separateurCreated with Sketch.

Nareszcie żyję

KOBIETA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Natalia Vince - 06.02.18
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Jest we mnie więcej radości, nie narzekam na los tak jak dawniej i wreszcie pozbyłam się irracjonalnego lęku. Odetchnęłam. Program „Wreszcie żyć, czyli 12 kroków do pełni życia” był dla mnie wielkim darem od Boga. 

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Odkąd pamiętam, zawsze szukałam czegoś, co będzie moją ucieczką od rzeczywistości i da mi trochę wytchnienia.

Bywałam uczestniczką licznych warsztatów rozwojowych, zachwyciłam się jogą, ćwiczyłam Chi Gong i relaksowałam się przy misach tybetańskich. Pomagało tylko na kilka dni, może tygodni, potem wracałam do codziennego życia, w którym piętrzyły się przeszkody i ciągłe problemy.

Nie pomagały spotkania z psychologiem ani czytanie książek rozwojowych. Wydawało mi się, że na nic nie mam wpływu i działam po omacku. Coraz częściej widziałam przed sobą czarną otchłań.



Czytaj także:
Ludzie, którzy nie mówią o problemach, wcale nie są od nich wolni. Nie wstydź się pójść na terapię!

 

Wreszcie zacznij żyć…

Pewnego dnia moja przyjaciółka z Warszawy zachęciła mnie do spotkań w ramach programu „Wreszcie żyć, czyli 12 kroków do pełni życia”.

Jest to program terapeutyczno-rozwojowy prowadzący do uporządkowania wewnętrznego, przeznaczony dla osób przeżywających różnego rodzaju kryzysy, trudności i dla takich, którzy pragną rozwoju na każdym etapie życia. Program rozwoju duchowego i psychologicznego inspirowany w znacznym stopniu tekstami biblijnymi.

Prawdę mówiąc, na pierwsze spotkanie w Krakowie, przy kościele św. Barbary poszłam, by sprawić koleżance przyjemność. Bardzo wątpiłam, czy to miejsce dla mnie. Zostałam. Tam spotkałam Alicję Kmietowicz-Synowiec i Agnieszkę Banaś, terapeutki z Manresy – Jezuickiego Centrum Pomocy Psychologicznej i Duchowej, mocno zaangażowane w pomoc przychodzącym tutaj ludziom. To właśnie one zapoczątkowały program „12 kroków do pełni życia” w Krakowie.



Czytaj także:
Szukasz harmonii i spełnienia? Zadbaj o tych pięć obszarów

 

Praca nad sobą

Natalia Vince: Na czym polega fenomen tego programu? Podobno coraz więcej osób przychodzi na spotkania.

Agnieszka Banaś: To prawda. Chętnych jest coraz więcej, chociaż nie reklamujemy się w jakiś szczególny sposób. Ludzie przychodzą na początku zaciekawieni, gdyż zobaczyli zmianę w koleżance, znajomych albo u kogoś z rodziny i zostają, by przestać walczyć z własną frustracją. Kroki to proces długotrwały polegający na konkretnym planie pracy nad sobą. Trzeba się bardzo natrudzić, aby przejść przez wszystkie stopnie.

Alicję Kmietowicz-Synowiec: „12 kroków do pełni życia” przypomina poród, który, dobrze przeprowadzony, kończy się sukcesem. To przecież Jezus mówił o ponownych narodzinach do Nikodema.

Który krok jest według Was najtrudniejszy?

A.B. Chyba pierwszy, pod bardzo kontrowersyjną nazwą „Wreszcie na dnie”. W tym kroku konfrontujemy się z własną bezsilnością, z desperacką walką, która czasami wcale nie pomaga. Wtedy też podejmujemy decyzję, czy chcemy pozostać w Programie i zderzyć się z własnymi słabościami.

A.K.S. Media mówią nam, że należy być dobrą pracownicą, nie popełniać błędów, być dobrą mamą i mieć idealną sylwetkę. Tymczasem krok pierwszy mówi, że są obszary w moim życiu, gdzie jestem bezsilna i całkiem oddaję sprawy w ręce Boga. Nie jestem jednak bezradna. Mogę podjąć działania. Na „krokach” lubimy wspomagać się sentencją Ignacego Loyoli: Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie.


ZASMUCONA KOBIETA
Czytaj także:
Wybaczam sobie i działam! To najlepszy sposób, by pójść wreszcie do przodu

 

Uzależnienie od błędnych przekonań na własny temat

Wiem, z jakimi problemami przyszłam do Was ja, a inni z czym przychodzą najczęściej?

A.B. Przychodzą wszyscy, którzy są w słabej kondycji ludzkiej. Rozwód, choroba dziecka, brak pracy mogą być bezpośrednią przyczyną. Potem okazuje się, że prawdziwy problem to samotność i brak poczucia miłości. W „krokach” dużo mówimy o uzależnieniach. Niekoniecznie od alkoholu czy innych środków. Żyjemy z uzależnieniami od opinii innych, od błędnych przekonań na własny temat, od miłości do innej osoby. Życie jest pełne kryzysów i nie da się ich ominąć, ale można przeżyć je w spokojniejszy sposób.

Na „kroki” może przyjść każdy…

A.K.S. Jezus siadał i rozmawiał z różnymi ludźmi. Nie pytał o ich wyznanie, przynależność do grupy. Często rozmawiał z ludźmi odrzucanymi przez społeczeństwo, jak Samarytanka czy Zacheusz. Na „kroki” też może przyjść każdy. Tutaj ludzie, inaczej niż w zwykłej terapii grupowej, mogą się przyjaźnić. Grupa konfrontuje z własnymi lękami, ale też daje poczucie bezpieczeństwa. Tutaj zawiązują się przyjaźnie na lata. Materiały, które zostają nam po „krokach”, pozwalają nam wracać do Programu przez całe życie. Ułatwia nam to zwłaszcza 4. krok pod tytułem „Wreszcie poznać siebie”, gdzie konfrontujemy się z własnymi mechanizmami obronnymi, strategiami przeżycia. Do tego warto wracać zawsze.

Wiem, że ostatnio powstał projekt pozwalający na przyjście tym, którzy są w trudnej sytuacji finansowej.

A.K.S Program 12. kroków jest dla wielu osób sposobem na dobre, mądre i owocne przechodzenie przez kryzysy i trudności. Życie i przemiana osób,  które korzystają z naszej pomocy jest dowodem na to, że Program jest potrzebny. Naszym marzeniem jest, aby każdy, kto potrzebuje pomocy, którą oferujemy, mógł z niej skorzystać. Dlatego otwieramy fundusz stypendialny dla Programu 12. kroków. Będzie on finansowo zabezpieczał osoby, które nie są w stanie w części lub całości pokryć kosztów pomocy. Nie chcemy dopuścić do sytuacji, w której potrzebujący wsparcia nie otrzyma go jedynie ze względu na brak pieniędzy.

Dziękuję za rozmowę.


KOBIETA W DOMU
Czytaj także:
Wątpisz w siebie? Ten tekst jest dla Ciebie

 

Dla mnie Program „Wreszcie żyć, czyli 12 kroków do pełni życia” był wielkim darem od Boga. Wcale nie skończyły się codzienne kłopoty i trudności napotkane na mojej drodze. Czuję jednak, jak moja ścieżka się wyprostowała. Więcej jest we mnie radości, nie narzekam już na los tak jak dawniej i wreszcie pozbyłam się irracjonalnego lęku. Przyjmuję świat jakim jest, a nie jakim chciałabym, aby był. Wreszcie odetchnęłam. Nareszcie żyję.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!