Czy mógł przypuszczać, że mając prawie 30 lat, stanie na podium jako zwycięzca w triathlonowych mistrzostwach świata? Czy mógł przewidzieć, że wiele lat później stanie się bohaterem filmu, który nakręci jeden z najpopularniejszych polskich reżyserów?
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Historia życia pana Jerzego Górskiego to prawdziwa sinusoida wzlotów i upadków. Pochodzi z Głogowa i tam, jako 15-latek, po raz pierwszy zetknął się z narkotykami. To był czas jego młodości, czas zainteresowania wszystkim, co nowe, a że przypadał na okres zachwytu stylem życia dzieci-kwiatów, wszystkiego chciał spróbować. Moda przychodziła z Zachodu, ale oczywiście nikt wtedy nie myślał o uzależnieniu; po prostu – fajna przygoda i już. To przyszło zaraz potem.
Jerzy Górski w narkotykowym piekle
Najtrudniejszy czas – czternaście mrocznych lat życia Jerzego Górskiego – to okres uzależnienia od twardych narkotyków: morfiny, kokainy, heroiny. Ale też innych używek – alkoholu, nikotyny. Czas naznaczony pogrzebami kolejnych bliskich mu osób, znajomych, kolegów, pobytami w zakładach karnych, więzieniach, szpitalu psychiatrycznym. Do Lubiąża, gdzie leczył się na oddziale dla narkomanów, trafiał aż siedem razy. Do zakładów karnych i milicyjnych aresztów, w czasie narkotykowego szaleństwa przywożono go każdego roku za włamania do aptek po morfinę. Był na dnie i myślał tylko o jednym, żeby znowu mieć towar! Ile razy otarł się o śmierć – nie liczył.
Kiedy przyszło otrzeźwienie? Miał 27 lat, gdy w radiu usłyszał głos Kotańskiego. Mówił o tym, że narkotyki zabierają człowiekowi wolność. Pan Jerzy zapragnął ją odzyskać. Dwa lata leczenia w Monarze, naznaczone spotkaniami z Kotańskim, okazały się dla niego najważniejsze. Tam liczyła się wspólnota, ludzie, którzy też przeszli przez to samo piekło i dobrze się rozumieli. Nie było przymusu, każdy mógł wyjść i wrócić do dawnego życia.
Czytaj także:
Ćpun zostaje mistrzem świata w triathlonie? Najlepsi się nie poddają!
Podwójny Ironman. Górski mistrzem świata
Zamiast lekarzy w białych fartuchach liczyły się szkoła i sport. Mimo że był w bardzo złym stanie fizycznym, rozpoczął intensywne treningi pod okiem słynnego maratończyka Antoniego Niemczaka. Wcześniej nigdy nie myślał, że zacznie biegać, chociaż w dzieciństwie trenował gimnastykę. Ćpanie przekreśliło jednak tamtą sportową karierę, ale od losu dostał drugą szansę. Rzucił się na nią łapczywie, jakby chciał nadrobić czternaście zmarnowanych lat. A że w Monarze codziennie biegali, spodobało mu się.
Dołożył do tego jazdę na rowerze oraz pływanie. I bardzo walczył o swoje. Nawet wtedy, kiedy nie chcieli mu dać paszportu i później, kiedy wypadek omal nie przekreślił startu w upragnionych zawodach. Pan Jerzy trenował już wtedy młodzież i podczas jednego z takich treningów na Węgrzech wjechał w niego… samochód. Wydawało się, że nie będzie mógł chodzić, ale lekarze jakoś go poskładali. A on uparł się i zaczął biegać.
Czytaj także:
Dolina Śmierci na wózku, Pałac Kultury na rękach. Ten sportowiec znów zaskakuje!
I wreszcie wystartował! Double Ironman to osiem kilometrów pływania, trzysta sześćdziesiąt kilometrów jazdy rowerem i osiemdziesiąt cztery kilometry biegu. Nie miał nawet porządnych butów, więc kupił używane. Jeden nieco mniejszy od drugiego bardzo obcierał. Kiedy stopy krwawiły z bólu, powycinał w nich dziury, ale biegł dalej! Zawody w Alabamie ukończył z najlepszym rezultatem 24 godziny, 47 minut i 46 sekund.
Najlepszy
„Minęło ponad 30 lat od momentu, kiedy stanąłem przed drzwiami Monaru i wyruszyłem na wojnę z okrutnym wrogiem” – wspominał po latach w wywiadach, promując film o sobie samym.
Dziś mogę powiedzieć, że najtrudniejsze nie jest wcale leczenie, ale funkcjonowanie w codziennym, normalnym życiu, kiedy wszystko zależy tylko od ciebie. Potwierdzają to słowa Marka Kotańskiego, który wiele razy powtarzał mi, że to poza ośrodkiem zaczyna się prawdziwe życie. Wiem jedno: siła jest wtedy, kiedy ma się swoją pasję i ciągle robi coś fantastycznego, swojego, własnego i można się tym podzielić z innymi. I nawet kiedy jest nam źle i przychodzi zwątpienie, to właśnie te chwile są naszym zabezpieczeniem, sprowadzają nas na ziemię i przypominają, że cały czas trzeba być czujnym.
Film inspirowany życiem Jerzego Górskiego nosi tytuł „Najlepszy”. Reżyserował Łukasz Palkowski. Zainteresowanych losami bohatera odsyłamy również do książki Łukasza Grassa pt. „Najlepszy”.
Czytaj także:
Najtwardszy ojciec świata. Przebiegł 72 maratony z niepełnosprawnym synem