„American Ninja Warrior jest jak tor przeszkód na sterydach. Za jego pośrednictwem chcę pokazać ludziom, że mogą pokonać przeszkody w swoim życiu. Kiedy się z nimi mierzymy, możemy się poddać i zatrzymać albo stawić im czoła i iść dalej” – mówi ks. Stephen Gadberry.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Ksiądz śpiewający jak słowik w talent show. Ksiądz piekący kruchutkie bezy z truskawkami. Zapalony rowerzysta, rozpoznawalny aktor czy odnoszący sukcesy himalaista. Portrety księży o niezwykłych pasjach już nie raz pojawiały się na naszych „łamach”. Dziś do tego zacnego grona dołącza Stephen Gadberry, amerykański ksiądz-ninja.
Ksiądz Stephen Gadberry – z farmy do armii
Dorastał na farmie w stanie Arkansas, gdzie razem z czworgiem rodzeństwa pomagał rodzicom w uprawie ryżu i soi. Jak mówi, to doświadczenie pozwoliło mu docenić wartość pracy i wysiłku fizycznego. Drugą kuźnią jego charakteru okazał się Kościół. „Katolicka wiara była zawsze bardzo ważna dla mnie i mojej rodziny. Nigdy nie opuściłem niedzielnej mszy, świąt nakazanych czy parafialnych wydarzeń. Ale nie byliśmy z pewnością fanatykami ani osobami na zewnątrz zbyt pobożnymi” – mówi w rozmowie z Word on Fire.
To właśnie wiara pozwoliła mu się pozbierać, gdy w 1994 r. w wypadku samochodowym stracił ojca i starszą siostrę.
W 2005 roku wstąpił do Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych. Służył m.in. w Iraku, Niemczech i Teksasie. I to właśnie wtedy religia nabrała dla niego osobistego znaczenia „Zakochałem się w Kościele, starałem się uczyć o nim jak najwięcej i co najważniejsze, poznałem Chrystusa w sposób bardzo prywatny i intymny. Konsekwencją tego osobistego przyjęcia wiary było zwiększenie świadomości duchowej, dzięki czemu usłyszałem małe, uparte zaproszenie Chrystusa, bym poszedł za nim i oddał mu swoje życie jako ksiądz”.
https://www.instagram.com/p/Bf1qnqWnQXi/?hl=en&taken-by=fr_sjgadberry
Czytaj także:
Ksiądz zorganizował I Komunię specjalnie dla chorego Stasia
Ks. Gadberry – z seminarium na zawody ninja
Myśli o kapłaństwie zaczęły mu towarzyszyć coraz częściej – w sklepie, pracy, na siłowni. Z czasem zaczął zwracać na nie większą uwagę. Do tego doszły „zbiegi okoliczności”, które – jak mówi – wprost potwierdzały mu w sercu Boże wezwanie. „Uznanie i przyjęcie tego zaproszenia nie zajęło wiele czasu” – wspomina. Święcenia kapłańskie przyjął w maju 2016 roku, po 10 latach formacji i rozeznawania.
Miesiąc po tym, jak został kapłanem, rozpoczął swoją przygodę z crossfitem [program treningu siłowego i kondycyjnego]. Od dziecka był blisko sportu – najczęściej próbował swoich sił w grach zespołowych, poznając, czym jest wytrwałość, działanie w grupie i rywalizacja. Co ciekawe, był przy tym bardzo niewielkiej budowy. Ale – podkreśla w Word on Fire – „choć byłem mały, to niezwykle waleczny”.
Potem startował w biegach na krótsze dystanse, maratonach i triathlonach, które z upływem czasu zaczęły go nudzić. Spróbował więc crossfitu i… przepadł. Zmienność, która towarzyszy tej dyscyplinie, a więc ćwiczenia kardio, kalistenika, podnoszenie ciężarów czy gimnastyka, okazały się kluczem do sukcesu. Dziś ks. Gadberry jest trenerem i sam dzieli się z innymi swoimi umiejętnościami.
Co ważne, sport to dla niego nie tylko dbanie o ciało. „Lubię być niedoceniany. Lubię być słabeuszem. (…) Znajduję wielką satysfakcję w identyfikowaniu swoich słabych punktów i pracy nad nimi, dopóki nie staną się moimi mocnymi stronami. Jest to trudne i męczące, ale lubię to wyzwanie” – zapewnia.
Czytaj także:
Dolina Śmierci na wózku, Pałac Kultury na rękach. Ten sportowiec znów zaskakuje!
Sport drogą do Boga? American Ninja Warrior
„Jako ksiądz uwielbiam pomagać innym, by byli zdrowi fizycznie i duchowo. Cieszy mnie także, że mogę pokazać, jak te dwie płaszczyzny są porównywalne i wzajemnie powiązane” – opowiada. Ks. Stephen odczytuje sportowy talent jako narzędzie do chwalenia Boga i ewangelizacji. To właśnie podczas treningów udaje mu się otwierać serca osób zagubionych, poharatanych przez życie.
Po co więc udział w American Ninja Warrior – arcytrudnych zawodach sportowych, w których walka toczy się o milion dolarów? Jak mówi w Word on Fire, udział w tym konkursie „jest kolejnym przykładem wykorzystania darów, które dostałem od Boga, do głoszenia Ewangelii i pokazania kapłaństwa katolickiego w pozytywnym świetle. American Ninja Warrior jest jak tor przeszkód na sterydach. Za jego pośrednictwem chcę pokazać ludziom, że mogą pokonać przeszkody w swoim życiu. Kiedy się z nimi mierzymy, możemy się poddać i zatrzymać albo stawić im czoła i iść dalej”.
Jak przekonuje – dokładnie tak samo jest z naszym dążeniem do świętości.
Zobaczcie, jak ks. Stephen walczy o tytuł wojownika. Oczywiście – otoczony przez grono wiernych fanek 😉
Czytaj także:
Asia, Adam i 3 lata w autostopowej podróży. „Razem jesteśmy nie do zdarcia!”