Poznanie samego siebie i zaakceptowanie daje moc. Samoświadomość sprawia, że wiesz, z jakim kapitałem wchodzisz w małżeństwo.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Scena pierwsza: A może podróż dookoła świata?
Jedziemy samochodem. Pusta droga, słońce grzeje nasze twarze, dzieci z tyłu śpią, jest cudnie. Do momentu, w którym pada to pytanie…
„Kochanie, a może… sprzedamy samochód i mieszkanie, i ruszymy z dzieciakami w podróż życia dookoła świata?”. Zaniemówiłam. Co?! W końcu rzucam nerwowe: „Jak Ty to sobie wyobrażasz? A po roku gdzie wrócimy? Co to w ogóle za kosmiczny pomysł?! Owszem, marzę o podróżach, o pokazaniu dzieciom świata, ale nie kosztem ich bezpieczeństwa i życia na co dzień!”.
Czytaj także:
Dlaczego nie boję się kochać męża bardziej niż on kocha mnie
Scena druga: to tylko pomysł
„Wiesz, jak jadę tą drogą, to rozpiera mnie radość i wolność. Myślisz, że udałoby się wyrwać nam w dłuższą podróż?”. Strzał ostrzegawczy. Widząc moje zainteresowanie, kontynuuje. „Chciałbym zabrać Ciebie i dzieci w podróż dookoła świata, sprzedalibyśmy mieszkanie, spakowali plecaki i po prostu ruszyli!”.
Czuję, jak rośnie mi ciśnienie, ale… to tylko pomysł. Odległe marzenie, szalona wizja, którą mój mąż chce się bardziej podzielić, niż zrealizować. Uprzejmie pytam: „O, no super by było razem gdzieś wyruszyć, ale jak właściwie to sobie wyobrażasz? Trzeba też do czegoś wrócić po roku, masz pomysł jak to rozwiązać? Poza tym wiesz, ja bym taką wyprawę wolała odbyć ze starszymi dziećmi, byłoby bezpieczniej i więcej by zapamiętały”.
#Typowymąż, #typoważona
Potem omawiamy temat na luzie, niezobowiązująco wyciągając wnioski lub nie. Te dwie sceny dzieli kilka lat. I w pierwszej, i w drugiej zachowujemy się typowo dla naszych temperamentów – mój mąż wyskakuje z jakimś spontanicznym pomysłem, ja, zanim zdążę nawet pomyśleć, odczuwam pierwotne zagrożenie poczucia bezpieczeństwa.
Pisałam niedawno o tym, jak bardzo się z moim mężem różnimy i jak nas to z jednej strony irytuje, a z drugiej ubogaca. Teraz mamy na to nie tylko nasze słowo, ale także dowody naukowe!
Czytaj także:
Lepiej związać się z kimś podobnym do mnie czy z kimś zupełnie różnym?
Klucze do związku
Mój mąż to mieszanka cech osobowości typu D, I, S, a ja jestem koktajlem, w którym w równych proporcjach miesza się styl S i C. Razem tworzymy DISC, o którym dowiedzieliśmy się, gdy od dobrego znajomego dostaliśmy… Klucze do Szczęśliwego Związku.
Pod tą nazwą kryła się możliwość wypełnienia testu stylów zachowań MaxieDisc. Zakłada on, że można podzielić sposoby reagowania na 4 typy, które można zbadać, określić, a nawet zmierzyć. Każdy człowiek ma swój jeden preferowany styl, z możliwością korzystania z 2-3.
4 główne style
D [dominujący]: pewny siebie, lubiący wyzwania, zadaniowy, działa szybko
I [inspirujący]: optymistyczny, otwarty, spontaniczny, lubi ludzi i współpracę
S [stabilny]: uprzejmy, cierpliwy, zorganizowany, dążący do spokoju, unika konfliktów
C [ang.compliance-sumienny]: rzetelny, dokładny, nie lubi improwizacji, analizuje szczegóły, dąży do perfekcji.
Czytaj także:
Jak być blisko i nie zgubić siebie?
Odpowiedz na pytania, a powiem Ci kim jesteś…
Odpowiedzieliśmy na 24 pytania i na ich podstawie każde z nas dostało opisowy raport. Znaleźliśmy w nim opis naszych mocnych cech, ale też potencjalnych zagrożeń z nimi związanych, a także, jak się to w praktyce przekłada na nasze bycie żoną/mężem (lub co równie inspirujące, pracownikiem!).
Zrobiła na mnie wrażenie precyzja i zgodność opisu. Doskonale nazwane zostały nasze atrybuty, a nawet sytuacja życiowo-zawodowa, w jakiej obecnie się znajdujemy. Pokazując swoje wyniki mężowi, miałam ochotę raz po raz zawołać: „Widzisz? Nie czepiam się, po prostu taka jestem!”.
A te mniej zaskakujące aspekty raportu mile połechtały próżność, dając wrażenie, że tak dobrze się już z mężem znamy. Potem jednak przyszła refleksja, jak dużo lżej byłoby nam, gdybyśmy mieli tego świadomość wcześniej, na etapie narzeczeństwa czy pierwszych lat wspólnego życia.
Mądry Polak po szkodzie
Ilu kłótni moglibyśmy uniknąć, ile napięć sobie zaoszczędzić, gdybyśmy po prostu uwzględnili to, że nasze preferowane style są różne i żaden nie jest ani lepszy, ani gorszy. Jest po prostu inny. Gdybyśmy mieli tego świadomość, nie byłoby tej początkowej sceny w samochodzie, bo od początku moglibyśmy kreować komunikację między nami „chroniąc” drugą stronę albo chociaż lepiej ją rozumiejąc. Mimo bycia S i C nie podcinać skrzydeł wszystkim spontanicznym, ale stresującym pomysłom, nie otaczać zasiekami swojej strefy komfortu.
A typowy DI przed dużymi zmianami powoli oswaja z tematem, wiedząc, że wymagają one u SC czasu i oswojenia. DI ze spokojem wysłucha też krytycznych uwag rozumiejąc, że krytyka nie dotyczy jego osoby – jest okrzykiem strachu SC przed niekontrolowanym zwrotem akcji lub ukrytą potrzebą dostarczenia twardych danych do analizy.
Poznanie samego siebie i zaakceptowanie daje moc. Samoświadomość sprawia, że wiesz, z jakim kapitałem wchodzisz w małżeństwo. Potrafisz dostrzec swoją wartość, widzisz też, gdzie musisz się pilnować. Dużo łatwiej wtedy kochać bliźniego swego, jak siebie samego.
Czytaj także:
W nowym roku postanawiam… kochać siebie!