stałym punktem mojego dnia – w trakcie, gdy usypiam najmłodsze dziecko, w myślach odmawiam 10-tkę różańca. Towarzyszy mi, mimo dzielących nas kilometrów, poczucie duchowej bliskości, gdy powierzam na modlitwie jego sprawy i dzień pracy.
Gdy jest nieobecny na rodzinnej modlitwie wieczornej, wspominamy o nim w naszych dziękczynieniach i prośbach. Jedną z nich jest ostatnio ułożona przez naszą córeczkę szczera modlitwa: „By tatuś mniej pracował, a więcej zarabiał”. Modlitwie takiej słodkiej i niewinnej dziewczynki, trudno odmówić.
Gdy nie ma za dużo wspólnego czasu, każda chwila jest cenna. Ja jestem mistrzem robienia różnych rzeczy w międzyczasie, do tego stopnia, że mój małżonek uważa „międzyczas” za odrębną strefę z zakrzywioną czasoprzestrzenią. Czemu by nie wykorzystać „międzyczasu” na kontakt z mężem, zamiast na scrollowanie Facebooka? Może gdzieś pomiędzy kolejnymi zadaniami do zrobienia, może jakimś kosztem, ale ten czas na sen, czas na seks, a przede wszystkim czas na rozmowę, po prostu musi się znaleźć.
Czytaj także:
„Jak się chce, to z dzieckiem można wszystko”, czyli matka pracująca