Kiedy opuszczaliśmy to miejsce po raz pierwszy, mój syn zapłakał. Co nie zdarzyło się nigdy wcześniej. To miejsce jest tak niezwykłe, że wyjazd nigdy nie jest prosty. Ale choć rozstania są trudne, udajemy się tam z rodziną możliwie najczęściej. Bo w tym miejscu serce odpoczywa.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To ludzie tworzą miejsca
Budynek jest po prostu piękny. Nawet absolwenci architektury docenią urodę tego klasycystycznego pałacu, budowanego według projektu Antonio Corazziego, wybitnego włoskiego architekta, który zaprojektował m.in. budynek Teatru Wielkiego w Warszawie. Ale charakter każdego miejsca tworzą ludzie.
Podczas pierwszego pobytu poznałem historię tego miejsca. Od razu polubiłem Stanisława Różyczkę. Filantrop, społecznik, przedsiębiorca, człowiek, który zainicjował między innymi powstanie Podlaskiej Wytwórni Samolotów. To niezwykłe miejsce wiele mu zawdzięcza. Rozbudował folwark, wyposażył w gorzelnię, młyn parowy, cegielnię i elektrownię. Nie mam wątpliwości, że gdyby było nam dane poznać się osobiście, znaleźlibyśmy wspólny język.
Najbardziej niesamowite jest chyba to, że kiedy człowiek przekracza próg pałacu, to jakby cofnął się w czasie do lat 20. XX wieku i był gościem Stanisława Różyczki. Bardzo ważnym gościem. Bo dbałość o gości jest po prostu niesamowita. Z takim poziomem obsługi, z taką serdecznością nie spotkałem się nigdzie indziej. Wielkie brawa dla Barbary Chwesiuk. Doskonale czuje klimat tego miejsca i jako gospodyni sprawia, że gościom nie brakuje absolutnie niczego.
Rodzina na swoim
Uwielbiam spędzać wakacje w Ustce, o czym już pisałem. Ale przynajmniej raz w roku warto zagościć także tutaj. Rodzina czuje się w Cieleśnicy jak na swoim. I mam na myśli nie tylko sam pałac, ale też całe otoczenie. Położenie wśród stawów, łąk i lasów pomaga odpocząć fizycznie i duchowo. Cudownie jest móc się wyciszyć, mieć czas na modlitwę i rozmyślania.
Oczywiście, nie brakuje też okazji do aktywnego spędzania czasu. Na wyciągnięcie ręki jest m.in. słynna stadnina koni w Janowie Podlaskim oraz Park Krajobrazowy “Podlaski Przełom Bugu”. I muszę przyznać, że piękno nadbużańskiej przyrody nie przestaje mnie urzekać.
Nie ma przypadku w tym, że to właśnie w Cieleśnicy zorganizowaliśmy kiedyś biznesowy mastermind z Mariuszem Boberem, genialnym polskim menedżerem, któremu zawdzięczamy świetną myśl na temat czasu. Otóż jest to jedyny zasób na ziemi, którego nie da się magazynować ani recyklingować. Myślę, że Mariusz by się ze mną zgodził, że warto spędzać czas w Cieleśnicy, najlepiej w wyjątkowym gronie – wraz z najbliższymi.
Czytaj także:
6 sposobów na udane małżeńskie wakacje
Msze w Janowie Podlaskim, sanktuarium w Pratulinie…
Janów Podlaski wielu osobom kojarzy się przede wszystkim ze stadniną koni. Ale warto pamiętać, że do zaborów Janów był siedzibą biskupstwa. Piękny Zamek Biskupi stoi do dziś. Kościół, niejako siłą rzeczy, jest wysokiej rangi, a jednocześnie w obecnych warunkach jest to w zasadzie kościół wiejski. W czym to się przejawia?
Przejawia się w tym, że kiedy jestem na niedzielnej mszy w Janowie, miło się słucha księdza dobrodzieja, który nie stara się nikomu przymilać – i mówi jak jest. Pamiętam, jak któregoś razu ksiądz mówił w kazaniu o piekle i szatanie. Uzmysłowiłem sobie, że dawno nie słyszałem z ambony otwartym tekstem, bez żadnych “zmiękczaczy”, takich prostych prawd. Coś pięknego.
Z kolei w pobliskim Pratulinie znajduje się Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich. Pratulin to swoisty pomnik heroizmu, zroszony krwią ludzi, którzy gotowi byli oddać życie za wiarę. W styczniu 1874 roku kozacy z rozkazu rosyjskiego cara zabili 13 miejscowych unickich parafian. Zgładzili niewinnych ludzi tylko dlatego, że unici zdecydowanie bronili swojego katolicyzmu i jedności ze Stolicą Apostolską.
Sam pobyt w tym miejscu mocno daje do myślenia. W głowie pojawia się pytanie: “A co ja bym zrobił na ich miejscu?”. Potrafisz w ogóle to sobie wyobrazić?
… i kościół w Gnojnie
Gnojno oddalone jest od Cieleśnicy o dwadzieścia parę kilometrów. Dlaczego lubię odwiedzać to miejsce? Ponieważ proboszczem jest wspaniały człowiek, mój znajomy – ks. Marcin.
Poznaliśmy się dawno temu. Ja byłem gdzieś w połowie studiów, a on był klerykiem, który dziwnym trafem aż z diecezji drohiczyńskiej trafił na praktyki do mojej parafii pod Warszawą. Po praktykach nasze drogi się rozeszły, by znowu się spleść po latach. I chyba nie mogło być inaczej, skoro we wszystko zamieszane były Towarzystwa Biznesowe, które przecież właśnie tym się zajmują – łączą ludzi.
W parafii w Gnojnie są dwa kościoły, a jeden z nich jest drewniany i poświęcony jest św. Janowi Ewangeliście. Ksiądz Marcin, chcąc zapewnić mu przetrwanie, zaopatrzył się w nasze książki fundraisingowe (jedna jest mojego autorstwa, dwie napisali ówcześni członkowie zespołu GFA). Ruszyła zbiórka, a ks. Marcin uruchamia produkcję na drutach skarpet wełnianych, które następnie wystawia na licytację na Facebooku. Pamiętasz tę akcję? Skarpety stały się wiralem, a ksiądz Marcin odwiedził prawie wszystkie stacje telewizyjne.
Wspaniały człowiek, którego podziwiam za to, że jest tytanem pracy i pomysłowości. Pasjonuje się kolarstwem i robieniem zdjęć, pędzi wino, hoduje maliny oraz… kręci lody. I to jakie! Gnojeńskie lody są po prostu wyśmienite. Dość powiedzieć, że rekomendowałem je w Pałacu Cieleśnica. Swoją drogą, to jeszcze jeden powód, żeby odwiedzić to niezwykłe miejsce, w którym serce odpoczywa.
A czy ty masz takie miejsce, w którym twoje serce odpoczywa?
Czytaj także:
Urlop z książką. Sześć idealnych lektur na wakacje
Czytaj także:
5 zwyczajów, które zaskoczą Cię na wakacjach za granicą