My, kobiety, zapętlamy się w energetyzującym loopie złożonym z obowiązków, pracy i różnorakich aktywności. Jesteśmy mistrzyniami napychania chwil tym, co jeszcze mogłybyśmy ogarnąć, polepszyć, naprawić. Robimy jedną rzecz, ale już myślimy o pięciu innych. Taka gonitwa. Dopóki starczy energii. Dopóki się nie rozpadniemy. Dopóki stoimy na nogach.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Piszę ten tekst po dwudziestej drugiej. Gdybym zamknęła oczy, zasnęłabym pewnie po minucie. Głośno wzdycham. Chciałabym mieć siłę na wiele rzeczy, które przynosi życie. Zastanawiam się jednak, czy aby na pewno szczerze tego pragnę? Zamiast dać sobie wytchnienie, sprzątam jeszcze kuchnię, układam zabawki, rozwieszam pranie. Zaglądam do mediów społecznościowych, odpisuję na maile. Moje ciało wysyła mi pilną wiadomość, którą bagatelizuję.
My, kobiety, zapętlamy się w energetyzującym loopie złożonym z obowiązków, pracy i różnorakich aktywności. Jesteśmy mistrzyniami napychania chwil tym, co jeszcze mogłybyśmy ogarnąć, polepszyć, naprawić. Robimy jedną rzecz, ale już myślimy o pięciu innych. Taka gonitwa. Dopóki starczy energii. Dopóki się nie rozpadniemy. Dopóki stoimy na nogach.
Chełpimy się pracowitością
Długo nosiłam w sobie poczucie, że moja aktywność to dojmująco pochlebna cecha. Niemal wszystkie chwile bezczynności okupowałam poczuciem straconego czasu. „Czuję się, jakby piasek przesypywał mi się przez palce”. Ostatnio, na placu zabaw, zrobiłam sobie swoiste autodoświadczenie. Nabrałam piasku w obie dłonie i pozwoliłam mu „uciekać”. Pierwszy raz poczułam, jak wspaniałe to uczucie.
Wyrosłyśmy w etosie pracy, w postkomunistycznych lub odmiennych ideologicznie hasłach, mających jeden cel – zapewnić nas o dostojności pracy i płynących z niej profitów. Produktywność (domowa, wyjściowa, firmowa, towarzyska) – tym najczęściej się definiujemy.
„Dziś udało mi się umyć podłogi i okna”. „Realizuję ważny projekt”. „Odhaczyłam wszystkie punkty z planu dnia”. Na marginesie tych wyznań często widnieją spuchnięte nogi, migrena, nabrzmiały od bodźców mózg i rozdrażnienie. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli nie potrafisz odpoczywać, nie umiesz tak naprawdę pracować. Właśnie w tej kolejności.
Czytaj także:
Słownik kobiet: życie
Porcję odpoczynku proszę!
Nie jesteśmy maszynami (tak, wiem, że przez wiele lat próbowano wcisnąć nam taką definicję kobiecości!). Jesteśmy kobietami, ludźmi, którzy potrzebują uwzględniać to, o co proszą nasze ciała, dusze i intelekty. Z burzliwej autopsji wiem, że warto powalczyć o choć jedną porcję odpoczynku dziennie. Napawać się nią. Bezwstydnie i całkowicie.
Dopiero niedawno zrozumiałam, że jeśli my, kobiety, musimy znajdować czas na zrobienie rodzinie śniadania, odprawienia dzieci do szkoły, wielobranżową gonitwę po własnym domostwie, pracę zawodową, prowadzenie firmy, zawożenie na zajęcia pozaszkolne, dbanie o wszystko, napędzanie, naprawianie i kontrolowanie, w równym stopniu musimy wydzielić sobie czas na życiodajny odpoczynek.
Tylko w ten sposób nie dokonamy wewnętrznego spustoszenia. Wręcz przeciwnie – użyźnimy naszą ziemię. Damy wytchnienie ciału. Oczyścimy nasze głowy. Poszukamy miejsc, w których regenerujemy się i oddajemy frustracje. Może to być pobliski las albo ulubiona kawiarnia. Może być to domowe spa lub takie za miliony monet. Może to być wszystko, co przyjdzie Ci do głowy. Najbardziej podstawowe w tym wszystkim jest to, żeby odważnie uznać potrzebę odpoczynku w sobie. Aby ją wysłuchać. Oswoić się z nią. Zaprzyjaźnić. I pójść za nią.
Czytaj także:
Jestem złą mamą. I to jest spoko!
Odpoczynek jest święty
Ta refleksja prowadzi mnie do jeszcze jednej – kiedy dajemy sobie miejsce na odpoczynek, przypominamy sobie o tym, że mamy granice. Że nie jesteśmy niezwyciężone. Że potrzebujemy kogoś drugiego, a nawet nie tylko jednego, ale całej ekipy życzliwych dusz.
Otworzenie się na odpoczynek pokazuje czasem to, jak obficie bierzemy wszystko na swoje barki. Jak nie dajemy sobie szansy na to, aby doświadczyć odciążenia, mocy i sprawczości czyjegoś ramienia. Weźmy choćby jeden z najbardziej popularnych małżeńskich wzorców: Wszystkowiedząca Pani Domu i Małżonek Oddelegowywany Do Wyznaczanych Przez Nią Obowiązków. Ten układ to jeden z najbardziej wykańczających modeli relacji, jaką ludzkość zdołała zaakceptować.
Odpoczynek w końcu otwiera nas na niespieszne relacje. Na spokojne spotkania. Na czas dla siebie, drugiego człowieka. Na odpocznienie w Bogu, w naturze, w muzyce, w ciszy. Odpoczynek oswaja nas z Wiecznością. Bo kiedy odpoczywam, nie liczą się minuty, dokonania, problemy, liczniki walut, najświeższe niusy. I w tym sensie odpoczynek jest święty. Jest powrotem do początku. Jest urealnieniem wszystkiego – przywróceniem równowagi.
Czytaj także:
Praca tylko w pracy… Po godzinach jesteś wolna!