Każdy wie, że matka ma umiejętności, jakich nie ma nikt. Robienie wszystkiego jedną ręką, widzenie przez ściany, uleczanie największego bólu buziakiem… A jakie są Twoje supermoce?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jeśli jesteś mamą kilkuletniej dziewczynki, z pewnością znasz disneyowską produkcję „Kraina lodu”. Jej bohaterka, blondwłosa księżniczka Elsa, miała magiczną moc tworzenia lodu i śniegu.
A jeśli nie kojarzysz bajki, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że trafiłaś na piosenkę z niej na YouTube. Tylko w nieco innej wersji – zatytułowaną „Kraina Głodu”. Blogerka Małgorzata Ulrich z humorem, ale i do bólu prawdziwie zaśpiewała o… supermocach karmiących matek.
Mama ma moc
Mam tę moc będę karmić całą noc,
Mam tę moc będę karmić całą noc,
Oto ja matka karmiąca,
na co komu sen,
gdy mleko to najlepsze co matka ma
– tak to leciało.
Karmienie bobasa całymi nocami to oczywiście niekwestionowana supermoc.
Co każda mama umieć powinna
Jeszcze wyższym levelem jest umiejętność wyspania się mimo tego karmienia, ale legendy głoszą, że niektórym, bardziej zaprawionym w boju mamom, to się udaje.
Pod względem supermocy jestem w macierzyńskim przedszkolu – moje dziecię ma nieco ponad rok, więc dopiero uczę się, jak to jest jedną ręką parzyć kawę, drugą mieszać owsiankę na śniadanie i jeszcze w jakiś magiczny sposób trzymać na plecach synka.
Dlatego zapytałam matki-Polki z więcej niż jednym dzieckiem i dłuższym niż moje doświadczeniem o ich supermoce. Chcecie wiedzieć, co mi odpowiedziały?
Mamowe supermoce to głównie te wszystkie umiejętności, które można zamknąć w szeroko pojętym multitaskingu, czyli:
– posiadanie oczu dookoła głowy, słyszenie i widzenie przez ściany (szczególnie to słyszenie, kiedy nic nie słychać – cisza w dziecięcym pokoju jest podejrzana!)
– trzymanie dziecka na rękach, zamykanie nogą piekarnika, drugą nogą lodówki w międzyczasie umawianie wizyty lekarskiej przez telefon i uspokajanie drugiego dziecka
– umiejętność niespania dniami, tygodniami, miesiącami…
– wyjmowanie stopą ubranek/pieluszki z komody (bo na rękach oczywiście jest dziecko)
– robienie największej piany w wannie i najszybszych driftów na sankach
– wyplątywanie malucha z najbardziej tajemnych zakamarków domu, zwłaszcza z kłębowiska kabli
– ogarnięcie w jeden (powtarzam: jeden!) wieczór prania, sprzątania, zakupów, obiadu na następny dzień i kilkudziesięciu niecierpiących zwłoki maili.
Mama multizadaniowa
Z tym ostatnim utożsamiam się szczególnie. Odkąd zostałam mamą, zachodzę w głowę, co ja robiłam wcześniej! W sensie – co ja robiłam ze swoim czasem, który – teraz mam takie wrażenie – przeciekał mi przez palce. Dziś potrafię pracować w jakimś przyspieszonym trybie – dziecię zadbane i nakarmione, dom nie zarasta gąszczem kurzu i zabawek, teksty do pracy napisane i jeszcze zostaje wieczór na lekturę książek albo prasy! Niemożliwe? A jednak!
Inne mamowe supermoce znacznie wykraczają poza codziennie, przyziemne obowiązki:
– siła, wytrzymałość i cierpliwość (zwłaszcza, jeśli dziecię domaga się czytania tej samej książeczki po raz 82482 i właśnie wylał na swoją nowiutką błękitną koszulkę sok z buraka)
– niepoddawanie się i walka do końca (tym bardziej, jeśli dziecię po raz 85495654 pluje przygotowanym przez mamę obiadem – w końcu za którymś razem się przekona!)
– znajomość dziecka na wylot, niemal czytanie mu w myślach – wystarczy jeden grymas i wiadomo, co malcowi dolega
– bycie koleżanką, wsparciem, spowiednikiem, powiernikiem tajemnic
– moc uleczania rozbitego kolana jednym całusem
– sprawienie, że tata jest niewidzialny (tylko mama może dać jeść, pić, przewinąć, wykąpać, ubrać)
– umiejętność wyczuwania, kiedy dziecko coś trapi, ma z czymś problem, ale nie bardzo wie, jak o tym powiedzieć.
Te wszystkie skille (a z pewnością to tylko wierzchołek góry lodowej, bo ile mam, tyle supermocy) sprawiają, że kiedy myślę o byciu mamą, widzę kobietę w stroju supermenki – z czerwoną pelerynką, umięśnionym bicepsem (w końcu to noszenie dzieci!) i dumnie wypiętą do przodu piersią. Ale tak naprawdę nie chodzi o jakieś kosmiczne umiejętności.
Samo bycie mamą jest supermocą. Bo dla swojego dziecka jestem po prostu kimś NIEZASTĄPIONYM.
W każdym innym miejscu ktoś – lepiej lub gorzej – mnie zastąpi, w byciu mamą – nie. Właśnie mocno się o tym przekonałam śpiąc z moim chorym synkiem (tak, tak, zimowe epidemie…). Brzdąc postanowił, że nie będzie spał w swoim łóżeczku, moim łóżku, nawet obok mnie, tylko… na mnie (kolejna supermoc: bycie najwygodniejszym na świecie materacem). A kiedy się obudził, radośnie się roześmiał i zaczął bić brawo. Jakby chciał powiedzieć: mamo, jak super, że obudziłem się właśnie obok ciebie!
* Swoimi supermocami podzieliły się ze mną mamy z facebookowego forum Nieperfekcyjne Mamy
Czytaj także:
3 książki, które pomagają mi stać się lepszą mamą
Czytaj także:
Ile nam wolno? Czyli Maja Bohosiewicz i sceny z życia młodej matki
Czytaj także:
10 rzeczy, które zdarzają się każdej mamie, ale do których wolałybyśmy się nie przyznawać!