Twoje dziecko ciągle chce stawiać na swoim? To dar, nie dopust Boży! Częściej stawiaj do kąta… siebie. I wcale nie chodzi o uległość!
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Siedzę pod drzwiami pokoju mojego syna Jordana, trzymam je za klamkę, a on wali pięściami od środka i wrzeszczy, że mam go wypuścić. Wrzeszczy też inne rzeczy, ale nie pamiętam już, co. Pamiętam własny szloch i poczucie matczynej porażki.
To moje najżywsze wspomnienie z tej fazy rodzicielstwa, którą nazywam „mrocznymi latami”. Już jako małe dziecko Jordan miał wolę ze stali. Odmawiał siadania na nocniku (wiedziałam, że w przedszkolu będzie jedynym dzieckiem noszącym pieluchy), chciał sam wybierać ubranka i zamieniał każdą chwilę dnia w wyczerpującą i odbierającą ochotę do życia walkę.
Zastanawiałam się, co razem z jego ojcem zrobiliśmy źle, martwiłam się o jego charakter, pochłaniałam książki i artykuły o rodzicielstwie i nieustannie modliłam się o mądrość.
Czytaj także:
Czujesz się Matką Klęską, a nie Matką Polką? Nie przejmuj się. To normalne!
Uparty jak osioł
Co gorsza, większość fachowych rad, które próbowaliśmy z moim mężem Careyem wprowadzać w życie, okazała się niewypałem. Kiedy na przykład napominaliśmy Jordana wersetami z Księgi Przysłów (co zalecało wielu autorów), mój syn czuł się atakowany i poniżany, a nie wspierany. Carey i ja próbowaliśmy więc innych metod, ale cały czas czułam się tak, jak gdybym brnęła pod górę w betonowych butach.
Nauczyłam się postrzegać upór Jordana jako dar do ukształtowania, a nie coś, co trzeba złamać.
Cień nadziei poczułam dopiero wtedy, kiedy moja matka (niech będzie za to błogosławiona!) wysłała mi radiowy wywiad z Cynthią Tobias. Mowa w nim była o tym, że rodzice nie powinni się obwiniać za upór dzieci. Powinni się raczej zmierzyć z ich niezależnym, danym przez Boga charakterem. W dalszym życiu te cechy: upór, wytrwałość i samoświadomość, bardzo się im przydadzą.
Jestem niezwykle wdzięczna specjalistom takim jak Tobias – nauczyli mnie postrzegać upór Jordana jako dar do ukształtowania, a nie coś, co trzeba złamać.
Czytaj także:
Jak rozbroić histerię dziecka za pomocą jednego pytania?
Pokojowe rodzicielstwo
Dr Laura Markham, założycielka i redaktorka serwisu internetowego AhaParenting.com, mówi:
„Uparte dzieci mogą być wyzwaniem dla rodziców, ale wyrastają na świetnych nastolatków i dorosłych. Dobrze zmotywowani i zorientowani na siebie, znajdują w życiu to, czego chcą i są niemal impregnowani na presję rówieśników. O ile rodzice oprą się pokusie <złamania ich woli>, uparte dzieci często stają się przywódcami”.
Nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęłam uprawiać coś, co Markham nazywa „pokojowym rodzicielstwem”. Według niej to złoty środek między nadmiernym przyzwalaniem na wszystko a autorytarnością. W pokojowym rodzicielstwie matki i ojcowie regulują swoje emocje, komunikują się z dzieckiem (zamiast wydawać rozkazy i wymagać posłuszeństwa), i uczą dzieci zamiast je kontrolować.
Kiedy szczerze przyznaję się do błędów – a także przepraszam dzieci za moje porażki – uczą się tego samego i zmieniają się na lepsze.
Przepowiednia dr Markham, dotycząca upartych dzieci, szczęśliwie sprawdziła się w przypadku Jordana. W wieku 18 lat jest bystrym, pracowitym, elokwentnym młodzieńcem. Nigdy nie poddawał się presji rówieśników. Stał się spokojnym przywódcą o dojrzałym charakterze. Jestem za to nieskończenie wdzięczna.
Czy także zmagacie się z upartymi dziećmi? Jest nadzieja. Nie poddawajcie się, nie desperujcie! Nie jest łatwo, ale warto się z tym zmierzyć, bo na końcu drogi czeka wspaniała nagroda. Oto kilka matczynych prawd, których nauczyłam się boleśnie na własnej skórze.
Czytaj także:
Nareszcie, mamo! Zobacz wzruszający gest nowonarodzonej dziewczynki
1. „Do kąta” wysyłaj nie tylko dzieci
Tobias zachęca matki na skraju wytrzymałości (ich lub dziecka) do chwilowego wycofania się:
Oddalcie się od dziecka na jakiś czas, to pozwoli wam zyskać dystans i perspektywę.
Carey i ja ciągle to praktykujemy, bo dwójka naszych pełnych emocji i twórczych nastolatków często podgrzewa atmosferę u nas w domu.
Kiedy czuję, że dłużej nie dam rady, biorę głęboki wdech i mówię synom, że potrzebuję chwili dla siebie. Wychodzę z pokoju i uspokajam się, siedząc w ciszy albo rozmawiając z mężem. Kiedy dzieci są małe, można je na chwilę włożyć do kojca albo umieścić w jakiejś ograniczonej przestrzeni, a samemu stanąć w innej części pokoju. Kiedy już mama albo tato odzyskają równowagę emocjonalną, są w stanie podejmować mądre i nieszkodzące nikomu decyzje.
Nie zawsze pamiętam, żeby wysłać siebie samą „do kąta”, ale zawsze, kiedy to zrobię, jestem zadowolona. Kiedy o tym zapominam, mówię i robię rzeczy, których później żałuję.
Czytaj także:
„Mamo, tato, chcę robić internety!” Youtuber nowym zawodem marzeń
2. Miej coś swojego
W rodzicielstwo wszyscy wchodzimy z bagażem. Jeśli chodzi o mnie, zmagałam się z lękiem, depresją i perfekcjonizmem jeszcze w wieku prawie trzydziestu lat (i nadal to mam, w pewnym stopniu). Moje własne obawy i zmagania odegrały dużą rolę w moim macierzyństwie, bo chciałam być matką doskonałą. Często więc ustawiałam Jordanowi poprzeczkę zbyt wysoko, mając nierealne oczekiwania co do jego zachowań i mojego macierzyństwa (o czym Carey co rusz mi przypomina). Ale byłam w stanie rozpoznać te skłonności, bo przez kilka lat po urodzeniu Jordana uczestniczyłam w terapii. Chodziłam do terapeuty z przerwami przez całe jego dzieciństwo i jestem wdzięczna za pomoc, jaką dostałam. Przyznanie się do tego, że nie dajemy sobie rady w rodzicielstwie, nie jest słabością – jest mądre.
Czytaj także:
Jak wychować szczęśliwe dziecko
3. Komunikacja jest najważniejsza
Jedna z moich mentorek ma trzy dorosłe córki o przykładnym charakterze i wielkiej urodzie wewnętrznej. Kilka lat temu gratulowałam jej, jak wspaniale wychowali je z mężem. Zapytałam o radę, a w odpowiedzi usłyszałam:
Rozmawiaj cały czas. Rozmawiaj o wszystkim. Im bardziej szczerze i otwarcie rozmawiacie, tym lepiej.
Zgadzam się absolutnie. Komunikacja tworzy empatię, a ta sprzyja więziom. Im lepiej poznaję moje dzieci, tym lepszą jestem dla nich matką. Bóg stworzył rodzinę jako bezpieczne miejsce. Kiedy rozmawiamy o ważnych i błahych sprawach, dzieci mogą poznać moje zdanie. Uczą się, że jestem człowiekiem, nie tylko ich mamą, kiedy opowiadam im historie z mojej młodości i wyzwania, którym musiałam stawić czoła. Kiedy szczerze przyznaję się do błędów – a także przepraszam dzieci za moje porażki – uczą się tego samego i zmieniają się na lepsze.
I w końcu rzecz najważniejsza:
Czytaj także:
30 pytań, które możesz zadać dziecku, by zacząć rozmowę
4. Nie odrzucaj duchowości
Proś Boga o pomoc w rodzicielstwie. On dał ci dzieci, więc kto ma udzielać lepszych wskazówek? W każdym z nas jest uparte, niezależne dziecko, a Bóg jest nieskończenie cierpliwy i zawsze przebacza. Pokazuje nam drogę.
To dzieje się cały czas w naszym życiu, we wspólnotach i w piśmie: Ojciec Niebieski stawia przed nami wyzwania, które kształtują nasz charakter i pozwalają nam rosnąć w wierze. Małżeństwo, duszpasterstwo, rodzicielstwo często doprowadzały mnie do kresu, bywało, że chciałam się poddać, przyznać do słabości. Za każdym razem, kiedy tak się dzieje, wyobrażam sobie Boga, który mówi: „Nareszcie! Teraz mogę nad tobą popracować”.
Marc Yaconelli pięknie to wyjaśnia w swojej nowej książce „The Gift of Hard Things”: „Żeby nam pomóc, chrześcijaństwo (przypowieści, nauczanie, modlitwy i obrzędy) daje nam rodzaj alchemii, coś, w czym zrozpaczone serce, zalękniony umysł, zniechęcony duch stają wobec kochającej obecności i zmieniają się. W tym nowym miejscu powoli zamieniamy się w kochających i twórczych ludzi, którymi zawsze chcieliśmy być”.
Pomyślcie: w Biblii pełno jest upartych postaci, jak apostoł Paweł i uczeń Piotr. Z początku byli aroganccy, niecierpliwi, niemądrzy… a Bóg sprawił, że zaczęli głosić dobrą nowinę i założyli Kościół Nowego Testamentu.
Według boskiej ekonomii uparte dzieci mogą zmienić nie tylko nas, ale cały świat.
Czytaj także:
Syndrom DDK, czyli o „dorosłych dzieciach katolików”