separateurCreated with Sketch.

Stephen zmienia życie dzieciaków bez rąk. I to w… ogrodowej szopie!

STEPHEN ROBERT DAVIES
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 30.01.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Na pierwszy rzut oka: nic specjalnego. Parę zbitych desek, pociągniętych seledynową farbą. Ale ten mały ogrodowy domek wypełniają po brzegi… pomocne dłonie!
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Na pierwszy rzut oka: nic specjalnego. Parę zbitych desek, pociągniętych seledynową farbą. Ale ten mały ogrodowy domek wypełniają po brzegi… pomocne dłonie!

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Ugryzł cię rekin, czy może aligator?” – to pytanie na dobre zagościło w życiu Alexa, kiedy poszedł do szkoły. Teraz, kiedy do jego ramienia przylega czerwona ręka Iron Mana, może tylko pokazać kolegom, jakim jest superbohaterem.

Ręce, które powstają dzięki technologii druku 3D, zmieniają życie tysięcy dzieci. A wszystko zaczyna się właśnie w tej małej, ogrodowej szopie w Wielkiej Brytanii, którą wypełniają protezy we wszystkich kolorach i aranżacjach, jakie mogą przyjść dzieciom do głowy. Jest więc ręka Harry’ego Pottera, Elsy z „Krainy Lodu”, Spidermana, Kopciuszka, Kapitana Ameryki, a także te zaprojektowane specjalnie przez dzieci, które będą je zakładać – w paski, kwiatki, planety, tęczę…

To tutaj projektujemy, drukujemy, budujemy i dopasowujemy dłonie i ramiona 3D dla dzieci. Za darmo – podkreśla Stephen Davies, zapraszając internautów do swojej szopy. – Tworzymy je w kolorach i tematach, które lubią dzieci. Nasze ręce są projektowane specjalnie w taki sposób, by się wyróżniały i wyrażały osobowość dziecka.



Czytaj także:
Cyrk motyli i Nick Vujicic, czyli jak odnaleźć nadzieję

 

Stephen Davies. Proteza jak narzędzie tortur

Stephen Davies swoją „pomocną dłoń” nosi od 2 lat. Jego wcześniejsza proteza przypominała średniowieczne narzędzie tortur, dlatego rzucił ją w kąt już dawno. Z pomocą przyszedł mu znajomy informatyk, Drew Murray.

Kiedy Stephen zobaczył, jak szybkie i tanie (w porównaniu z bionicznymi protezami) jest takie rozwiązanie, wpadł na pomysł, który przerodził się właśnie w Team UnLimbited. (WIDEO)

 

 

Koszt wytworzenia takiej ręki to ok. 30 funtów. Każda z nich jest bardzo prosta w obsłudze – aby zacisnąć palce, wystarczy zgiąć łokieć. Co warte podkreślenia, żadne dziecko za swoją protezę nigdy nie zapłaciło. Stephen i Drew prowadzą zbiórkę crowdfundingową na ten cel. Sami też nie mają ze swojej pracy żadnego zysku.

Stephen dobrze wie, z jakimi problemami zmagają się maluchy, które urodziły się bez rąk albo straciły je w wyniku wypadku. „Kluczem jest zrobienie czegoś, co dziecko będzie chciało nosić i dzięki czemu wśród kolegów poczuje się cool” – mówi Stephen. Sam świetnie orientuje się, jakie bajki i tematy są na czasie, bo ma troje swoich dzieci. Żadne pomysły go nie zdziwią.

Czasami dzieci z protezami były w szkole prześladowane. Takie ręce mogą całkowicie wpłynąć na ich pewność siebie – mówi.



Czytaj także:
Tancerka bez nogi. „Czasem złe rzeczy przytrafiają się dobrym ludziom”

 

Team UnLimbited. Moje dziecko dostało nowe życie

Pierwszą osobą, która otrzymała od Stephena „pomocną dłoń” jest Isabella. Jej mama, z wdzięczności za to, że córka zyskała w końcu poczucie własnej wartości, przebiegła maraton.

Dziś dziewczynka swobodnie gra na pianinie, przewraca kartki w pękatych książkach i prowadzi psa na smyczy. A nawet… tańczy w kościelnym chórze!

 

 

Wiecie, co jest najlepsze w tej historii? Stephen i Drew nie trzymają sekretu produkcji za drzwiami szopy, ale publikują na swojej stronie internetowej dokładne tutoriale i służą wskazówkami. Bo choć sami dostarczają protezy głównie brytyjskim dzieciom, współpracują z ludźmi na całym świecie. Razem należą do międzynarodowej wspólnoty wolontariuszy, którzy chcą pomagać niepełnosprawnym. To Fundacja E-nable.

I to właśnie dzięki kreatywnym wolontariuszom nową rękę ma np. Veronica z Ugandy. Kiedy miała 6 miesięcy, spała na macie, która zapaliła się od lampy naftowej… Dziś mieszka w sierocińcu i jest prawdziwą bohaterką!

 

 

„Pomocne dłonie” trafiły też np. do Adena i Mossy z Jemenu, którzy stracili ręce podczas wojny, a także do Amosa z Ugandy, który przeżył atak dzikiego zwierzęcia. Dziś gra w piłkę, tańczy i zanosi radość wszędzie tam, gdzie się pojawia.

 

Źródło: Daily Mail, BBC, teamunlimbited.org



Czytaj także:
Prawonożna. Historia pierwszej na świecie pilotki bez rąk

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.